[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego uczucia do Hesper zawsze zjawiały się w takich niewygodnych kombinacjach i bardzo go to męczyło.- Od frontu - powtórzyła Hesper, a w jej głosie słychać było wyćwiczony ton obojętnej złośliwości.- A na jakiej podstawie założyłeś, że ta część pozbawionego cech charakterystycznych terenu jest „frontem”?- Na podstawie drzwi.Mamy tylko jedne drzwi, więc są to drzwi frontowe.- Nie.Gdybyśmy mieli dwoje drzwi, jedne można by ewentualnie nazwać frontowymi, a drugie tylnymi, ale drugich nie ma, więc to po prostu drzwi.- Jej spojrzenie powędrowało do góry.- Tak beztrosko używasz słów.Słów z innego świata.Tutaj nic one nie znaczą.- Jej powieki trzepotały przez chwilę, rzęsy pociemniały od łez.- Wiesz, to mnie nie tylko denerwuje.To po prostu musi zaszkodzić twojej pracy.- Moją pracą jest badanie menów - odpowiedział.- Nie stworzenie nowego języka.Oczy Hesper się zamknęły.- Naprawdę nie widzę różnicy - powiedziała.Przez chwilę leżała bez ruchu, potem znów spojrzała prosto na niego.- Nie chcę tej rozmowy.Nie wiem, dlaczego ją zaczęłam.Przewińmy taśmę i puśćmy jeszcze raz.Tym razem będę żoną.Ty wejdziesz ze słowami: „kochanie, wróciłem!”, a ja zapytam, jak ci minął ranek.Taki zaczął tłumaczyć, że to właśnie jest scena z innego świata, która tutaj nic nie będzie znaczyć, ale jeszcze nie zakończył zdania, kiedy usłyszał otwieranie śluzy drzwi, a twarz Hesper skamieniała i zbladła.Sięgnęła po wiersz i wsunęła go pod przepasującą ją szarfę.Zanim zdołała wstać, pierwszy mene wszedł do ich sypialni.Taki przeszedł pod zasłoną, by zamknąć drzwi, zanim temperatura w domu wzrośnie.Zewnętrzne pomieszczenie pełne było kurzu, a ręce, które się do niego wyciągnęły, zostawiły brudne smugi na jego ubraniu i skórze.Naliczył ośmiu mene, fruwających wokół niego jak wielkie ćmy, ćmy wielkości ludzkich dzieci, ale o futrzanych, szczątkowych skrzydłach, korpusach jak klepsydry i patykowatych odnóżach.Tańczyli wokół niego na otwartej przestrzeni, zaglądali do szafek, strącali nagrania z jego biurka.Kiedy odwracali się plecami, widział symetryczne skupiska ciemnych punktów, znaczących ich skrzydła wzorem przypominającym ludzką twarz.Bardzo smutną twarz, ale bardzo wyraźną.Takiemu zawsze wydawała się męska, ale Hesper była innego zdania.Grupa, która pod przewodnictwem Hansa Mene wiele lat temu pierwsza nawiązała kontakt, rozważnie uznała, że twarze te zbyt trudno opisać, by wspominać o nich w raporcie.Dołączyli natomiast zdjęcia, by mówiły same za siebie.Być może pierwsi badacze zadawali to samo pytanie, co Hesper, kiedy Taki po raz pierwszy pokazał jej fotografie.Czy ta twarz naprawdę tam jest? Czy też jest to tylko dowód ludzkiej skłonności dostrzegania wszędzie wizerunków swoich twarzy? Hesper napisała wiersz zatytułowany „Kuchenny Bóg”, przytaczający prawdziwą historię kobiety żyjącej sto lat temu, która na przypalonej tortilli ujrzała wizerunek Chrystusa.„Czy oni też ją widzą?”, spytała Takiego, ale na razie nie było możliwości zadania takiego pytania żadnemu mene, nie było sposobu stwierdzenia, czy zareagowali szokiem lub zachwytem na widok twarzy pierwszych spotkanych ludzi, choć badania oczu mene sugerowały bardziej subtelną percepcję głębi, która mogła znacznie zniekształcać płaski wizerunek.Taki uważał, że zaledwie pół roku temu, oszacowanego jako Czas Podróży, w dniu, w którym Hesper powiedziała, że przyjedzie tu razem z nim, a on pomyślał, że to z miłości, także jej twarz się zmieniła.Przejrzeli wszystkie znane dotąd informacje o mene i twarz Hesper wyrażała wówczas czyste współczucie.- Jak to może być - spytała - że umie się latać, a potem traci się tę umiejętność? Wyrasta się z niej? Jak taka strata może wpłynąć na świadomość rasową gatunku?- To się wydarzyło tak dawno temu, że wątpię, żeby czuli tę stratę - odpowiedział.- Może uważają to za legendę, mit, w który nie należy wierzyć.Może nawet nie to.W pamięci gatunku nie zachował się żaden ślad.Nie zwróciła na niego uwagi.- Co za szkoda, że nie piszą wierszy - powiedziała.Teraz, gdy ze stoickim wyrazem twarzy dołączyła do Takiego, nie uważała ich już za tak romantyczny temat.Mene otoczyli ją, przesunęli dłońmi o palcach jak nitki po całym ciele, pod ubraniem.Jeden usiłował włożyć jej palec do ust, ale mocno zacisnęła wargi.Na brodzie miała kurz.Oczy wpatrywały się w Takiego.Oskarżycielsko? Prosząco? Czytanie w ludzkich spojrzeniach szło mu kiepsko.Odwrócił wzrok.W końcu mene się znudzili.Wyszli grupami, paru zostało, by pogrzebać w pudełkach w sypialni, wreszcie dołączyli do pozostałych i zostawili Hesper i Takiego.Hesper poszła się umyć na tyle dokładnie, na ile pozwalały ograniczone zapasy wody.Taki zmiatał pył, nim skończył, wróciła.Bez słowa pokazała mu pustą kasetkę na biżuterię.Cała biżuteria należała do jej matki.- Odbiorę, jak się ochłodzi - powiedział Taki.- Dziękuję.Zawsze zabierali rzeczy Hesper.Im większym obrzydzeniem ją przejmowali, obmacując ją, gmerając w jej rzeczach - a przed ich zwinnymi paluszkami nie można było zamknąć drzwi, nawet gdyby Taki się zgodził je zamykać, a nie zgadzał się - tym bardziej zdawała się ich fascynować.Dotykali jej dwa razy częściej niż Takiego i o wiele bardziej natarczywie.Zabierali jej biżuterię, wiersze, listy, wszystko, co było jej najbardziej drogie, a Taki uważał, choć tak naprawdę było o wiele za wcześnie, żeby wysnuwać jakiekolwiek teorie, że mene odczytywali coś z tych przedmiotów.Pierwsi badacze uznali, że mene komunikują się ze sobą wyłącznie na poziomie telepatycznym.Jeśli tak rzeczywiście było, to teoria Takiego nie była szczególnie przełomowa.Mene z pewnością nie cenili tych przedmiotów dla nich samych, Taki zawsze znajdował je potem porzucone w pyle po tej stronie wiszącego mostu.Fakt, że wszystko można było bez trudu odzyskać, nie wynagradzał Hesper poczucia inwazji.Przygotowała sobie napój i milcząc, mieszała go metalową rurką tkwiącą w przeciwpyłowej pokrywce.- Nie powinieneś na to pozwalać - odezwała się w końcu; Taki wiedział, że naprawdę starała się nie zaczynać znanej im rozmowy.Docenił ten wysiłek, choć jej kapitulacja go rozdrażniła.- Na tym polega moja praca - przypomniał jej.- Muszą mieć do nas dostęp.Obserwuję ich.Oni obserwują nas.Nie można nawiązać kontaktu, jeśli nie przebiega on w obie strony.- Pozwalasz im nas badać, ale dajesz im fałszywy obraz.Pozwalamy im wierzyć, że ludzie się sobie tak narzucają.Czy przyszło ci do głowy, że oni też mogą nas okłamywać? Jeśli tak, czego się o sobie nawzajem dowiemy?Taki wziął głęboki wdech.- Potrzeba prywatności może nie być tak typowa dla ludzi, jak sądzisz.Mógłbym ci wskazać wiele społeczności, które pozwalają na nią w bardzo niewielkim stopniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •