[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A miała wtedy przed sobą jeszcze ponad pięćdziesiąt lat!Marta nie tylko przestała się odżywiać, zadowalając się ssaniem owoców czy cukierków, ale praktycznie przestała spać.Na próżno zmieniali się leczący ją lekarze.Radzono się wszystkich praktykujących w dolinie: w Chateauneuf, Hauterives, Saint-Uze, Saint-Vallier, a nawet i lekarzy z innych regionów, jak na przykład Saint-Sorlinen-Valloire, a także słynnego doktora zSaint-Peray w Ardeche.- Patrzcie tylko, co to się porobiło z moją malutką! - biadoliła mamaRobin.- A przecież nie zrobiła nic złego! - oburzał się ojciec.Po jakimś czasie lekarze przestali się nią interesować.Jeśli pacjentka nie jadła, nieuchronnie musiała umrzeć! Była to kwestia tygodni, miesiąca może.Jej sprawa zostałaby wtedy uregulowana i nie mówiono by więcej o mało ważnej paralityczce z Równiny.Oczywiście jej śmierć urządzałaby wiele osób, a rodzice, starzejący się tyleż z utrudzenia, co z troski, przestaliby się martwić o los kaleki po ich śmierci.Mama źle już znosiła parne dni lata, które jak mówiła „burzyły w niej żółć”.,biedna mamunia, żaliła się Marta.Jakie to okrutne, nawet szklanki wody nie móc podać tym, których się kocha!”Szklanki wody! W 1928 r.Marta przestała również i pić.Zupełny brak pragnienia i łaknienia.Ten nowy etap anoreksji, tym razem definitywny, zaczął się połączonymi z krwotokiem, kolejnymi problemami żołądkowymi, o których wspomina raport medyczny.W tych warunkach łatwo zrozumieć, dlaczego żołądek nie przyjmował już niczego.W raporcie zapisano:„Normalnie, jak podaje chora, wypija ona trzy do czterech razy na dzień kilka kropli kawy, za każdym razem nie więcej niż pojemność naparstka.Zatrzymuje płyn przez chwilę w ustach, ale nie może go przełknąć.W końcu przyjmuje go, nie podejmując - jak twierdzi - wysiłku przełykania.W piątki język przesuwa się w głąb jamy ustnej”.Matka próbowała jeszcze wkładać jej do ust cząstkę pomarańczy, którą Marta starała się wyssać, ale na próżno.Później zrezygnowała.W żaden sposób nie można było przełamać braku odruchu przełykania.Celem tego złożonego cyklu pracy mięśni jest przesunięcie pokarmu do gardła, później do przełyku, przy jednoczesnym zamknięciu krtani, przez którą dostaje się powietrze do płuc.Tą odruchową czynnością zawiaduje układ nerwowy mieszczący się w rdzeniu kręgowym.U Marty zamarły wszelkie funkcje przyswajania pokarmów.Wbrew temu, co niekiedy pisano, także i w encyklopediach, Marta Robin nigdy nie ślubowała postu.Nawet gdyby miała taki zamiar, jej spowiednicy nie pozwoliliby na to, a zawsze była im całkowicie posłuszna.Nie.Nie mogła przełykać niczego, z wyjątkiem konsekrowanej hostii, co wydawało się niezrozumiałe i tajemnicze.Ale czy dochodziło wtedy do przełykania?Świadkowie utrzymują coś zupełnie innego.Hostia była jakby „wsysana”, o czym przyjdzie nam jeszcze mówić.Choć nie mogła ani jeść, ani pić, to jednak odczuwała prawdziwe katusze pragnienia.„Zły duch próbuje mnie pokonać za pomocą pragnienia, które odczuwam w straszny i wyjątkowo silny sposób, staje się to prawdziwą torturą.A kiedy przynoszą mi coś do picia, czuję taki wstręt, że muszę sobie gwałt zadawać”.Koniec z kawą w naparstkowych ilościach.Zwilżano jej tylko wargi i jamę ustną, żeby język nie przyklejał się do podniebienia i żeby mogła mówić.Jak zobaczymy w drugiej części książki, brak łaknienia jest zjawiskiem spotykanym u niektórych mistyków, a nawet i agnostyków, o czym zapewne wiedzieli bardziej światli z jej lekarzy.W wielkie zakłopotanie wprawiała ich jednak prawie całkowita utrata zdolności do spania.Marta sypiała już mało przed 1928 r.Teraz nie będzie spała prawie wcale.Dane jej więc będzie znosić wszystkie te cierpienia bez dobroczynnego nocnego odpoczynku.Noc i dzień przestały dla niej istnieć, żyje jakby poza czasem.Przyjęła to nowe doświadczenie jako udział w Męce Pańskiej, pamiętając smutne wymówki, jakie czynił Chrystus apostołom śpiącym w noc poprzedzającą Wielki Piątek, kiedy On doświadczał strachu przed śmiercią.Od tej chwili Marta będzie czuwała w dzień i w nocy.„Włączając się bez reszty w całe życie modlitwy, uwielbienia i miłości, będące udziałem Jezusa, Króla i Zbawiciela, wszystko bez wyjątku oddajęBogu, paląc w Nim, z Jezusem przez Maryję, wszystkie siły mojej słabości, wykraczające poza tak wąskie granice ludzkiej odporności na ból; jestem zupełnie przekonana, że moja ofiara całopalna wzbija się do nieba, doTrójcy Świętej, niczym czysty i gorący płomień, na odkupienie świata i jego nieustanne postępowanie w miłości, świętości i jedności.Pośród najokrutniejszych i najsurowszych cierpień duszy, serca i ciała, zanurzam się więc w fali miłości”.Ale jakie noce ducha przejdzie i na jakież próby moralne będzie wystawiona, zanim nacieszy się obecnością swego Oblubieńca! Wtedy, w latach 1925-1928, opuszczona była przez wszystkich, prawie nikt jej nie odwiedzał, ludzi mieli dosyć wiecznie chorej, która nie chciała umierać!Jej brat Henri, trzydziestodwuletni posępny i dziki wieśniak, ciągle kawaler, odstraszał ewentualnych gości.Przestał przychodzić nawet proboszcz z Chateauneuf.- Po kiego licha przyłazi tutaj ten księżulo? - burczał Henri.W obawie przed jakimś nieszczęściem, bo chłopak był agresywny, Marta poprosiła księdza Faure’a, żeby przestał przychodzić do niej z cotygodniowąKomunią św.- jedynym jej pokrzepieniem.Ponieważ nie odważyła się powiedzieć mu, iż jego wizyty irytowały brata, ksiądz, niczego nie rozumiejąc, poczuł się dotknięty.Jeanne Bonneton, która zaklinała go, żeby poszedł do Moilles, odpowiedział sucho:- Nie, Jeanne.Ona jest po prostu pyszałkowata!W gruncie rzeczy nie martwił się specjalnie, że nie będzie musiał jej oglądać.„To wszystko zupełnie mnie przerasta” przyznał kiedyś dziewczętom z kościelnej asysty, krzepkim chłopkom bez problemów, z którymi aż miło było pracować, i które nie kręciły nosem na Boże dary, jakie dane nam jest spożywać!W czasie, kiedy Marta zaczynała żyć w izolacji, szczęśliwie odwiedzili ją dwaj ważni goście: brat Maria-Bernard i brat Jean.Kapucyni ci zamierzali obejść domostwa w Chateauneuf, głosząc rekolekcje.Na początek udali się więc na probostwo, żeby zapoznać się z problemami parafii.Ksiądz Faure nie ukrywał przypadku Marty Robin ani tego, że nie mógł już jej odwiedzać.BratMaria-Bernard postanowił jednak udać się na Równinę.Powrócił zbudowany.Był specjalistą od św.Teresy z Lisieux, opublikował właśnie o niej książkę zatytułowaną Message nomeau (Nowe przesłanie).Nic więc dziwnego, że Marta oczarowała go prostotą swojej świętości.Po zejściu do Chateauneuf oświadczył proboszczowi:- Ależ ksiądz ma tam prawdziwą świętą!- Świętą? - proboszczowi aż dech zaparło.- Ksiądz jej zwyczajnie nie zna!Słowo „święta” padło po raz pierwszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •