[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kobieta postała jeszcze chwilę, odwróciła się i podeszła do lady.To była Margie.Przemknęłam za jej plecami, wyszłam na deptak i wezwałam Lulę.Była całkiem niedaleko.Podniosła głowę, kiedy pager się włączył.Machnęłam do niej.Zbliżyła się ciężkim truchtem.- Co jest?- Pamiętasz, jak ci opowiadałam o Margie, przyjaciółce Maxine?- To ta, co jej odcięli palec.- Właśnie.Stoi przy ladzie.- W tym Point Pleasant jednak się spotyka masę ludzi.Margie odebrała od faceta zza lady wielkie pudło i ruszyła ku bocznym drzwiom, które prowadziły na ulicę.Skręciła w prawo.Odprowadziłyśmy ją wzrokiem.Potem pomaszerowałyśmy w tym samym kierunku - Lula o parę metrów za nią, a ja za Lula.Margie skręciła w następną ulicę, przeszła jeszcze kawałek i znikneła w szeregowym domku.Zajęłyśmy pozycję i odczekałyśmy chwilę, ale Margie się nie pojawiła.Dom był parterowy i miał niewielki ganeczek.Budynki obok wyglądały identycznie.Małe parkingi.Samochody stały po obu stronach ulicy.Nie byłyśmy dobrze przygotowane do czynności śledczych.Przyjechałyśmy do Point Pleasant samochodem, który zwracał na siebie uwagę.Jedynym moim pocieszeniem był fakt, że nawet gdybyśmy miały bardziej przeciętny pojazd, i tak nie miałybyśmy gdzie zaparkować.- Czyli uważasz, że ta Margie jest tu z Maxine.I może mamuśką Maxine - odezwała się.Lula.- Tak.Problem w tym, że nie wiem, czy Maxine jest w domu.- Mogłabym wystąpić jako dystrybutorka Avonu.- Matka Maxine cię pozna, jeśli tam jest.- Pozna nas także, jak dłużej postoimy na środku ulicy.Fakt.- Dobrze, powiem ci, co zrobimy.Sprawdzimy, czy Maxine jest w domu.Jeśli nie, usiądziemy sobie z Margie, pooglądamy telewizję i zaczekamy, aż Maxine się pojawi.- Dobry plan.Mam wejść od frontu czy od tym?- Od tyłu.- I pewnie nie chcesz, żebym strzelała.- Strzelanie to nie jest moje ulubione zajęcie.Lula ruszyła na tyły domu, a ja podeszłam do drzwi frontowych.Zapukałam dwa razy.Otworzyła Margie.Na mój widok drgnęła.- Cześć - powiedziałam.- Szukam Maxine.- Nie ma jej.- Czy mogę wejść i sprawdzić to na własne oczy?Za plecami Margie pojawiła się matka Maxine.- Kto to? - zaciągnęła się papierosem i wypuściła dym nosem jak smok.- Chryste, to znowu ty! Zaczynasz się robić upierdliwa.Lula nadeszła od strony kuchni.- Mam nadzieję, że nikomu nie przeszkadzam.Drzwi były otwarte.- O Jezu! - mruknęła pani Nowicki.- I jeszcze ta.Na podłodze leżało puste pudło, a obok niego stała lampa.- Wygrałaś to w salonie gier? - spytała Lula.- Będzie stała w mojej sypialni - wyjaśniła Margie.- Dwadzieścia siedem tysięcy punktów.Wczoraj Maxine wygrała frytkownicę.- Wygrałyśmy wszystko, co jest w tym domu - dodała pani Nowicki.- Gdzie jest Maxine? - spytałam.- Miała parę spraw do załatwienia.Lula usiadła na kanapie i wzięła pilota.- Więc na nią zaczekamy.Mogę pooglądać telewizję, prawda?- Tak się nie robi - warknęła pani Nowicki.- Nie można wchodzić ludziom do domu i zachowywać się jak u siebie.- Można, można - zapewniła ją Lula cynicznie.- Jesteśmy łowcami nagród.Wolno nam wszystko.Chroni nas takie debilne prawo, ustanowione w 1869 roku, kiedy ludzie nie mieli o niczym pojęcia.- Czy to prawda? - zwróciła się do mnie pani Nowicki.- Hm, to prawo nie dotyczy kontroli nad pilotem - przyznałam uczciwie.- Ale daje nam masę przywilejów, kiedy dochodzi do pościgu i aresztowania.Od strony podjazdu dobiegł nas chrzęst żwiru.Margie i pani Nowicki wymieniły spojrzenia.- To Maxine, tak? - spytałam.- Wszystko zepsujecie - mruknęła pani Nowicki.- Tak to ładnie zaplanowałyśmy, a wy wszystko zepsujecie.- My? Lepiej spójrzcie na siebie.Jedna została oskalpowana, drugiej ktoś obciął palec.W Trenton znaleziono martwą sprzedawczynię.A wam się zachciewa głupich zabaw!- To nie takie proste - powiedziała Margie.- Jeszcze nie możemy wyjechać.Oni muszą nam zapłacić.Na zewnątrz trzasnęły zamykane drzwiczki samochodu i pani Nowicki podskoczyła.- Maxine! - ryknęła.Lula trąciła ją biodrem.Pani Nowicki straciła równowagę i upadła na kanapę, a Lula usiadła na niej.- Wiem, że ona na mnie nawrzeszczy, jeśli cię zabiję - wyjaśniła.- Więc posiedzę sobie tylko, dopóki nie umilkniesz.- Nie mogę oddychać - zipnęła pani Nowicki.- Może byś przeszła na dietę?Margie wyglądała jak schwytane w pułapkę zwierzę, ale nie była zdecydowana, czy powinna krzyknąć, czy rzucić się do ucieczki.- Siedź - rozwiązałam jej wątpliwości, wyciągnęłam z torebki wielką puszkę pieprzu w aerozolu i potrząsnęłam nią, by się upewnić, czy coś w niej zostało.- Nie ruszaj się, bo wszystko skomplikujesz.Kiedy Maxine weszła do pokoju, ja byłam ukryta za drzwiami, ale Lula, siedząca na pani Nowicki, znajdowała się na widoku w całej okazałości.- Się ma - powiedziała do Maxine.- Kurde - mruknęła Maxine.Odwróciła się na pięcie i zrobiła krok ku drzwiom.Zatrzasnęłam je i wymierzyłam w nią puszkę.- Stój! Nie zmuszaj mnie, żebym tego użyła.Maxine cofnęła się i uniosła obie ręce do góry.- Zejdź ze mnie, ty wielorybie - warknęła pani Nowicki.Przy pasku szortów miałam kajdanki.Podałam je Luli i kazałam, żeby skuła Maxine.- Przykro mi to zrobić - powiedziałam.- Nie jesteś oskarżona o nic poważnego.Jeśli będziesz ze mną współpracować, może nawet cię nie wsadzą.- Nie martwię się o to, że mnie wsadzą - mruknęła Maxine - tylko o to, że mi dadzą w czapę.Lula podeszła do niej z kajdankami.W tej samej chwili, bez ostrzeżenia, frontowe i tylne drzwi otworzyły się z trzaskiem i do środka wpadła Joyce Barnhardt.Miała na sobie czarny kombinezon z napisem “łowca nagród” i wymachiwała pistoletem.Towarzyszyły jej trzy kobiety, ubrane tak jak ona, uzbrojone jak cała armia.Wrzeszczały na całe gardło i robiły takie skoki na ugiętych nogach jak policjanci na filmach.Nowa lampa Margie upadła i rozbiła się z trzaskiem.Margie, Maxine i pani Nowicki zaczęły się miotać po mieszkaniu, krzycząc: “O nie!” i “Ratunku!”, a także “Nie strzelać!” Lula padła za kanapę i skuliła się tak, jak to tylko możliwe w wykonaniu stukilowej kobiety.A ja wrzeszczałam na nie, żeby przestały wrzeszczeć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]