[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Następnie udadzą się do szewca obstalować nowe buciki dla Georgiego.Ukoronowaniem zaś wyprawy będzie wizyta w gospodzie Pod Różą i Ostem.Kupią tam gorące paszteciki z mięsem i zjedzą je w powozie, w drodze do domu.Faith znała dobrze te frykasy od dzieciństwa.Teraz też na myśl o pulchnych, nadziewanych mięsem pasztecikach ślinka ciekła jej do ust, podobnie jak Georgiemu.Jak zawsze w targowy dzień, w całym miasteczku było rojno i gwarno, toteż załatwianie sprawunków trwało dłużej niż zwykle.Bardzo z siebie dumni i radzi Faith i Georgie zmierzali wreszcie do gospody.Nie szło im zbyt szybko, bo tu i ówdzie zatrzymali się, by przywitać ze znajomymi.Tuż za zakrętem natknęli się na panią Hinkle.- Już po zakupach, milady? - zagadnęła na powitanie.- Prawie - odparła Faith.Na dworski ukłon pani Hinkle wicehrabina odpowiedziała skinieniem głowy.Miała nadzieję, że uczyniła to z należytym dostojeństwem.Ciągle jeszcze nie mogła się przyzwyczaić do takich objawów szacunku ze strony ludzi, którzy znali ją od dziecka.- Obiecałam Georgiemu coś pysznego z gospody Pod Różą i Ostem.- Pewnie paszteciki z mięsem?- A cóż by innego? - Faith uśmiechnęła się.- A pani jak się udał popołudniowy spacer? Na ulicach mnóstwo ludzi! Jakoś nie odstraszyła ich mroźna pogoda.- Na szczęście świeci słońce i pomaga znieść ten ziąb.ale mnie i tak łamie w kościach.Wystarczy jeden zimny podmuch i cierpię istne męki! - zwierzyła się pani Higgins i westchnęła dramatycznie.Faith kiwnęła głową.Pani Hinkle była krzepką pięćdziesięciolatką, wyglądała jak uosobienie zdrowia.A jednak uważała się za słabą istotę, którą dopadają wszelkiego rodzaju dolegliwości, przeważnie wyimaginowane.I dawało jej to mnóstwo satysfakcji.- Przy słonecznej pogodzie zimno naprawdę mniej dokucza - odparła Faith.Wiedziała już z doświadczenia, że nie należy pytać pani Hinkle o zdrowie, gdyż wówczas konwersacja - a raczej monolog tej matrony - ciągnęłaby się do wieczora.Ponieważ jednak Faith nigdzie się nie spieszyło, uważała za swój obowiązek zamienić z poczciwą kobietą kilka słów.- Słyszałam, że nasz proboszcz strasznie się przeziębił - opowiadała z przejęciem pani Hinkle.- Więc posłałam służącą ze specjalnym okładem, bardzo pomocnym na płuca; dodałam do tego wszystkie potrzebne zioła.Nie mogłam, niestety, przy moim słabym zdrowiu zanieść tego sama na plebanię.- O, tak! Trzeba zachować wszelkie środki ostrożności, by się nie zarazić - przytaknęła Faith.Poczuła, że ktoś ją mocno ciągnie za rękaw.Spojrzała na Georgiego i wyczytała w jego oczach nieme błaganie.Rozumiejąc chłopca, zaczęła dyskretnie rozglądać się dokoła w poszukiwaniu kolejnej ofiary gadatliwej pani Hinkle.Niestety, w pobliżu nie było nikogo.- A pani Renford nadal się stroi w koronki i falbanki - podsumowała pani Hinkle damę, która wsiadała właśnie do powozu.- Nie bardzo to pasuje osobie w jej wieku!Faith mruknęła coś wymijająco.Potem pochyliła się i szepnęła Georgiemu do ucha:- Dobrze, że pani Renford wsiadła do powozu.To zielone piórko na jej kapeluszu kołysało się jak statek na wzburzonym morzu.Omal nie dostałam morskiej choroby!Chłopiec zasłonił ręką usta, ale pani Hinkle usłyszała dziecięcy śmiech i skierowała na Georgiego całą uwagę.- No, kawalerze, o cóż ci tam chodzi?Zbity z tropu Georgie spojrzał na Faith, która położyła mu rękę na ramieniu i rzekła:- Georgie obawia się, że zabraknie dla nas pasztecików, jeśli się nie pośpieszymy do gospody.- I słusznie! - przytaknęła pani Hinkle.- Niech go pani pośle samego, przecież to bliziutko, po drugiej stronie ulicy.Faith zawahała się przez chwilę, ale pełna radosnego podniecenia mina Georgiego przesądziła sprawę.Wicehrabina wyjęła z woreczka monetę i wciskając ją chłopcu do ręki upomniała go:- Ale przedtem ukłoń się ładnie na pożegnanie pani Hinkle!Z iście matczyną dumą przyglądała się, jak Georgie kłania się w pas, z jedną ręką przytkniętą do piersi, a drugą założoną za plecy.- No, no! Co za elegancki kawaler! - zachichotała pani Hinkle.- Czuję się jak księżniczka! Skąd umiesz tak ładnie się kłaniać?- Pan Cabot mnie nauczył - odparł z powagą Georgie.- To jego guwerner - wyjaśniła Faith.- Z początku nawet byłam temu przeciwna, chciałam, żeby Georgie miał guwernantkę.Wie pani: łagodna kobieca ręka, lecz mój mąż obstawał przy panu Cabocie.Nie lubię przyznawać się do pomyłek, ale wicehrabia miał słuszność.Pani Hinkle energicznie przytaknęła.- Pani mąż, milady, miał absolutną rację! To bardzo mądry pomysł dać dziecku wykształcenie i wszelkie możliwe szanse.Ułatwi mu to życie jak dorośnie, biedne maleństwo!- No, tak.- Uwaga ta wydała się Faith dość zagadkowa, ale nie miała czasu zastanowić się teraz nad nią, gdyż Georgie znowu pociągnął ją za rękaw.- To ja już idę po paszteciki, mamusiu!- Tylko bądź ostrożny! - zawołała Faith za dzieckiem przebiegającym na drugą stronę ulicy.Uśmiechnęła się, gdy Georgie pomachał do niej ręką, nie zwalniając kroku.Nadal uśmiechnięta Faith zwróciła się do pani Hinkle.- Tyle razy mu powtarzałam, żeby nie przebiegał.Mój Boże! Co się stało, pani Hinkle? Słabo pani? - Zaniepokojona Faith wyciągnęła rękę, by podtrzymać rozmówczynię, która nagle zbladła.- On.on do pani mówi mamusiu?! - zdumiała się pani Hinkle.- O, tak! - odpowiedziała Faith dumnym głosem.- Strasznie się z tego cieszę.Z początku, kiedy wyszłam za jego ojca, Georgie zwracał się do mnie bezosobowo.Potem zaczął mówić Faith.Wiem, że nie pamięta dobrze swojej prawdziwej matki; gdy umarła, był jeszcze malutki.Ale nie chciałam go zmuszać, żeby mi mówił mamo.Ogromnie chciałam być dla niego prawdziwą matką i jestem bardzo szczęśliwa, że mnie zaakceptował.Georgie sam zaczął mnie nazywać mamą.Tym bardziej się cieszę!- Wiedziałam, że jest pani bardzo.postępowa, milady, ale żeby aż do tego stopnia? Słowo daję, to dla mnie prawdziwy szok! - Pani Hinkle zamrugała oczyma ze zdumienia.- Przecież to nic nadzwyczajnego - odparła Faith, również zdziwiona osobliwą reakcją rozmówczyni.- Z pewnością mnóstwo dzieci zwraca się do macochy czy ojczyma mamo i tato!Pani Hinkle osłupiała z wrażenia.- Ależ on nie jest pani pasierbem!- Słucham?- No.prawowitym pasierbem.Przecież to bękart!- C.co takiego?!- Z.nieprawego łoża, rozumie pani?- Dobrze wiem, co to słowo znaczy! - Faith zmierzyła panią Hinkle spojrzeniem, przed którym nieraz drżała służba.- Jestem po prostu zdumiona pani bezczelnością! Powtarzać takie ohydne kłamstwa.i to mnie?! Skąd w ogóle podobne przypuszczenie? Cóż za podłość!.Zawsze uważałam panią za dobrą chrześcijankę.Ogromnie się zawiodłam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]