[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nodon nakazał kobiecie gestem, żeby opuściła mostek, a Fuchs zasiadł w fotelu pilota i przyjrzał się pulpitowi sterowniczemu.Nie różnił się specjalnie od Starpowera czy innych statków.- Co z kapitanem? - spytała kobieta.Kapitan jęczał cicho, ale zaczął się poruszać.- Zostaw go - rzekł Fuchs.- Nic mu nie będzie.Wyszła, a Nodon zamknął za nią klapę.Kapitan wstał, potarł kark, po czym spojrzał tępo na Fuchsa siedzącego za sterami.- Co ty robisz, do jasnej cholery? - jęknął.- Próbuję uratować życie mojej żonie - odparł Fuchs, zwiększając przyspieszenie statku do maksymalnej wartości, czyli pół g.- To piractwo! - warknął kapitan.Fuchs obrócił się w fotelu pilota.- Tak - odparł twardo.- Piractwo.Od jakiegoś czasu mamy tego pod dostatkiem w przestrzeni.38- Co on zrobił? - Hector Wilcox nie wierzył własnym uszom.Żarski wyglądał na mocno zdumionego, gdy powtórzył:- Porwał Światła Lubbock.Leci z maksymalnym przyspieszeniem w stronę Ceres.Nasi kontrolerzy lotu kazali mu zwolnić, ale nie zwraca na nich uwagi.Wilcox opadł z powrotem na krzesło przy biurku.- Na Boga, ten człowiek dopuścił się aktu piractwa.- Na to wygląda - zgodził się ostrożnie Żarski.- Jak mówią nasi ludzie na Ceres, ktoś włamał się do magazynu Fuchsa i opróżnił go do gołych ścian.Zamordowano też jedną z pracujących tam osób.Kobietę.- Jego żonę?- Nie, pracownicę.Rozumie pan jednak, że Fuchs chce dotrzeć na Ceres jak najszybciej.- To nie może usprawiedliwiać piractwa - rzekł ponuro Wilcox.- Chcę, żeby nasi ludzie na Ceres aresztowali go.Żarski zamrugał, patrząc na swojego szefa.- To są kontrolerzy lotu, nie policjanci.- Wszystko jedno - odparł twardo Wilcox.- Nie pozwolę na takie traktowanie przepisów MUA.To kwestia zasad! Dianę Verwoerd spędziła większość poranka na szukaniu pluskiew w swoim apartamencie.Nic nie znalazła i to ją martwiło.Była pewna, że Humphries kazał założyć u niej posłuch.Skąd niby wiedziałby, co robiła? Nie znalazła jednak żadnych ukrytych mikrofonów, żadnych mikrokamer schowanych w kratkach wentylacyjnych, ani nigdzie indziej.Może Martin strzelał w ciemno, wspominając o Bandung Associates? Sądziła, że dość dobrze zatarła ślady, choć może nazywanie fikcyjnej firmy nazwą miasta, gdzie urodziła się jej matka, nie było najmądrzejsze.Wszystko jedno, uznała.Martin wie, że wyjęłam mu kilka niezłych asteroid, ale ma zamiar przymknąć na to oko - jeśli urodzę jego sklonowane dziecko.Zadrżała na samą myśl o umieszczeniu w jej łonie obcej istoty.To przypomina horrory o obcych najeźdźcach, które oglądaliśmy w dzieciństwie, pomyślała.Słyszała też przerażające, ponure opowieści o kobietach, które nosiły sklonowane płody.To nie przypominało ciąży z normalnym dzieckiem.Łożysko rozrastało się do tak monstrualnych rozmiarów, że kobieta często umierała przy porodzie.Racjonalna część jej umysłu dostrzegała jednak potencjalne plusy.Poza korzyściami finansowymi, mogę zdobyć jakąś władzę nad Martinem Humphriesem, powiedziała sobie.Matka jego klona.Dzięki temu znalazłabym się na szczególnej pozycji.Bardzo szczególnej.Może nawet dostanę się do zarządu, jeśli tylko rozegram tę partię jak trzeba.Jeśli tego dożyję, pomyślała, znów czując dreszcz.1 wtedy pomyślała o Harbinie.Odkryła, ze pod maską stalowych nerwów tkwi gorący wulkan.Jeśli tylko umiejętnie nim pokieruję, będzie podawał łapę, robił „zdechł pies” i wykonywał wszystkie inne sztuczki, jakie mu rozkażę robić.Dobrze mieć kogoś takiego przy sobie, pomyślała, zwłaszcza