[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do zasobów ¿ywnoœci nie dodawali p³odów ziemi.Upra­wiali wprawdzie ma³epoletka koniczyny, ale to by³o wszyst­ko.G³Ã³wnym zajêciem mê¿czyzn, pozapolowaniem i rybo­³Ã³wstwem, by³a ciesio³ka.Z grubych bali budowali domy,rzeŸbili s³upy totemiczne, z pojedynczych desek zbijali boki skrzynek, którerzeŸbili i ozdabiali, z pni dr¹¿yli ³odzie, wyrabiali drewniane maski, mebledomowe i wszelkiego rodzaju naczynia.Choæ nie mieli metalu na siekiery czypity, walili wielkie cedry, rozszczepiali je na deski i nie znaj¹c zastosowaniakota transportowali je morzem do swoich wsi, gdzie budowali z nich du¿e,wielorodzinne domy.Mieli bardzo pomys³owe i zadziwiaj¹co sprytne narzêdzia.Umieli precyzyjnie ³upaæ k³ody na deski, ogrom­nych pni drzewnych u¿ywali jakobelek noœnych domu, umieli wi¹zaæ bale ko³kami wbijanymi w ukoœnie dr¹¿oneotwory, tak ¿e na zewn¹trz nie pozostawa³ ¿aden œlad, a z pojedynczych cedrówbudowali ³odzie na kilkadziesi¹t osób zdatne do ¿eglugi po otwartym morzu.Ichegzotycznej, œmia³ej sztuki nie przewy¿sza sztuka ¿adnego innego ludupierwotnego.Kultura wybrze¿a pó³nocno-zachodniego upad³a w drugiej po³owie ubieg³egostulecia.Bezpoœrednia znajomoœæ ¿ywej cywilizacji na tym terenie ogranicza siêdo plemion opisa­nych w poprzednim pokoleniu, a szczegó³owo znamy tylko kulturêKwakiutlów z Wyspy Vancouver.Dlatego opis tej kultury bêdzie raczej opisemkultury Kwakiutlów, uzupe³­niony kontrastowymi szczegó³ami z ¿ycia innychplemion i wspomnieniami starców, którzy niegdyœ brali udzia³ w tym, co dziœjest ju¿ cywilizacj¹ minion¹.Jak wiêkszoœæ Indian amerykañskich, poza Indianami z pueblówpo³udniowo-zachodnich, plemiona wybrze¿a pó³nocno-zachodniego mia³y cechydionizyjskie.Ostatecz­nym celem obrzêdów religijnych by³a ekstaza [84Przedstawienia tajemnych bractw opisane s¹ w: Boas l.].G³Ã³wny tancerz,przynajmniej w kulminacyjnym punkcie tañca, powinien by³ dojœæ do ca³kowitegozapamiêtania i prze¿ywaæ inne ¿ycie.Powinien toczyæ pianê z ust, gwa³towniedr¿eæ i czyniæ to, co w normalnym stanie uznano by za straszne.Niektórychtancerzy uwi¹zywano na czterech linach, które trzymano mocno, aby w swymszaleñstwie nie mogli wy­rz¹dziæ szkód nie do naprawienia.W pieœniach s³awi¹to szaleñstwo jako objaw nadprzyrodzony:Dar ducha, który zabija rozum w cz³owieku,O prawdziwy, o nadludzki przyjacielu [85 Taniec Ludo¿ercy, ibidem, s.437-462,500-544.], przestrasza ludzi.Dar ducha, który zabija rozum w cz³owieku,O prawdziwy, o nadludzki przyjacielu, rozprasza ludziw tym domu [86 To znaczy, ¿e uciekaj¹ oni w pop³ochu.].W czasie tej pieœni tañcz¹cy trzyma w d³oniach roz¿arzone wêgle.Bawi siê nimibeztrosko.Wk³ada je do ust, rzuca miêdzy zgromadzonych, parz¹c ich ipodpalaj¹c stroje z kory cedrowej.Kiedy tañcz¹ tancerze NiedŸwiedzia, chórœpiewa:W strasznym jest gniewie ten wielki nadludzki.Pochwyci ludzi, poniesie,umêczy.Po¿re ich ca³ych ze skór¹ i koœæmi, zmia¿d¿y koœæ z miêsem zêbami [87Ibidem, 513, 467.].Tancerze, którzy pomylili siê w tañcu, musz¹ paœæ jak nie¿ywi, a uosabiaj¹cyNiedŸwiedzia rzucaj¹ siê i rozrywaj¹ ich w strzêpy.Czasami by³o to tylkoudawanie, ale zgodnie z tradycyjnymi naukami by³y i b³êdy, za które karanobezlitoœnie.Na wielkich uroczystoœciach tancerze w tañcu NiedŸwiedzia ubranibyli w czarne skóry niedŸwiedzie, a na mniejsze okazje przybierali rêce w skóryz przednich ³ap niedŸwiedzia ze wszystkimi pazurami.Tañczyli wokó³ og­niska,rozdrapuj¹c ziemiê i naœladuj¹c ruchy rozwœcieczo­nych niedŸwiedzi, podczas gdyzgromadzeni œpiewali:Gdzie skryæ siê mamy przed tym niedŸwiedziem,pêdz¹cym doko³a œwiata?Pod ziemiê wpe³zn¹æ! Ziemi¹ plecy zakryæ,aby ten wielki, ten okropny niedŸwiedŸz pó³nocnej strony œwiata nas nie znalaz³ [88 Ibidem, 459.].Tañce te wykonywane by³y przez cz³onków bractw re­ligijnych.Jednostkiwprowadzali do bractwa obdarzeni nadprzyrodzon¹ moc¹ opiekunowie tych bractw.Prze¿ycie spotkania z nadprzyrodzonym duchem by³o bliskie prze­¿yciu wizji, tojest prze¿yciu, które w tak licznych rejonach Ameryki Pó³nocnej dawa³oinicjowanemu - poszcz¹cemu w odosobnieniu i czêsto torturuj¹cemu siê - duchaopie­kuñczego, który póŸniej pomaga³ mu przez cale ¿ycie.Na wybrze¿upó³nocno-zachodnim osobiste spotkanie z du­chem sta³o siê aktem formalnym, poprostu pewnym sposobem sformu³owania prawa wst¹pienia do po¿¹danego tajemnegobractwa.Ale w miarê jak wizja stawa³a siê czcz¹ form¹, zaczêto k³aœæ nacisk naboskie szaleñstwo ci¹¿¹ce jako obowi¹zek na tym, który móg³ osi¹gn¹æ mocnadprzyrodzon¹.M³odzieniec z plemienia Kwakiutlów kandyduj¹cy na cz³onka któregoœ z bractwreligijnych zostawa³ porwany przez duchy i pozostawa³ sam w lesie przez jakiœczas -jak powiadano - zatrzymywa³y go istoty nadprzyrodzone.Poœci³, aby mieæwygl¹d cz³owieka wychudzonego, i przygotowywa³ siê do pokazu sza³u, który goczeka³ po powrocie.Ca³y obrzêd zimowy, wielka seria obrzêdów religijnychKwakiut­lów, poœwiêcony byt „ujarzmieniu" wtajemniczonego, który powraca³ pe³en„mocy, co niszczy rozum ludzki", i którego trzeba by³o sprowadziæ z powrotem dopoziomu egzystencji œwieckiej.Inicjacja tancerza Ludo¿ercy by³a szczególnie nastawiona na to, aby daæ wyrazdionizyjskim treœciom kultury wybrze¿a pó³nocno-zachodniego.U Kwakiutlówbractwo Ludo¿erców przewy¿sza³o rang¹ wszystkie inne bractwa.Cz³onkowie jegozajmowali najbardziej honorowe miejsca w czasie tañców zimowych.W czasieuczty, zanim Ludo¿ercy nie zaczêli jeœæ, inni musieli poczekaæ.Ludo¿ercêwyró¿nia³o spoœród cz³onków innych bractw religijnych upodobanie do ludzkiegomiêsa.Rzuca³ siê z wyszczerzonymi zêbami na widzów i odgryza³ im kawa³ki cia³az ramion.Jego taniec by³ tañcem cz³owieka oszala³ego, spragnionego „cia³a"specjalnie spreparowanego trupa, wnoszonego na wyci¹g­niêtych rêkach przezkobietê.Przy wielkich okazjach Ludo­¿erca zjada³ cia³a niewolników zabijanychw tym celu.Ludo¿erstwo Kwakiutlów by³o jak najdalsze od epikurejskiego kanibalizmu wieluplemion Oceanii czy zwy­czajowo faworyzowanego miêsa ludzkiego w jad³ospisiewielu plemion Afryki.Kwakiutlowie czuli niepokonan¹ odrazê do ludzkiego miêsa.Kiedy Ludo¿erca tañczy³, wzdrygaj¹c siê przed miêsem, które mia³ zjeœæ, chórœpiewa³ jego pieœñ:Zaraz jeœæ bêdêUpiornie blady.Zaraz jeœæ bêdê to, co mi dat Ludo¿ercaz Koñca Œwiata Na Pó³nocy [89 Ludo¿erca z Koñca Œwiata na Pó³nocy tonadprzyrodzony patron tancerza, w którego imieniu tañczy].Liczono kêsy, które Ludo¿erca gryz³ z ramion widzów, a sam bra³ œrodkiwymiotne, a¿ zwróci³ to, co zjad³.Czêsto ich nawet wcale nie po³yka³.O wielepowa¿niej ni¿ skalanie miêsem wygryzionym z ramion ¿ywych ludzi traktowanoskalanie miêsem sprepa­rowanych trupów niewolników zabitych na ceremonieludo­¿ercze.Potem przez cztery miesi¹ce Ludo¿erca by³ tabu.Pozostawa³ sam wma³ej sypialni, w g³êbi domu, a tancerz NiedŸwiedŸ pe³ni³ stra¿ pod jejdrzwiami [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •