[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy jego tunel dotar³ do murów, fragmentœciany siê zapad³.A pozostali wtargnêli do œrodka przez szczelinê i wyciêliTemberinosów w pieñ.Goblin warkn¹³:— A jakieœ piêæ dni póŸniej ktoœ sobie wreszcie przypomnia³ o górnikach.— A innemu ktosiowi dopisa³o cholerne szczêœcie, ¿e mia³ tak dobregoprzyjaciela jak ja, któremu chcia³o siê kopaæ.Stary chcia³ zwyczajnie postawiænagrobek.Goblin jeszcze bardziej siê rozz³oœci³.— Wcale tak nie by³o.A prawda jest taka, ¿e tunel nigdy by siê nie zawali³,gdyby ten dwunogi przejrza³y psi rzyg nie gra³ w jedn¹ ze swoich g³upichgierek.Widzisz, prawie zapomnia³em.Nigdy nie odp³aci³em ci za tamto.Nigdynie powinieneœ wyci¹­gaæ tej sprawy, ty ludzka suszona œliwko.Cholera! Prawieci siê uda³o uciec i umrzeæ, zanim ci siê odp³aci³em.Wiedzia³em, ¿e o nicdobrego ci nie chodzi.Ten atak mia³eœ celowo, co?— Oczywiœcie ¿e tak, pomyleñcu.Korzystam z ka¿dej szansy, jaka siê trafi, byumrzeæ.Po to tylko, ¿ebyœ mnie wiêcej nie ¿ga³ w plecy.Chcesz spróbowaæ tegosamego? Uratowa³em twoj¹ dupê, a ty do mnie w ten sposób? Nie masz g³upca nadstarego g³upca.Proszê bardzo, zaczynaj, ty ³ysa ma³a ropucho.Mo¿e w ci¹guostatnich paru lat zrobi³em siê trochê wolniejszy, ale wci¹¿ jestem o trzykroki szybszy i dziesiêæ œwiate³ pochodni bardziej b³yskotliwy ni¿ jakiœ bia³yjak robak.— Ch³opcy! — warknê³am.— Dzieci! Mamy robotê do wy­konania.— Kiedy bylim³odzi i mieli doœæ energii, ¿eby k³Ã³ciæ siê przez ca³y czas, musieli ca³¹Kompaniê doprowadzaæ do szaleñstwa.— Od tej chwili wymazaniu ulegaj¹ rejestrywszystkiego, co wydarzy³o siê przed moimi narodzinami.Chodzi tylko o to,¿ebyœcie otworzyli mi tê dziurê, a ja potem przejdê na drug¹ stronê i zobaczê,co mamy dalej robiæ.Dwaj czarodzieje nie przestali warczeæ na siebie, mruczeæ pod nosem, groziæsobie nawzajem i podejmowaæ drobnych prób sabotowania pracy drugiego, jednakostatecznie zaprzêgli swe olbrzymie doœwiadczenie do poszerzania szczeliny.82Kiedy szczelina zosta³a poszerzona doœæ, aby mo¿na by³o przez ni¹ przejœæ,rozpêta³ siê krótki spór, kto ma z niej skorzys­taæ pierwszy.Zapanowa³apowszechna zgoda: „nie ja".Ale kiedy wreszcie przykucnê³am, aby ruszyæpomiêdzy cienie w nadziei, ¿e chocia¿ zdo³am zobaczyæ, co mnie po¿era, na kilkasekund przedtem, zanim zatrzasn¹ siê szczêki, kilku panów wykaza³o siê nagleszlachetnoœci¹ i rycerskoœci¹.Podejrzewam, ¿e nie bez znaczenia by³ fakt, i¿dwu spoœród nich, mianowicie £abêdŸ i Suvrin, nie pochodzi³o z szeregówKompanii.Goblin jêkn¹³:— Dobrze.Dobrze.Teraz sprawiacie, ¿e wychodzimy na jakieœ œwinie.ZejdŸcie miz drogi, wszyscy.— Ruszy³ naprzód.W sumie przecie¿ nawet nie musia³ siê schylaæ.Ja natomiast odrobinê pochyli³am g³owê, kiedy pod¹¿y³am w œlad za nim.Nie potrzebowa³am nikogo, kto by³by szlachetny i rycerski i kto poszed³by tamprzede mn¹.— Nie ma Boga ponad Boga — wymrucza³am.— Ogromne i Tajemne s¹ Jego Dzie³a.—Wesz³am ju¿ na piêæ stóp w g³¹b i wpad³am na Goblina, który te¿ zatrzyma³ siê,aby popatrzeæ.— Zak³adam, ¿e to jest ten golem-demon Shivetya.— Albo jego wstrêtny m³odszy braciszek.Murgen nie informowa³ mnie na bie¿¹co o stanie golema.Z ostatniego raportu najego temat wynika³o, ¿e znajdowa³ siê dok³adnie o jedno trzêsienie ziemi odobsuniêcia w bezdenn¹ otch³añ, wci¹¿ przyszpilony do wielkiego drewnianegotronu licznymi srebrnymi sztyletami.Zauwa¿y³am:— Wychodzi na to, ¿e tu równie¿ równina potrafi sama leczyæ swe rany.—Pochyli³am siê.Zawrotna otch³añ wci¹¿ by³a na swoim miejscu.£api¹c rów­nowagê, musia³am nachwilê przymkn¹æ oczy.Shivetya wci¹¿ trwa³ ponad ni¹, jednak œrednicaszczeliny nie dorównywa³a opisom Murgena.ZabliŸniaj¹ce siê krawêdzie zdo³a³ynawet nieco wyprostowaæ drewniany tron.Shivetyi nie grozi³o ju¿ bezpoœrednieniebezpieczeñstwo obsuniêcia.Teraz jego pozycja pozwala³a domniemywaæ, ¿e zakilka dziesiêcioleci zaryje nosem w kamienie posadzki, a drewniany tronprzygniecie go od góry.Wierzba £abêdŸ przy³¹czy³ siê do mnie.Od razu powiedzia³:— Ta rzecz nie poruszy³a siê nawet na odrobinê od ostatniego razu.Sprzeciwi³am siê:— Myœla³am, ¿e nic sobie nie potrafisz przypomnieæ.— Cokolwiek zrobili ci mali pierdziele, najwyraŸniej dzia³a.Potrafiê rozpoznaærzeczy, kiedy na nie patrzê.Goblin zwróci³ siê do £abêdzia:— Bior¹c pod uwagê, co mog³oby siê wydarzyæ, gdyby Shivetya zacz¹³ hasaæ sobieswobodnie, jego bezruch wydaje siê ca³kiem niez³ym rozwi¹zaniem.Nie uwa¿asz?— Potrafi³byœ trwaæ bez ruchu przez piêtnaœcie lat? Wtr¹ci³am siê:— On trwa w bezruchu znacznie d³u¿ej, £abêdŸ.Jest przykuty do tego tronu nasetki lat.Albo nawet na tysi¹ce [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •