[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jedyną ciemną chmurą na jasnym horyzoncie była nieunikniona rozmowa z bratem.Beth postanowiła, że niezależnie od tego, czy Trentowi się to podoba, czy nie, musi powiedzieć jej, na co potrzebował tak nagle dwustu dolarów.W programie wizyty miała również spotkanie z Rachel.Umówiła się z nią telefonicznie.Po tej rozmowie po prostu nie mogła doczekać się spotkania.- Och, Beth, tak się cieszę, że się spotkamy - wykrzyknęła Rachel, gdy dowiedziała się o przyjeździe przyjació łki.- Jarównież,Rach.- Zjemyrazemlunch?- Czemu nie? Będę w Shawnee co najmniej parę dni.- Wspaniale.- Straszniejesteś podniecona.Co się stało?- Och, Beth, taka jestem szczęśliwa! Boję się, że za chwilę z radości pęknie mi serce.Beth zaśmiała się domyślnie.- I to z pewnością nie ma nic wspólnego z jakimś mężczyzną, prawda?- Hm.- Ty szatanie, przestań mnie dręczyć.Powiedz mi, kto to?- Nie.- Nie! Co ma znaczyć to „nie”? - krzyknęła Beth do słuchawki.- Nie przez telefon - zachichotała Rachel.- Powiem ci, jak się spotkamy.- Uduszę cię przy pierwszej okazji.- Lepiej obiecaj, że będziesz z tego powodu szczęśliwa - nieoczekiwanie poważnie odrzekła Rachel.- Ty idiotko, dlaczego miałabym nie być zadowolona? Po Rorym zasługujesz na coś lepszego.- Zadzwoń do mnie, jak tylko przyjedziesz.- Dobra.Beth była zachwycona, że przyjaciółka z kimś się związała.Gdy dwa lata temu rozpadło się jej pierwsze małżeństwo, Rachel sądziła, że to już koniec, że nigdy nie wyjdzie powtórnie za mąż.Przez kilka miesięcy po rozwodzie często przyjeżdżała do Natchitoches, aby wypłakać się na ramieniu Beth, która dobrze ją rozumiała.W ten sposób spłacała stary dług.Gdyby nie pomoc Rachel, to po wylewie Fostera i utracie Cottonwood Beth zapewne nie wróciłaby do równowagi psychicznej.Po rozwodzie Rachel wróciła do Shawnee i zaczęła pracować jako sekretarka w biurze handlu nieruchomościami.Beth wiedziała, że przyjaciółka nie może się uskarżać na brak adoratorów, ale nie miała pojęcia, że zakochała się w kimś na serio.Niecierpliwie oczekiwała na wyjawienie tajemnicy, kim jest ten wybraniec losu.Dopiero gdy zatrzymała się na czerwonych światłach przy lokalnym centrum handlowym, poczuła nagle, że coś ściska ją za gardło.Zach, Rachel i ona spędzili tu wspólnie wiele godzin.Ogarnęła ją nostalgia.Niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają.Dzięki Bogu, należało do nich również Shawnee.Pozostało takim samym, niewielkim południowym miasteczkiem, jakie opuściła dziesięć lat temu.Po torach kolejowych ciągnących się wzdłuż głównej ulicy wciąż jeszcze przejeżdżały pociągi, gwizdem ostrzegając kierowców.Tak samojak przed laty, wszędzie rosły porośnięte bluszczem dęby, a piękne, białe domy i chodniki z kostki świadczyły o tym, jak kiedyś wyglądało życie w Shawnee.W dwie minuty później Beth zaparkowała przed skromnym, lecz wygodnym domem Babci.Od razu zauważyła brak samochodu Trenta.Tego mogła oczekiwać, przecież był piątek wieczór.Z pewnością poszedł gdzieś z przyjaciółmi lub umówił się z dziewczyną.Weszła frontowymi drzwiami, zdjęła paszcz i powiesiła go na wieszaku.U Babci zawsze czuła się jak u siebie w domu.Wnętrze mieszkania wydawało się zupełnie pozbawione ścian.Salon łączył się z jadalnią, a ta niepostrzeżenie przechodziła w kuchnię.Parkiet i stare meble z mnóstwem porozrzucanych poduszek sprawiały, że panowała tam ciepła i przytulna atmosfera.- Babciu?Jessie?- Beth, kochanie, czy to ty?- Babciu,gdziejesteś?- Wkuchni.Nim Beth zdążyła przejść do kuchni, Grace wybiegła jej na spotkanie z wyciągniętymi ramionami i promiennym uśmiechem.Uściskały się serdecznie, po czym Beth odsunęła się nieco i przyjrzała się Babci.- Jakzawszewyglądaszwspaniale.To nie był komplement.Choć Babcia dobiegała już osiemdziesiątki, pozostała jedną z najpiękniejszych kobiet, jakie Beth spotkała w życiu.- No cóż, nie mogę tego samego powiedzieć o tobie, moje dziecko - odrzekła Babcia, uważnie lustrując wnuczkę.- Jesteś taka blada i znowu schudłaś.- Jestem pewna, że w ciągu paru dni u ciebie przybiorę na wadze - odrzekła z uśmiechem Beth.- Poczułaś już zapach pieczeni, prawda?- Jessie wie, co lubię najbardziej.- Wyznam ci, że tym razem to nie onająupiekła.- Tak? - Beth ściągnęła brwi.- Nawiasem mówiąc, dlaczego jeszcze się nie przywitała?- Siedzi przy chorej przyjaciółce.Bardzo chciała powitać cię w domu, ale nie było rady.Przyjaciółka nie ma nikogo innego, kto mógłby Jess zastąpić.- Przykro mi, ale rozumiem.- W każdej chwili możemy siadać do stołu.Nie będziemy czekać na Trenta.- A gdzie on się podziewa, skoro już o nim mowa?- Poszedł gdzieś z kolegami - odrzekła Babcia i zmarszczyła czoło.- No, ale o nim zdążymy jeszcze porozmawiać.Nałóż coś wygodniejszego i siadajmy do kolacji.Beth poszła się przebrać do swojego pokoju.Po paru minutach wróciła do kuchni w obcisłych dżinsach i niebieskim swetrze.- Lepiej się czujesz? - spytała Babcia, odwracając się na chwilę od kuchenki.- Jak nowo narodzona.Czuję się tak dobrze, że nie pozwolę, abyś podawała do stołu.- Zrobisz, co ci każę, młoda damo.- Grace uśmiechnęła się do niej promiennie.- Teraz siadaj.Beth już miała posłuchać jej rozkazu, ale nieoczekiwanie ktoś zadzwonił do drzwi.- Spodziewasz się kogoś? - spytała.- Nie, ale to nic nie znaczy - potrząsnęła głową Grace.- Pewnie ktoś do Trenta.Co chwila ktoś o niego pyta.Ruch, jak na dworcu kolejowym.Beth wzruszyła ramionami i w samych skarpetkach poszła otworzyć drzwi.Nim zdążyła przejść przez przedpokój, znowu rozległ się dźwięk dzwonka.- Idę, idę - mruknęła do siebie.Nie wyglądając przez judasza, otworzyła szeroko drzwi.Na progu stał Zach.- Och - westchnęła, z trudem łapiąc oddech.Zach nawet się nie odezwał.Stał i patrzył, jakby zobaczył widmo.Beth oblizała nerwowo wargi.- Co.cotytu robisz?- Przyszedłem zobaczyć się z Babcią - przerwał i głośno odetchnął.- Trent został aresztowany.20Beth patrzyła na Zacha w osłupieniu.Chciała coś powiedzie ć, ale nie potrafiła.Nie była w stanie ruszyć się z miejsca.Z trudem zrozumiała jego słowa.Najpierw musiała poradzić sobie jakoś z niewątpliwym faktem, iż oto stoi przed nią Zach we własnej osobie.Mimo zupełnego zaskoczenia, miała ochotę rzucić się w jego ramiona.Przy każdym spotkaniu z nim odnosiła wrażenie, że znikają gdzieś lata rozłąki i znów są razem.Rzeczywistość wyglądała jednak zupełnie inaczej.Wystarczyło, żeby na niego spojrzała.Na jego twarzy nie widać było żadnych uczuć.Patrzył na Beth chłodnym, przeszywającym wzrokiem.Poczuła tak silne ukłucie bólu, że omal nie krzyknęła.Na szczęście w tym momencie w przedpokoju pojawiła się Babcia.- Beth, kochanie - zaczęła, ale na widok Zacha natychmiast urwała i uśmiechnęła się szeroko.- Zach, co za miła niespodzianka!- Dobry wieczór, Babciu - powitał ją ciepło.Babcia wciąż się uśmiechała, takjakby nie czuła potwornego napięcia między dwojgiem młodych.- Jak ty się zachowujesz, moje dziecko? - zwróciła się do wnuczki.- Dlaczego nie zaprosiłaś go do salonu? Chyba nie myślicie stać tutaj na progu?Skierowała się w stronę pokoju, ale zaraz się zorientowała, że nikt za nią nie idzie.Spojrzała na nich i zmarszczyła brwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]