[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A to jakieœ typy zakosi³y transport maszyn do szycia wydmuchany zwagonów na Wschodnim, a to drzwi burdelików zosta³y oblane cuchn¹c¹ mazi¹,której nie dawa³o siê zmyæ; gwardia wód-czana wziê³a ³omot od jakichœkarateków, a póŸniej gwardia cementowa (po czym tajny magazyn cementu sk¹panow wodzie).Kataklizm dotyka³ bran¿ê za bran¿¹, jak sztorm, co szarpie ka¿dego,u ka¿dego zalewa³a krew.Moja znajomoœæ tych pierwszych dzia³añ jest kiepska, wiem tyle, co us³ysza³em,nie w³¹czano mnie do akcji.Wci¹¿ robi³em przy „Ksiêciu", który sam siê ju¿my³, pompkowa³, odzyskiwa³ dawn¹ sprawnoœæ.By³o z nim coraz lepiej.Któregoœdnia przyszed³ Heldbaum i mówi:- Spirala jest u szczytu, piek³o.Czas na dociœniêcie œrub, na perswazje ipertraktacje, panie Karœnicki.Zacz¹³bym od Zdunkiewicza.- Dlaczego?- Potrzebujemy samochodów.Nocny dziad w jego warsztacie na Radzymiñskiej toosobliwoœæ, trzeba z nim pogadaæ.By³y zakonnik, potem z³odziej, zreszt¹ i dziœz³odziej, w dzieñ grabarz, w nocy stró¿, nazywaj¹ go „Mnich" albo „Œwiêty".- U nas te¿ jest „Œwiêty"! - wtr¹ci³ Klon.- Tamtego nazywaj¹ „Œwiêtym", bo nie znosi przekleñstw - rzek³ Heldbaum.- Zasanacji na ka¿dym wiêziennym korytarzu wisia³a tabliczka z przestrog¹: „B¹dŸmoralny, bêdziesz szczêœliwy.U¿ywanie s³Ã³w niemoralnych bêdzie surowo karane".Wzi¹³ to sobie do serca, taka wra¿liwoœæ.„D¿ek" rozwar³ dziób w uœmiechu i zagwizda³.- Mariusz kupi³ ksywkê przez to samo, nie kocha miêsnych dialogów! Takamoralnoœæ! Teraz uœmiechn¹³ siê stary:- To mi coœ przypomina.Przed aresztowaniem jakiœ czas dekowa³em siê na wsi, wPrzemyskiem, by³ tam znajomy so³tys, przedwojenny komuch, dusza cz³ek, alestraszny m³ot.Zrobili go sekretarzem POP i musia³ wystawiæ ka¿demu z cz³onków„œwiadectwo ideowoproletariackiej moralnoœci".Nie bardzo to rozumia³, ale nawszelki wypadek, chc¹c uchroniæ znajomków, kaligrafowa³ na blankietach dla UB oka¿dym: „Z moralnoœci¹ siê nie zadawa³"!.Cudowne rzeczy siê tam dzia³y.Funkcjonowa³o ju¿ wtedy Towarzystwo Wiedzy Powszechnej, zak³adano ludoweuniwersytety.Przyjecha³ jakiœ docent, ¿eby wyg³osiæ dla ch³opów odczyt:„Galileusz wierny uczeñ Kopernika".Ale powiatowe UB siê wœciek³o, zmieni³o mutemat, a do centrali wys³ano telegram: „Uniemo¿liwiliœmy reakcji odczyt oGalilejczyku".No wiêc docencina mówi³ o samym Koperniku, ale i to siêskoñczy³o Ÿle, bo jak t³umaczy³ teoriê heliocentryczn¹, to ca³¹ salê wkurzy³,ch³opi zaczêli wrzeszczeæ: „Jak¿e to, Ziemia wokó³ S³oñca i ciurkiem woko³osiebie, jak ta pi³ka!? Nie bedziewa wierzyæ w te komunistyczne bzdury! G³upotyczerwone nam wciskaj¹! Ch³opy, to¿ woda by siê wyla³a, a ludzie by pospada³y,niech same próbujo ³aziæ do góry trepami, to obacz¹!".Kapitalne! „D¿ek" te¿sobie coœ przypomnia³:- To chyba z tej samej wsi by³ pañski porucznik, szefie, ten od Balzaca!- Porucznik od Balzaca? - zaciekawi³ siê „Petro".- Opowiedzia³em im kiedyœ o mojej s³u¿bie w wojsku - wyjaœni³ Karœnicki.- Napoligonie porucznik spyta³: „Wiecie, co to jest wojna?", wyrwa³o mi siê: „Wojnato nonsens", on ryczy: „Kto to powiedzia³?!!", wiêc ja znów: „Balzac", a on:„Balzak, wyst¹p!".Poszed³em za to do karceru.Ale wróæmy do tegowersalczyka, którego tak razi przeklinanie.- Przywiozê go tu - rzek³ „Petro".- ¯eby mój adres pozna³?- Proszê byæ spokojnym.PrzywieŸli go w ciemnych okularach na mordzie, tak ciemnych, ¿e widzia³ tylkociemnoœæ.Zdjêli mu jak wszed³ do pokoju.Policzki mia³ szare niczym ziemia ikinol czerwony.Ujrzawszy le¿¹cego na macie, zasepleni³ jak¹œ cudaczn¹ wiejsk¹kmin¹:- Jezusiczku kochany, zdrowaœ Maryja, ³askiœ pe³na!.- „Mnich", tu nie koœció³! - przyhamowa³ go „Petro".- Œwinty Józefie, opiekunie, nie krzicz na mnie! Heldbaum podniós³ g³os:- „Mnichu"!- Œwinty.œwinty.zaro, jakiego to ja mom patrona, bo siê chcepomodliæ do niego - sepleni³ dalej cudak.- Jak najœwintszemu patronowi mojemu?Mo¿ie Ignacy, mo¿ie Bonifacy.- Stul pysk, do cholery! - zdenerwowa³ siê „Petro".- Œwinty Serafinie, nie gniwaj siê na mnie bidnego, niszczêœli-wego, patrz ¿ieti na mnie, ja ledwo ¿ije, wybaw mnie z tyj cin¿kiej mêki, procha marnego, ju¿ja wytrzimaæ nie mogie, Œwinty mój wielki patronie i opiekunie, nie daj mniemêcyæ, ju¿ ci za to Pan Bóg stokrotnie wynagrodzi, a ja zmówiê za duszietwojom zdrowaœ.- Jaki z ciebie „Œwiêty", kiedy tak bluŸnisz? - zapyta³ cicho „Ksi¹¿ê"
[ Pobierz całość w formacie PDF ]