[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nicky, czy sądzisz, że pięć kostiumów bikini mi wystarczy?Jaką wartość ma teraz zjedzony przez mole kostium kąpielowy lady J.? - myślała ze wściekłością Imogena, rozczesując splątane włosy.Przynajmniej raz jej twarz była blada, wyzierały z niej tylko wielkie szare oczy.Wzięła troszkę różu Cable, ale starła go natychmiast, widząc w lustrze twarz klowna.Odnalazła Nicky’ego i Cable w pokoju, w którym wszystko było purpurowe - dywan, zasłony i każdy centymetr ściany nie przysłoniętej przez półki z książkami i obrazy.Nawet fortepian miał czerwoną wykładzinę, a stojący w rogu ogromny wypchany niedźwiedź nosił purpurowy mundur pułkowy.- Och, jaki boski pokój - westchnęła Imogena.Cable popatrzyła na nią zaskoczona.- Tak uważasz? To gust Matta, nie mój.Mieszkał tu już od roku, zanim się wprowadziłam, zdążył więc narozrabiać.Cholery można dostać, chcąc utrzymać tu porządek - dodała, wskazując na papierzyska spiętrzone na biurku oraz sterty książek i czasopism porozrzucanych, gdzie się tylko dało.Na jednym z foteli leżał rozwalony basset, który zamerdał ogonem, ale nie pofatygował się, by wstać, na kanapie zaś pochrapywał cicho potężny, bardzo wysoki mężczyzna.- Grał w pokera przez całą noc - wyjaśniła kwaśno Cable.- Śpi tutaj od chwili, gdy wrócił o wpół do dwunastej przed południem.- Kopnęła go w żebra, bynajmniej nie delikatnie.- Hej, Obłomow, obudź się!Mężczyzna stęknął i zakrył twarz poduszką.- On śpi nawet na stojąco - powiedziała Cable.- Wielokrotnie widywałam na przyjęciach, jak stoi oparty na jednej nodze niczym koń czekający cierpliwie, by ktoś zechciał zaprowadzić go do stajni.Mężczyzna zdjął z twarzy poduszkę i otworzył jedno nabiegłe krwią oko.- Przestań jazgotać, na miłość boską.Jestem na urlopie.Mam prawo spać, kiedy mi się żywnie podoba.- Nie w towarzystwie - odparła Cable.Otworzył drugie oko.- Hej, dzieciaki! - Ziewnął, nie zadając sobie nawet trudu, by przysłonić usta ręką.Imogena nie mogła się nadziwić, czemu tak piękna dziewczyna związała się z tak brzydkim mężczyzną.Twarz miał zmęczoną, oczy ciemne, o ciężkich powiekach, opadających w kącikach ku dołowi, na głowie dawno nie strzyżoną grzywę w różnych odcieniach koloru blond.Wstał i otrząsnął się jak pies.Na tle olśniewającej urody Nicky’ego wydawał się okropnie zaniedbany.Poza tym dręczyło ją niejasne uczucie, że gdzieś go już widziała.- Jak się masz, Nicky?- Przydałby mu się mały drink - odpowiedziała za niego Cable.- Tak jak i nam wszystkim.- Dobra, idź i przynieś mi Alka Seltzer.- Wyglądasz raczej kiepsko - zauważył Nicky.- Popełniłeś w nocy jakieś morderstwo? Mart wyciągnął z kieszeni na biodrach spory plik banknotów.- Za to będziemy sobie mogli kupić parę ślimaków.Nicky wyszczerzył zęby w uśmiechu.- Pójdę pomóc Cable przy lodzie.- Przynieś przy okazji wieczorną gazetę - krzyknął za nim Mart.- Chcę zobaczyć, który koń wygrał o trzeciej trzydzieści.Odwrócił się do Imogeny i przyjrzawszy się jej leniwie, obdarzył ją nagle zaskakująco sympatycznym uśmiechem.