[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wbił paznokieć w jeden z purchli, a kiedy go cofnął, na gładkiej do tej pory powierzchni pozostał wyraźny ślad.Sessine nie wyprostował się, tylko dał nura pod balustradą, odbił się z całej siły i runął ku stromemu dachowi.Uderzenie było tak silne, że pozbawiło go tchu w piersi, ale nawet nie zwrócił na to uwagi, ponieważ chwilę potem przetoczył się przez blanki i, nabierając błyskawicznie prędkości, zaczął spadać na kolejny, równie stromy dach, tyle że położony znacznie niżej.Dopiero teraz poczuł ból w prawym barku.Od zawrotnego pędu huczało mu w uszach.–To bez sensu – powiedział głośno, chociaż wiatr usiłował wtłoczyć mu słowa z powrotem do ust.Zlikwidował ból w barku i postanowił, że będzie latał.Pędzący mu na spotkanie dach natychmiast umknął gdzieś w bok, hrabia zaś wykonał łagodny szeroki skręt i poszybował nad umocnieniami zamku.Gdyby zginął, niemal natychmiast ożyłby w tym samym łóżku, z którego nie tak dawno się podniósł.Podobnie jak w rzeczywistości podstawowej, tutaj także każdy dysponował ośmioma życiami.Jeśli ktoś decydował się je wszystkie szybko zakończyć, przez cały okres żałoby pozostawał nieprzytomny, budzono go zaś dopiero tuż przed ceremonią pogrzebową, na krótką, choć trwającą aż godzinę w czasie subiektywnym rozmowę z pogrążonymi w żałobie krewnymi i przyjaciółmi.Mało kto wybierał to rozwiązanie, niemniej jednak mógł z niego skorzystać każdy, czyja depresja albo zniechęcenie sięgały aż za grób.Wrażenia, jakich doznawał podczas latania, niczym nie różniły się od tych zapamiętanych z dziecięcych snów: szybowanie wymagało lekkiej koncentracji, coś jakby podczas jazdy na rowerze bez pedałowania.Jeśli jej brakowało, zaczynał się powolny ślizg ku ziemi, jeśli narastała, można było łatwo wznieść się wyżej.Z tym lotem nie wiązały się strach ani zmęczenie, tylko uniesienie i radośćSessine przez jakiś czas krążył nad zamkiem, najpierw nagi, potem ubrany w spodnie, koszulę i surdut.Wreszcie wylądował na balkonie sypialni, w której się obudził.Na stoliku przy łóżku czekało lekkie śniadanie.Podczas każdego z dotychczasowych wskrzeszeń, z wyjątkiem pierwszego, właśnie o tej porze Sessine spożywał posiłek, by zaraz potem oddać się trwającym całe przedpołudnie igraszkom ze służącą, którą zapamiętał z okresu dorastania i która była pierwszą kobietą, jaka wzbudziła w nim cielesne pożądanie, a zarazem jedną z nielicznych, które nie pozwoliły mu go zaspokoić.Jednak tym razem hrabia skasował śniadanie, narastający głód oraz służącą, zrezygnował również z kilkumiesięcznego (w czasie subiektywnym, ma się rozumieć) pobytu w zamkowej bibliotece, gdzie po raz kolejny czytał ulubione książki, słuchał muzyki, oglądał filmy oraz zarejestrowane spektakle teatralne i operowe, a także uczestniczył w dyskusjach z mieszkańcami dawno minionych epok, na nowo przeżywał historyczne wydarzenia albo brał udział w ich przetworzonych wirtualnie wersjach.Wyobraził sobie zabytkowy telefon stojący na stoliku i podniósł słuchawkę.–Proszę? – odezwał się przyjemny bezpłciowy głos.–Wystarczy – powiedział Sessine.Zamek zniknął, zanim hrabia zdążył odłożyć słuchawkę.*Do pogrzebu zostało mnóstwo czasu.Właśnie teraz – jak wszyscy zmarli, wszystko jedno jakiego stanu, Uprzywilejowani czy nie – Sessine miał uzyskać ostateczny dowód bolesnej bezstronności krypty.Nie bez powodu mawiano, że krypta jest głęboka, a ludzka dusza płytka.Im płytsza dusza, tym mniejsza jej część miała szansę przetrwać w oceanie informacji jako niezależna całość; ktoś, kto przez całe życie traktował jako własne opinie innych ludzi i czyj współczynnik oryginalności równał się zeru, roztapiał się natychmiast w głębinach wypełnionych falującą mieszanką danych, pozostawiając po sobie jedynie rzadką zawiesinę wspomnień składającą się w większości nie z nich samych tylko z pobieżnego opisu ich płytkości, co wynikało głównie z graniczącej z obsesją niechęci krypty do duplikowania zbędnych informacji.Gdyby taka osobowość kiedykolwiek została na nowo powołana do życia w rzeczywistości podstawowej, zostałaby odtworzona na podstawie sporządzonych wcześniej zapisów, co, zdaniem krypty, ani trochę nie przyczyniłoby się do jej zubożenia albo zdeformowania.Panowało powszechne przekonanie, iż perspektywa takiego wyroku działa mobilizująco na ludzi, skłaniając ich do aktywniejszego uczestnictwa w życiu społeczeństwa, które, wedle wszelkich znaków na niebie i na ziemi, doskonale funkcjonowałoby także bez żadnego wkładu ze strony Homo sapiens.Sessine mógł być pewien, że pozostanie w panbazie jako w pełni samodzielna jednostka; po pierwsze, należał przecież do Uprzywilejowanych, po drugie zaś, w każdym ze swoich dotychczasowych żyć czynił co w jego mocy, żeby wybić się ponad przeciętność.Zresztą, nawet gdyby miał podzielić los mniej wybitnych jednostek i zostać wchłoniętym przez kryptę, z pewnością zdążyłby zrealizować swoje plany.Trzy dni, jakie w rzeczywistości podstawowej dzieliły go od pogrzebu, równały się ponad osiemdziesięciu latom według biegnącego w znacznie szybszym tempie czasu krypty.Było to wystarczająco wiele czasu, by ostatecznie i nieodwracalnie martwy człowiek przeżył jeszcze jedno życie oraz żeby przeprowadził śledztwo, które pozwoliłoby mu ustalić, dlaczego został zamordowany.*–W chwili pańskiej śmierci kompletny zestaw danych został zapisany przez wszczepione urządzenia kontrolne i przekazany zainstalowanemu w pojeździe dowodzenia rejestratorowi oraz komputerowi.Ten ostatni uległ zniszczeniu razem z pojazdem, kiedy pański zabójca rozpoczął ostrzał konwoju i ściągnął na siebie uderzenie odwetowe.Rejestrator ocalał, dodatkowo zaś zdążył przekazać niemal wszystkie zapisy podobnym urządzeniom zainstalowanym w innych pojazdach, dzięki czemu możemy z całą pewnością stwierdzić, że wspomnienia, jakie zachował pan o swoich ostatnich chwilach, odpowiadają prawdzie.Konstrukt głównego prawnika klanu Aeroprzestrzeni dysponował zdolnością dostosowywania się do oczekiwań klientów, w związku z czym Sessine miał przed sobą wysoką atrakcyjną kobietę w średnim wieku o długich czarnych włosach związanych z tyłu głowy, o twarzy ozdobionej skromnym makijażem, ubraną zgodnie z modą obowiązującą pod koniec dwudziestego wieku kobiety sprawujące kierownicze stanowiska w dużych firmach i mówiącą cicho, lecz z niezachwianą pewnością siebie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]