[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oto otwiera się strona kościoła Franciszkanów, a powstanie zamyka.Oto esesmani z psami.Polichromia.Czarne buty.Zygzakowate runy śmierci.Futhark dystynkcji.Nie nasze orły.- Halt, Schei(kerl, halt.Geh langsam hier.Und Hände hoh.Zatrzaskuję za sobą witryny, mylę tropy.Rozglądam się po nierozglądalnym.Tunel donikąd.Czekają.Są wszędzie.Więc są.Naszych nie będzie.Niemcy nie ścigają, mają czas.Czas nigdy nie przystaje.- Co zrobimy? - pyta Kasia, choć zna odpowiedź.Skoro zna, nie odpowiadam.- Ożenisz się ze mną? Zabierzesz po wojnie do cukierni na Pasiece? Pocałujesz?Cóż to jest? Wdzięczność? Panika? Syndrom sztokholmski? Współczucie?- Co zrobimy?- Umrzemy.Wszczepili ci tego wirusa, prawda?- Nie.Nie.Nie.Wolałbym, żeby kłamała.Godzina, nim wyłapią nas jak lisy.Lub wykurzą.Wypalą.Wygazują.Żaden link do powstańczej strony nie funkcjonował.Kasia zapłakała.Zapukałem w pudło modemu.Chłodził się wolno.Co robić godzinę do śmierci?Wspominać? Czekać w bezruchu, w bezmyślni? Zakochać się w kobiecie? Zadawać pytania nie na miejscu? (Nie będzie innych miejsc.Więc zadam.) Znów wolałbym, żeby kłamała.A zresztą.Bez znaczenia.Powietrza jakby mało.Modem ostygł wystarczająco.- Kasiu, nie módl się już.Lepiej popatrz.O tu.Tak, tu.Chodźże.Jakimś cudem znalazłem stare, romantyczne strony z czasów sprzed Rzeszy.Z genezy Opola - o, jest cukiernia na Pasiece, nieporadne fonty i wyśmienite, kwaskowate applety w cieście, bardzo tanio.Automatycznie przewijany długi wał przy rzece.Pusto.Sześciocyfrowa liczba gości.Słonecznie.Wolny spacer wzdłuż cyfrowych limuzyn zaparkowanych u ratusza.Transfer wróbli.I słonecznie.Aż tu nagle bannery drobnego deszczu i ucieczki między dębowe liście.Przytulenie się.Jubiler z Krakowskiej na pewno da opust na obrączki.Słoneczko milusie nasze, koniecznie.- Służę państwu.Zapakować? - złotnik wyskakuje usłużnym pop-up’em zza lady.Koniecznie.- Oczywiście, oczywiście.Polecam się.- Kocham.- No i które z nas się odezwało?Oboje mamy wirusa.Teraz Niemcy pójdą brać nas w niewolę.Modem nie zareaguje, spali się.Ale ciągle jeszcze możemy się bronić, jak tamci przed nami, jak wszyscy powstańcy, walczący - aby nie przetrwać, aby nie dać się złapać.Jedna lufa hapetki w siebie, druga w ciebie.Stuk puk i puk.Fe fo fum.Formatowanie w toku.Popatrz, popatrz.Czas, najpierwszy wygaszacz ekranów, przystaje przed nami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •