[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chcia³ porozmawiaæ z samymProfesorem od Chrupek Sharpa, który tak wczu³ siê w rolê, ¿e ca³a ta historiaza³ama³a go psychicznie.Potem polecieliby do Nowego Jorku, ¿eby pogadaæ zludŸmi od marketingu.Mia³y to byæ prawie dwa tygodnie w bostoñskim hoteluRitz-Carlton i w nowojorskim UN Plaza, dwa tygodnie, które Vic i Roger spêdz¹jak na szpilkach, przetrawiaj¹c na bie¿¹co efekty swych zabiegów i jak zastarych dobrych czasów urz¹dzaj¹c burze mózgów.Roger mia³ nadziejê zmontowaæ wten sposób kontrofensywê, która zada bobu staremu Sharpowi i jego smarkaczowi.Zamiast jechaæ do Cleveland z podgolonymi karkami przygotowanymi na spadaj¹ceostrze gilotyny, pojawi¹ siê tam z gotowymi planami batalii maj¹cej na celuodwrócenie skutków afery z Zingersami.Takie by³y za³o¿enia teoretyczne.Obajjednak zdawali sobie sprawê, ¿e szansê maj¹ raczej nik³e.Vic mia³ te¿ inne problemy.Od jakichœ oœmiu miesiêcy czu³, ¿e miêdzy nim a¿on¹ coœ zaczyna, siê powoli psuæ, ¿e oddalaj¹ siê od siebie.Kocha³ j¹ wci¹¿,a Tada wprost uwielbia³, ale sytuacja z trochê niepokoj¹cej zrobi³a siêzupe³nie z³a, i przeczuwa³, ¿e jeœli tak to zostawi, bêdzie jeszcze gorzej.Tapodró¿, wielka wyprawa z Bostonu przez Nowy Jork do Cleveland, trafiaj¹ca siêakurat w okresie, kiedy powinni wiêcej ze sob¹ przebywaæ, robiæ coœ wspólnie,nie by³a mo¿e najlepszym pomys³em.Kiedy ostatnio przyjrza³ siê twarzy Donny,dostrzeg³ coœ obcego czaj¹cego siê pod jej p³aszczyznami, za³amaniami iob³oœciami.Nocami, kiedy nie móg³ zasn¹æ, a ostatnio takich nocy by³o coraz wiêcej, niedawa³o mu spokoju pytanie, czy wziê³a sobie kochanka.Nie sypiali ju¿ ze sob¹zbyt czêsto, to fakt.Czy to zrobi³a? Mia³ nadziejê, ¿e nie.Nie mia³ jednak pewnoœci.I nie chcia³ jej mieæ.Ba³ siê, ¿e gdyby jej nabra³,ich ma³¿eñstwo by siê rozpad³o.Nadal nie widzia³ poza Donn¹ œwiata,pozama³¿eñskiej przygody nigdy nawet nie rozwa¿a³, i wiele móg³by ¿oniewybaczyæ, ale nie przyprawiania rogów pod jego w³asnym dachem.Nikt nie chcenosiæ takich rogów: wyrastaj¹ z uszu i dzieciaki œmiej¹ siê na ulicy z takiegoœmiesznego mê¿czyzny.A on.- Co mówisz? - b¹kn¹³, otrz¹saj¹c siê z zadumy.- Nie dos³ysza³em, Rog.- Powiedzia³em: "Te cholerne czerwone chrupki".W cudzys³owie.To dok³adniemoje s³owa.- Tak - mrukn¹³ Vic.- Wypijê za nie.Roger uniós³ swoj¹ szklanicê pilsnera.- No to w górê serca - powiedzia³.Vic wypi³.Jakiœ tydzieñ po tej nieweso³ej rozmowie Vica z Rogerem Gary Pervier siedzia³na zachwaszczonym trawniku, maj¹c za sob¹ swój dom i Wzgórze Siedmiu Dêbów,przed sob¹ zaœ Drogê Miejsk¹ Nr 3, i popija³ œrubokrêta, na który w dwudziestupiêciu procent sk³ada³ siê mro¿ony sok pomarañczowy Bird's Eye, a wsiedemdziesiêciu piêciu wódka Popov.Siedzia³ w cieniu wi¹zu przechodz¹cegoostatnie stadia szerz¹cej siê w okolicy holenderskiej choroby tego gatunkudrzew, pod ty³kiem mia³ postrzêpione taœmy nabytego w systemie sprzeda¿ywysy³kowej Searsa i Roebucka zniszczonego krzese³ka ogrodowego.Pi³ popova, bopopov by³ tani.Zaopatrzy³ siê w jego solidny zapas podczas swego ostatniegowypadu po trunek do New Hampshire, gdzie gorza³a by³a tañsza.W Maine popov te¿by³ tani, ale jednak ciut dro¿szy ni¿ w New Hampshire, stanie, który s³yn¹³ ztego, co najlepsze w ¿yciu - z dobrej loterii stanowej, taniej gorza³y, tanichpapierosów i atrakcji turystycznych w rodzaju Santa's Village i Six-Gun City.New Hampshire by³o wspania³ym miejscem.Ogrodowe krzese³ko wbija³o siê powolinogami w zapuszczony trawnik, wyciskaj¹c w darni g³êbokie do³y.Dom zatrawnikiem równie¿ chyli³ siê ku upadkowi; by³a to szara, ob³a¿¹ca z farbyrudera z zapadniêtym dachem.Okiennice trzyma³y siê na s³owo honoru.Krzywykomin czepia³ siê nieba jak pijany p³otu.U niektórych ga³êzi dogorywaj¹cegowi¹zu do tej pory dynda³y bezw³adnie gonty zerwane poprzedniej zimy przezostatni¹ wielk¹ burzê."Nie jest to Tad¿ Mahal - mawia³ czasami Gary - ale jana to sram".W ten piekielnie upalny póŸnoczerwcowy dzieñ Gary mia³ ju¿ porz¹dnie w czubie.Nie by³ to u niego stan zbytnio odbiegaj¹cy od normy.Gówno go obchodzi³o, czyistnieje jakiœ Roger Breakstone.Gówno go obchodzi³o, czy istnieje jakiœ VicTrenton.Gówno go obchodzi³o, czy istnieje jakaœ Donna Trenton, a gdyby nawetj¹ zna³, to gówno by go obchodzi³o, ¿e dru¿yna goœci trafia pi³kami w jejrêkawicê.Zna³ tylko Camberów i ich psa Cujo, rodzinê mieszkaj¹c¹ na wzgórzu,przy koñcu Drogi Miejskiej Nr 3.Lubi³ sobie popiæ z Joem Camberem i choæ dosyæmgliœcie, to jednak zdawa³ sobie sprawê, ¿e Joe Camber przeby³ ju¿ porz¹dnykawa³ek drogi do alkoholizmu.By³a to droga, któr¹ Gary sam od dawna wytrwalekroczy³.- Zwyczajny pijanica, ale ja na to sram! - zwierzy³ siê ptakom i dachówkom natoczonym chorob¹ wi¹zie.Poci¹gn¹³ ze szklaneczki.Pierdn¹³.Pacn¹³ jakiegoœrobala.S³oñce i cieñ cêtkowa³y mu twarz.W wysokim zielsku za domem ledwo by³owidaæ wypatroszone wraki samochodów.Bluszcz rosn¹cy po zachodniej stronie domuniewiarygodnie siê rozpleni³ i wybuja³, niemal przykrywaj¹c budynek.Spoœródchaszczy wyziera³o tylko jedno okno, które skrzy³o siê w s³oneczne dni niczymbrudny diament.Przed dwoma laty Gary w pijackim szale dŸwign¹³ biurko stoj¹cew jednym z pokoi na piêtrze i wyrzuci³ je przez okno - teraz nie pamiêta³ ju¿dlaczego.PóŸniej w³asnorêcznie wstawi³ wybite szyby, bo kiedy nadesz³a zima,cug siê robi³ taki, ¿e ma³o jaj nie urwa³o, ale biurko nadal le¿a³o dok³adnietam, gdzie spad³o.Jedna wysuniêta szuflada stercza³a z niego jak wywalonyjêzyk.W 1944 Gary Pervier, podówczas dwudziestolatek, w pojedynkê zdoby³ niemieckibunkier we Francji, a dokonawszy tego Wyczynu, poprowadzi³ niedobitki swojegooddzia³u jeszcze dziesiêæ mil dalej i dopiero tam pad³ podczas szar¿y nagniazdo karabinów maszynowych, ugodzony szeœcioma pociskami.Zosta³ za tonagrodzony przez wdziêczn¹ ojczyznê najwy¿szym odznaczeniem, DistinguishedService Cross.W 1968 kaza³ Buddy'emu Torgesonowi z Castle Falls przerobiæmedal na popielniczkê.Buddy w³asnym uszom nie wierzy³.Gary powiedzia³ muwtedy, ¿e kaza³by go przerobiæ na muszlê klozetow¹, ¿eby móg³ w niego (i naniego) sraæ, ale jest za ma³y.Buddy rozpowiedzia³ tê historiê, i mo¿e Gary'emuo to w³aœnie chodzi³o - a mo¿e nie.Tak czy inaczej, okoliczni hipisi oszaleli z podziwu.W lecie szeœædziesi¹tegoósmego wiêkszoœæ z nich siedzia³a ze swoimi nadzianymi rodzicami na wakacjach wLakes Region, odpoczywaj¹c przed rozpoczynaj¹cym siê we wrzeœniu rokiemszkolnym.Potem mieli wróciæ do college'ów - zapewne po to, by podj¹æ dalszestudia nad Protestem, Piwkiem i Piczk¹
[ Pobierz całość w formacie PDF ]