[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Patch wrzucił klucze do miski na stoliku.- Ale?- Ale dziś rano powiedziałam Dantemu właściwie to samo.Przemyślałam to, co mówiłeś.żemusimy znaleźćBlakely'ego i zniszczyć diabelską moc.Uznałam, że Dante może mi pomóc zbliżyć się doBlakely'ego, więc.- Trudna było mi to ubrać w słowa tak, by jednocześnie nie czuć się jakkompletna szuja.-.więc go wykorzystujesz.- Okropnie to zabrzmiało, ale rzeczywiście chyba to właśnie robię.- To wyznanie wcale niesprawiło, że poczułam się lepiej.Może Dante i ja nie zgadzaliśmy się we wszystkim, ale zpewnością nie zasługiwał na to, by nim manipulować.- Czy on nadal myśli, że się z tobą spotyka? - zapytał Patch lodowatym tonem.- Sądzę, że od kilku dni przygotowuje grunt pod nasz związek.Tak czy owak, to wszystkościerna, a on wie o tym najlepiej ze wszystkich.Patch usiadł obok mnie, ale nie splótł palców z moimi! tak jak zwykle.Próbowałam się tym nieprzejmować, ale poczułam, jak ściska mnie w gardle.- No więc co z tym cheszwanem? -ponagliłam go.- Wiem tyle co ty.Jasno powiedziałem upadłym aniołom, że nie chcę mieć nicwspólnego z tą wojną.Nienawidzą mnie za to i milkną, kiedy pojawiam się w zasięgu ich wzroku.Nie zanosi się więc na to, bym dowiedział się czegoś więcej na temat ich planów.- Oparł głowę nazagłówku kanapy i zsunął na twarz bejsbolówkę.Miałam wrażenie, że lada moment zaczniechrapać, był tak zmęczony.- Miałeś ciężki dzień? - zapytałam.Mruknął potakująco.- Próbowałem sprawdzić kilka tropów w sprawie Peppera.Miałem nadzieję, że trafię na śladjego szantażysty, ale wylądowałem w punkcie wyjścia.Naprawdę wiele mogę znieść, alebezproduktywny dzień to dla mnie męczarnia.- I to mówi facet, który wciąż próbuje mnie przekonać, żebym spędziła z nim dzień w łóżku -powiedziałam kokieteryjnie, starając się poprawić mu nastrój.- Aniele, to byłby bardzo produktywny dzień - jego słowa brzmiały uwodzicielsko, ale wgłosie kryło się zmęczenie.- A może to Dabria jest jego szantażystką? - zapytałam.- Któregoś wieczoru widziałam, jakkłóci się z Pepperem na tyłach Diabelskiej Portmonetki.Pepper nie wyglądał na zadowolonego.Patch znieruchomiał i przez chwilę rozważał moje słowa.- Myślisz, że to możliwe? - nalegałam.- Dabria nie szantażuje Peppera.- Skąd wiesz? - Nie podobało mi się to, że wydanie werdyktu zajęło mu raptem dwie sekundy.Szantaż pasował do Dabrii wprost idealnie.- Po prostu wiem i już.Jak minął twój dzień? - zapytał, najwyraźniej nie zamierzając ciągnąćtego tematu.Opowiedziałam mu o tym, że Marcie postanowiła się do nas wprowadzić, i o tym, że mojamama nie protestowała.Im dłużej mówiłam, tym bardziej się nakręcałam.- Ona ma jakiś plan - oznajmiłam Patchowi.- Mam nieodparte wrażenie, że Marciepodejrzewa, iż wiem, kto zabił jej ojca.A ta cala sprawa z wprowadzaniem się to część jej planu,żeby mnie szpiegować.Patch położył dłoń na moim udzie, a ja poczułam przypływ nadziei.Miałam okropne poczucie,że dzieli nas przepaść.- Tylko dwie osoby na świecie wiedzą, że to ty zabiłaś Hanka.Jeżeli trzeba będzie, zabiorę tętajemnicę ze sobą do piekła i z powrotem.Nikt się niczego nie dowie.- Dziękuję, Patch -powiedziałam szczerze.- Przykro jeżeli wcześniej cię zraniłam.Przykro mi z powoduDantego i tego całego bałaganu.Pragnę jedynie znów być blisko ciebie.Patch ucałował moją dłoń, a potem położył ją sobie na sercu i przytrzymał.- Ja też chcę czuć cię blisko, aniele - wyszeptał do mnie w myślach.Wtuliłam się w niego, opierając mu głowę na ramieniu.Już sam jego dotyk sprawiał, żepoluzował się zaciśnięty supeł w moim brzuchu.Cały dzień czekałam na tę chwilę.Chociaż trudnomi było wytrzymać wiszące między nami napięcie, myśl o tym, że moglibyśmy być z dala odsiebie,; była równie nieznośna.Kiedyś będziemy tylko we dwoje, powiedziałam do siebie.Kiedyśuciekniemy od cheszwanu, wojny, upadłych aniołów i Nefilów.Kiedyś.Tylko ja i on.- Dowiedziałam się czegoś interesującego - rzuciłam, po czym opowiedziałam Patchowi omłodszym bracie Blakely'ego i o wzorowej frekwencji przyjaciela Hanka na meczach futbolowych.Patch uniósł daszek czapki i spojrzał mi w oczy.- Dobra robota, aniele.- Wyglądało na to, że jest pod wrażeniem.- Co dalej?- W piątek wieczorem pójdziemy na mecz.- Myślisz, że Blakely nie ucieknie na nasz widok?- Twoja obecność na meczu go nie zdziwi, a ja będę przebrany.Złapiemy go i wywieziemy domojego domu nieopodal jeziora Sebago.O tej porze roku nikogo tam nie ma.Na nasze szczęście ina nieszczęście Blakely'ego.Zmuszę go, żeby opowiedział mi o prototypach i o tym, gdzie jewytwarza, a potem znajdziemy sposób, żeby je unieszkodliwić.Kiedy będzie już po wszystkim, niespuszczę go z oka.To będzie koniec jego eksperymentów z diabelską mocą.- Muszę cię ostrzec.Marcie myśli, że będzie brata udział w jego przesłuchaniu.Patch uniósł brwi.- Musiałam jej to obiecać w zamian za ujawnienie informacji o Blakelym - wyjaśniłam.- Złożyłaś przysięgę, że ją ze sobą zabierzesz? - zapytał Patch.- Nie.- A masz skrupuły?- Nie.- Przygryzłam wargę.- Może - zamilkłam.- No dobrze, tak! Tak, mam skrupuły.Jeżeliolejemy Marcie, przez cały wieczór będę miała wyrzuty sumienia.Dzisiaj rano okłamałam ją prostow oczy i przez cały dzień nie mogłam myśleć o niczym innym.Patch, ja teraz z nią mieszkam.Muszę z nią rozmawiać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]