kiedy będę mieć do czynienia z Martinem po urodzeniu dziecka.Dziecko.Skrzywiła się na samą myśl, zadumała.Czy powinnam powiedzieć o tym Dorikowi? W końcu będę musiała.Ale jeszcze nie teraz.Jest zbyt zaborczy, taki macho nie zaakceptuje faktu, że noszę dziecko kogoś innego, a kocham się z nim.Muszę być bardzo ostrożna, gdy będę przekazywać mu tę nowinę.Spacerowała bez celu po mieszkaniu, rozmyślając, planując, gapiąc się na ściany i sufit, jakby oczekiwała, że zmaterializuje siłą woli elektroniczne pluskwy.Martin ją szpiegował, tego była pewna.Na pewno miał niezły ubaw, oglądając jej igraszki z Dorikiem.Z niechętnym westchnieniem doszła do wniosku, że musi poprosić jakiegoś eksperta o przejrzenie jej apartamentu.Problem w tym, przyznała w duchu, że wszyscy eksperci, których znam, to pracownicy HSS.Czy mogę ich zmusić, żeby wykonali tę pracę jak trzeba?I wtedy przyszło jej do głowy inne rozwiązanie.Doug Stavenger na pewno zna jakichś ekspertów wśród stałych mieszkańców Selene.Poprosi Douga o pomoc.Obaj kontrolerzy MU A czekali na powrót Fuchsa w jaskini, która służyła za salę recepcyjną portu kosmicznego na Ceres.Fuchs zostawił Światła Lubbock na orbicie dookoła asteroidy, oddając statek kapitanowi, po czym wsiadł do skoczka lecącego na powierzchnię.Obaj kontrolerzy opuścili swoje stanowiska w ciasnym centrum kontroli lotów MUA i poszli do sali recepcyjnej, by tam go przechwycić.Fuchs wyszedł z tunelu, gdzie było powietrze, łączącego skoczka z jaskinią z gołej skały.Starszy z kontrolerów, rudowłosa kobieta koło trzydziestki, ciesząca się powodzeniem wśród mężczyzn odwiedzających Pub, nerwowo odchrząknęła i odezwała się:- Panie Fuchs, MUA prosi, by oddał się pan w ręce władz w związku z zarzutem piractwa.Fuchs zignorował ją i ruszył tunelem prowadzącym do podziemnych kwater mieszkalnych.Kobieta rzuciła okiem na partnera, korpulentnego młodego człowieka o okrągłej twarzy, wysokim czole i długim kucyku opadającym aż na plecy.Oboje ruszyli za Fuchsem.- Panie Fuchs, proszę nie utrudniać - odezwał się mężczyzna.Szurając nogami po dnie tunelu i wzniecając całe chmury pyłu, Fuchs odparł:- Ależ ja państwu ułatwiam.Proszę odejść i zostawić mnie w spokoju.- Chwileczkę, panie Fuchs.- Nie mam zamiaru oddawać się w wasze ręce ani kogokolwiek innego.Proszę zostawić mnie w spokoju, zanim spotka was jakaś krzywda.Zatrzymali się tak nagle, że wirujące chmury pyłu otoczyły ich aż do kolan.Fuchs nadal podążał tunelem, spiesząc do swojego mieszkania i żony.Nie był już przepełnioną wściekłością, wyjącą marionetką, rzucaną na wszystkie strony przez Martina Humphriesa.Wściekłość nadal w nim tkwiła, ale był już chłodny jak lód, opanowany, wyrachowany.Spędził wiele godzin podczas lotu na Ceres kalkulując, planując, przygotowując się.Teraz dokładnie wiedział, co zrobić.Nikt nie pilnował drzwi.Lars otworzył je drżącymi rękami.W pokoju siedziała przy biurku Amanda; jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia.- Lars! Nikt mi nie powiedział, że przyleciałeś!Zerwała się z krzesła i zarzuciła mu ręce na szyję.- Wszystko w porządku? - spytał, pocałowawszy ją.- Nikt nie próbował cię skrzywdzić?- Nic mi nie jest, Lars - odparła.- A co u ciebie? - MUA oskarżyła mnie o piractwo.Pewnie chcą, żebym wrócił do Selene na rozprawę.Pokiwała ponuro głową.- Tak, przysłali mi wiadomość na ten temat.Lars, nie musiałeś porywać tego statku.Nic mi się nie stało.Mimo wszystko zdołał się do niej uśmiechnąć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]