- Przyjechałaś z Leeds i cała jesteś pokryta pyłem węglowym, tak? Byłem tam tylko raz, to okropnie brudne miejsce.Wydawało mi się, że zostałem strącony do piekła.Imogena zachichotała.- Okolica, w której mieszkam, jest naprawdę piękna.Podoba mi się twoje mieszkanie.- Podejdź, pokażę ci widok z niego.Zbliżył się do okna i rozsunął zasłony.Światła Londynu rozbłysły przed ich oczyma.- To Big Ben, to katedra Westminster, tam budynek Shella.W pogodny dzień możesz stąd zobaczyć Margaret Thatcher.Ma również miły głos, pomyślała Imogena, mówi wolno, z lekkim irlandzkim akcentem.Ostatecznie chyba nie jest wcale taki brzydki, po prostu różni się wyglądem od innych ludzi.Usiłowała przez cały czas przypomnieć sobie, gdzie go już widziała.- Czego się napijesz, ślicznotko? Whisky, dżinu czy czegoś innego?- Och, poproszę whisky i bardzo dużo wody.- Usiadła na poręczy fotela obok psa i pogłaskała go po uszach.- Jak się wabi?- Basil.Nigdy nie kupuj sobie basseta.Zdominuje twoje życie.- Możesz to powtórzyć jeszcze raz - wtrąciła Cable, wchodząc z Nickym do pokoju i niosąc wiaderko z lodem.- Na czas, kiedy nas nie będzie, czeka na niego w lodówce tona befsztyków.- To nie jego żołądek mnie martwi - powiedział Matt, wrzucając pięć tabletek Alka Seltzer do szklanki z wodą i przyglądając się, jak musują - lecz jego dusza.Chyba poproszę ojca O’Malleya, żeby go odwiedzał podczas naszej nieobecności.Czy przysłano moją korektę? - spytał Cable.- Mniej więcej godzinę temu.Leży tam, na stole.Powiedzieli, że możesz wnieść telefonicznie poprawki dziś wieczorem.Matt opróżnił szklankę do połowy i skrzywił się.Podniósł ze stołu długie wąskie kartki papieru gazetowego i zaczął czytać.- Kogo wziąłeś na widelec w tym tygodniu?- Lekarzy - odpowiedział Matt - i nie będą tym zachwyceni.- Skreślił długopisem kilka słów, potem coś dopisał.Nagle Imogenę olśniło.- Nie jesteś chyba tym Matthew 0’Connorem? Matt spojrzał na nią.- Dzisiaj nie jestem tego całkiem pewien.- Ależ ty jesteś wspaniały! - zająknęła się Imogena.- Uwielbiam twoją książkę o Parneblu.Stale jest do niej kolejka w bibliotece.Zawsze czytam twoje artykuły w prasie.Wszyscy czytamy, nawet mój ojciec uważa, że jesteś zabawny.- I to naprawdę coś mówi - wtrącił Nicky.- Niewiele jest rzeczy, które potrafią rozśmieszyć naszego pastora.- Czy to nie jest miłe? - w głosie Cahle zabrzmiały ledwie dosłyszalne ostre nutki.- Wreszcie masz wielbicielkę, Matt.Jesteś szczęśliwy?- Bardzo - odpowiedział Matt widząc rumieniec na twarzy Imogeny i posyłając jej uspokajający uśmiech.- To manna niebieska dla moich uszu, kochanie.- Pewnie przez całą drogę do Prowansji będziecie truć o Prouście - powiedziała Cahle.- Byłaby to miła odmiana - odgryzł się Matt.Imogena nie mogła wprost uwierzyć.Nicky i Matthew 0’Connor w tej samej paczce co ona! Można się było spodziewać, że lada moment ze stojącego zegara szafkowego wyskoczy Jackie Kennedy lub Mick Jagger.- O której jutro ruszamy?- Prom odpływa o jedenastej.Powinniśmy wyjechać z domu przed ósmą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •