[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zresztą nie zastanawiałem się — człowiek to, czy nie! Po prostu istota rozumna.Podszedłem i położyłem rękę na wysokim czole.Rysy twarzy także były wyraźnie ludzkie.Oczy, usta, uszy, nos.Ręce, nogi, tułów.Zdawało się, że była to wierna kopia człowieka, choć ludzkimi wydawały się tylko oczy.Co robić? Co mu jest? Jak mogę mu pomóc? Mało brakowało, a wziąłbym go na ręce i zaniósł do łazika, żeby natychmiast przetransportować do instytutu.Ale w porę się opamiętałem.Po pierwsze — atmosfera.Właz do tego pomieszczenia, kajuty czy kabiny sterowniczej był otwarty.Całkiem możliwe, że istota oddychała właśnie takim powietrzem, jakie było na planecie.Ale ono jest przecież bardzo mało podobne do naszego.Może się zdarzyć, że jeden haust ziemskiego powietrza — i nie będzie kogo ratować.Po drugie, jeszcze jeden fotel.Nie wiedziałem, czy jest tutaj drugi członek załogi.Jeśli zaś jest, to żyje czy nie? Ślad jednogąsienicowy łazika nasuwał myśl, że powinna być druga istota.Zrobiłbym teraz wszystko, co potrzeba, nie wiedziałem tylko właściwie co.Obejrzeć statek? Teraz byłem pewien, że jest to statek kosmiczny.Ale jak mu mimo wszystko pomóc? Rzuciłem się w jedną stronę, w drugą, omal nie strąciłem karafki z wodą, stojącej na statywie… i zatrzymałem się.Dobrze.Statki kosmiczne, przedstawiciele innych cywilizacji, bardzo podobni do nas, komputer wciąż wygrywający barwne gamy — wszystko to możliwe.Przynajmniej dla mnie.Przecież nigdy nie spotkałem obcych przybyszów, jak zresztą inni ludzie na Ziemi… Ale… ale ta pospolita, zwyczajna, zbyt już ludzka karafka z wodą.Szklana karafka, podobna do tej, która stała w hallu naszego instytutu.Brakowało tylko numeru inwentarzowego!— Pić — powiedziała istota.Jasne.Jeśli jest karafka z wodą, dlaczego nie miałaby powiedzieć najczystszym językiem rosyjskim: „Daj no, mój drogi, napić się wody!”Spokojnie wziąłem karafkę do rąk, woda nawet zabulgotała w niej tak jakoś swojsko i podniosłem ją do ust człowieka.Teraz już na pewno: człowieka! Ten jednak nie otworzył ust.Musiałem włożyć dużo wysiłku, żeby rozsunąć ściśnięte żuchwy i wlać do ust trochę wody.Człowiek był nieprzytomny.Jak wobec tego mógł poprosić o wodę?Postawiłem karafkę na miejsce i rozejrzałem się raz jeszcze.Żadnego innego wyjścia stąd nie było; Do tego pomieszczenia można było dostać się tylko w jeden jedyny sposób: przez ten sam właz, który nawet trudno nazwać wejściem.— Dziękuję — powiedział człowiek.— Pomóż jeszcze…— Jak? Jak ci pomóc?Tak jak przedtem, oczy człowieka były otwarte.A mimo to leżał nieprzytomny.W każdym razie nie ruszał się.I mówił nie otwierając ust.W porządku.Przeżyjemy.Telepatia! Przekazywanie myśli bezpośrednio z mózgu do mózgu.Nawet w tym, co najbardziej tajemnicze jest pewien porządek, który uspokaja, a w każdym razie sprawia, że niepojęte staje się do przyjęcia.Zaraz powie, pomyślałem, że zepsuła się dysza lub reflektor fotonowy silnika i poprosi o pomoc.Oczekiwałem nawet odpowiedzi na swoje nie wypowiedziane głośno myśli.Ale odpowiedzi nie było.Człowiek nie powiedział nic więcej.— Ilu was tu jest? — zapytałem.— Dwóch? Więcej? Co to za urządzenie? Statek kosmiczny? Wiecie chociaż, że znajdujecie się na Ziemi?Mogłem zadawać te pytania w nieskończoność.Sam potrzebowałem pomocy.Nie wiedziałem, co robić.Ale przecież gdzieś tu niedaleko jest już łazik Strokina.W tym przypadku pomóc mógł mi wyłącznie on.6Do swojego łazika wróciłem na czas.Maszyna Strokina właśnie się zbliżała.Zatrzymała się.Jeszcze chwila i Walery zjawił się przede mną.Miał na sobie taki sam kombinezon i maskę tlenową jak ja.— No? — spytał niecierpliwie.— Co się dzieje?— Przypuszczam, że jest to statek kosmiczny — odpowiedziałem.— Wewnątrz znajduje się człowiek.Nawet poprosił mnie o wodę, chociaż jest nieprzytomny.— Czy ty wiesz, co mówisz? — zdumiał się Strokin.— Komputer naszego instytutu stworzył matematyczny model tej planety.I nagle najspokojniej na świecie na matematycznym modelu ląduje statek kosmiczny przybyszów z obcych planet!— Nie wiem, czy lądował najspokojniej na świecie czy nie, ale istota znajdująca się wewnątrz niego potrzebuje pomocy.Tu kończy się ślad mojego łazika.Możesz zrobić krok naprzód i sam wszystko sprawdzić.Strokin zrobił krok.Po pięciu minutach wrócił.— Okazuje się, że masz rację.Tylko, że ich statek znajduje się nie na „podopiecznej”, to jest nie na „Pięknej”.— Co to znaczy?Zamiast odpowiedzi Strokin zaproponował:— Wprowadźmy tam jeden łazik i niech on określi kilka parametrów planety, a my zajmiemy się tą człekokształtną istotą.— Człowiekiem — poprawiłem.Propozycja Strokina była dobra.Tak też zrobiliśmy.Moja maszyna zgodnie ze standardowym programem zajęła się badaniem planety, która, jak mi się teraz wydawało, rzeczywiście wyraźnie odróżniała się od „Pięknej”.Ale jak mogliśmy pomóc temu człowiekowi? Walery okazał się bardziej bystry ode mnie.Zabrał ze sobą awaryjną apteczkę.— Czyżbyś zamierzał leczyć go ziemskimi lekarstwami? — zapytałem.— Nie, nie zamierzam.Ale warto spróbować ustalić, co się z nim stało.— Jak to zrobisz? Przecież nic o nim nie wiemy.— To wymyśl coś innego.— Trzeba natychmiast zawieźć go do naszego instytutu A tam niech juz oni się sami martwią.Długo jeszcze rozwodziłem się na temat możliwości naukowych naszego instytutu i innych organizacji naukowych miasta, w tym również medycznych.Strokin słuchał mnie jednym uchem, to przykładając dłoń do czoła człowieka, to osłuchując go.Oczywiście, próbował określić, czy bije serce tej istoty.— Szkoda — powiedział w końcu.— Nie ma żadnej nadziei?— Szkoda, że nie możemy przetransportować go do naszego instytutu.— Ale dlaczego? — krzyknąłem i nagle zrozumiałem wszystko.Nie! Przecie? to wszystko Istnieje tylko w naszym mózgu.Przecież to tylko model, stworzony przez centrum obliczeniowe naszego instytutu badawczego Nic nie zdołamy stąd wywieźć, tak samo jak i przywieźć tutaj.I żadnych szkodliwych odpadów produkcji przemysłowej także się nie przerzuci.I nie zostaną stworzone niezwykłe synchrofazotrony.— Wracaj natychmiast.Aleksieju — powiedział Strokin — Opowiedz tam wszystko szczegółowo Potrzebny jest tuta] doświadczony lekarz.Wierzę, że znajdą takiego, i ze zgodzi się odwiedzić nasz siódmy model.Nie miałem ochoty zostawiać Strokina samego Ale innego wyjścia chyba rzeczywiście nie było.— Pospiesz się, Aleksy — powiedział Stiokin.— Wszystko zrozumiałem Zrobię.Weź tylko pod uwagę, że mimo wszystko powiedział do mnie kilka słów— Dobrze, wezmę to pod uwagę.A ty nie zapomnij poinformować, że wszystko to dzieje się nie na naszym modelu Gdzie, nie wiem — ale na pewno nie na naszym modelu.Pędziłem swoim łazikiem do punktu wyjścia z modelu matematycznego.Parametry planety, na której pozostał Strokin, rzeczywiście wyraźnie różniły się od naszej „podopiecznej” Miała mniejsze rozmiary i inny skład atmosfery, który prawie nadawał się do oddychania dla człowieka.Zawierała tylko trochę mniej tlenu, niż ziemska.7Okazało się, że czekano juz na mój powrót.Do hangaru zbiegł się prawie cały instytut, przynajmniej wszyscy potrzebni mi teraz ludzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •