[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko jak we śnie i bez cienia związku z etyką przyjętą w Konfederacji.Ale nie mogłem wykluczyć, że to wszystko było w rzeczywistości jedynie owocem mojej wyobraźni.Tylko że moja aparatura była jak najbardziej sprawna.Wykazywała, że nie podlegałem działaniu żadnej formy hipnozy.A więc wszystko co widziałem było realne, tylko nie racjonalne.Postanowiłem więc brać to wszystko tak jak było, nie starając się na razie zrozumieć.Po trzech godzinach jazdy dotarliśmy wreszcie do celu.Przed naszymi oczami aż po horyzont rozciągał się ocean.Bez żadnego statku czy mutanta w zasięgu wzroku.Ścieżka doprowadziła nas do rozległej plaży o drobnym piasku, na której musieliśmy chcąc nie chcąc oczekiwać na kaprys dobrej woli ludzi morza lub interwencję Oberona.ROZDZIAŁ VLeżąc wyciągnięty na piasku marzyłem o Nicolette.Zastanawiałem się czy w ogóle kiedykolwiek istniała.Nie byłem tego pewien, bo wszystkie moje przygody wyglądały mi jak ze snu.A przecież wciąż widziałem przed oczyma jej twarz i tego obrazu nigdy nie zapomnę.Huon przechadzał się po wydmach zachwycając się kryształowym powietrzem.Nasze wierzchowce natomiast spokojnie się pasły wyszukując wśród piasku nieliczne trawki.Zaczynałem się potwornie nudzić, kiedy dostrzegłem na horyzoncie szybko powiększający się punkt.Moja lornetka ujawniła, ze była to barka podobna do tej, którą podstawiono nam do przepłynięcia rzeki w drodze do zamku Olbrzyma.Na pokładzie znów nie było żywej duszy.Sterowanie odbywało się za pomocą anteny umieszczonej - jak w tamtej - na dziobie.Później dostrzegłem czyjąś głowę pojawiającą się wśród fal.Musiał to być bez wątpienia ów sławny człowiek - delfin.Styl jakim płynął przywodził na myśl rzeczywiście delfiny.Przez długi czas płynął pod wodą, żeby nagle wystawić z niej wysoko swoją głowę.Jego twarz była najzupełniej ludzka.Miał dużą brodę i długie włosy swobodnie unoszące się na wodzie na kształt wodorostów.Huon również go dostrzegł.Obaj podeszliśmy do brzegu prowadząc za wodze wierzchowce.Po kilku minutach barka dobiła do naszych stóp.Człowiek - delfin pluskał się przez chwilę w pobliżu, ale nie udało mi się dostrzec całej jego sylwetki.Zauważyłem jedynie błonę między palcami rąk, która ułatwiała mu pływanie.Przyglądał nam się przez jakiś czas i wreszcie uznał za stosowne zabrać głos.- A więc to ty jesteś Aucassinern z Sernes.Widzę też Huona, którego już poznałem.Muszę ci szczerze wyznać, że nie lubię ani ciebie, ani w ogóle ludzi.Ludzie morza nienawidzą ludzi równin i lasów.Polecono mi odnaleźć cię i przeprawić na drugi brzeg.Wykonam to polecenie.To wszystko.- Dziękuję za przysługę - odparłem.- Czy można wiedzieć dlaczego nie lubisz ludzi?- Wszyscy oni są brudni i śmierdzący, okrutni i kłamliwi.Bez rozkazu Dahut z przyjemnością porzuciłbym cię na pastwę potworów morskich, które - w odróżnieniu od was - zabijają tylko wtedy, gdy są głodne.Starczy tego gadania.Załadujcie wierzchowce na barkę, a sami wejdźcie na mój grzbiet i na grzbiet mojej towarzyszki.Dopiero teraz wypłynęła z morza kobieta - delfin o pięknych jasnych włosach.Bez słowa zbliżyła się do brzegu.Nie miałem specjalnej ochoty używać tego udziwnionego środka lokomocji, ale Huon dał mi przykład, wprowadzając nasze wierzchowce na pokład barki i usadawiając się samemu okrakiem na grzbiecie Halibrona, bo okazało się że tak właśnie miał na imię ten stwór.Pozostało mi tylko pójść w jego ślady, co też uczyniłem.Dopiero teraz dostrzegłem, że kadłub barki wykonany został z olbrzymiej muszli.Reaktor napędzający znajdował się gdzieś pod spodem i był niewidoczny.- Dziwne - powiedziałem do Huona.- Te istoty z pewnością nie potrafią zbudować silnika napędzającego taką barkę.Skąd więc je biorą?- Ludzie morza są bogaci.Korale i perły, które wyławiają służą im jako moneta.Na pewno handlują z mieszkańcami miasta Ys.Miałem właśnie zamiar popytać go dalej na temat tego miasta, kiedy mój delfin wystartował jak torpeda.Nigdy by mi nie przyszło do głowy, że te istoty są tak silne.Płynęły szybko i miarowo, pozostawiając za sobą długi farwater
[ Pobierz całość w formacie PDF ]