[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czcząc spełnionych faktów kolejI zwycięzców chytre godła,Nie spostrzegła, że cześć siłyZa daleko ją zawiodła,I że z rąk jej rozbiór PolskiWziął chrzest misji apostolskiej.W pełnym świetle jej dochodzeńJasną gwiazdą lśni despotyzmI wychodzi czysto na wierzchTargowicy patryjotyzm.Gdyż Kościuszko to był wariat,Co buntował proletariat!I tak dalej.i tak dalej.Coraz śmielsze wnioski przędzieI, nicując dawne sądy,Nie powstrzyma się w zapędzie,Aż dowiedzie, że król HerodDobroczyńcą był dla sierot.kwiecień 1890Sztuczne kwiatyFabrykacja sztucznej floryZ wielką prawdą dziś oddajeRoślinnego świata wzoryI odmienne ich rodzaje.Każdy nawet kwiat najrzadszyNaśladuje zręcznie sztuka -Kto się dobrze nie przypatrzy,Bardzo łatwo się oszuka.I w poezji wdzięcznych kwiatachWzmógł się przemysł - gdyż je sztucznieWyrabiają na warsztatachWyzwolonych kunsztów ucznie.Odtwarzają nader wiernieUkład, barwę i kształt wszelki,Płatki koron, listki, ciernie,Nawet lśniące roś kropelki.Pierwszorzędnych firm wyroby,Posiadając wiele zalet,Służyć mogą do ozdobySalonowych dam toalet.Fabrykaty mocne, tanie,Pełne smaku i świeżości,Zasłużyły na uznanieEleganckiej publiczności.Znaczny zapas jest do zbyciaDoskonałych tych towarów -Nic im nie brak.oprócz życiaI poezji słodkich czarów!1894Niezabudki kwiecieNiezabudki wdzięczne kwiecieOna dała mi,Gdym anielskie żegnał dziecię,Ciche tłumiąc łzy.I mówiła, kryjąc twarz:- "Luby! wrócisz przecie?Ja cię czekam.wtedy daszNiezabudki kwiecie.Wszak mówiłeś, że me oczyJasne jak ten kwiat,Gdy się po nich łezka toczyW dziwny marzeń świat;Mego życia rajski sen,Wziąłeś sen uroczy -Bierz więc łzawy kwiatek ten,Pomnij na me oczy.Kiedy smutek cię przemoże,Gdy cię złamie ból -Porzuć góry, porzuć morze,Wracaj do tych pól.Ja jak teraz moje skrońNa twych piersiach złożę,Mej miłości czysta tońGłębsza niźli morze.Gdybyś długo błądził w świecieI po przejściu burzZnalazł dziś ci miłe dziecięW cichym grobie już -Idź, o luby, na mój gróbW noc miesięczną w lecie,Rzuć, spełniając dawny ślub,Niezabudki kwiecie".Odjechałem.Dnie mijały,Nadszedł smutku dzień;Wszystkie moje ideałyPierzchły jako cień,Jeden tylko wierny miZostał kwiatek mały,A z nim pamięć lepszych dni,Senne ideały.Życie lało gorzkie mętyW kielich duszy mej,A ja szedłem uśmiechnięty,Bo wierzyłem jej!Dwoje oczu, gwiazdek dwie,Jak talizman świętyProwadziło w przyszłość mnie,Szedłem uśmiechnięty.I ostatnie blaski złoteSnuła życia łódź.Gdym w niebieską wstąpił grotę,Echo rzekło: wróć!Więc rzuciłem wzrokiem w dal,Opuściłem grotę,I wędrując pośród fal,Snułem blaski złote.Raz, ach! śniłem sen proroczy,Że ją widzę tuż:Ma zamknięte martwo oczy,Wieniec z białych róż,Drżąca rączki trzyma w krzyż,Kwiaty wśród warkoczy -Więc spytałem: "Czemu drżyszI zamykasz oczy?"Nic nie rzekła, lecz z westchnieniemStopniała we mgle.Jam się zbudził z przerażeniemI wróżyłem źle;Ach, myślałem, ona toPrzyszła marnym cieniem,Osłonięta grobu mgłą,Żegnać mnie westchnieniem.Nigdy jej nie ujrzę zatem!.I ostatnia nić,Co wiązała mnie ze światem,Pękła.Mamże żyć?.Pójdę tylko na jej gróbW noc miesięczną latemI wypełnię dawny ślub,Co mnie wiąże z światem.Popędziłem jak szalony,Serce łamał ból.Gdym się zbliżał w znane strony,Do rodzinnych pól -Nad strumieniem, gdzie mi kwiatDała łzą zroszony,Powitałem wspomnień świat,Biegnąc jak szalony.Aż wtem nagle widzę dwojeNad zwierciadłem wód,Jak zrywają kwiaty moje,Kwiaty drogie wprzód;Dziewczę skryło swoje twarzW jego płaszcza zwoje,I widziałem, Boże skarz,Ich w uścisku dwoje!Jak statua LaokonaStoję słupem wciąż,A myśl dziwna, że to ona,Kąsa mnie jak wąż.Aż nareszcie, Boże skarz,Odchylił ramiona -Odwróciła swoje twarz -Ach!.to była ona!Wkrótce potem - ha, co chcecie,Kiedy za mąż szła,Prowadziłem rajskie dziecięDo kościoła.Ha!Tylko na pamięci znak,W noc miesięczną w lecie,Na weselu wpiąłem w frakNiezabudki kwiecie.Tak się skończył sen milutkiI ostatnia nić.Zwiędły kwiatek niezabudkiPrzestał w sercu żyć;Powróciłem w ciemne mgły,Unosząc swe smutki,I nie wierzę dziś już w snyAni w niezabudki!19 listopad 1867BławatekJaki to chłopiec niedobry!Tak mnie wciąż zbywa niegrzecznie,Muszę się gniewać na niego,Gniewać koniecznie.Niedawno wyrwał mi z rękiZerwany w polu bławatekI przypiął sobie do piersiSkradziony kwiatek.I jeszcze żartował ze mnie,Gdym się żaliła na psotę,Bo mówił, że ma coś więcejUkraść ochotę.Że oczy moje piękniejszeNiźli ten kwiatek niebieski,Że chce pić rosę z bławatków,A z oczów łezki.I mówił dalej niegrzeczny,Że mnie rodzicom ukradnie,Tak straszyć kogo, doprawdyŻe to nieładnie.Chciałabym gniewać się bardzo! -Nie widzieć więcej.ach! trudno;Wiem, że mnie samej bez niegoByłoby nudno.Ale go muszę ukarać,Podstępu na to użyję:Będę umyślnie płakała,Niech łezki pije!29 czerwiec 1868StokrotkiIJakże żałuję tej szczęśliwej pory,Kiedy stokrotki kwiatek pospolityZdał mi się w cudne ubranym koloryI budził w sercu dziecinne zachwyty,I kiedy długie majowe wieczorySpędzałem, patrząc w Jasnych ócz błękity,Cichego szczęścia pełen i pokory,Bijący sercem, a nigdy niesyty.A choć to było kwiecie takie skromne,Nigdym się z prawdą marzeń nie rachował,Bom miał rozkoszą serce nieprzytomne;I kiedym usta różane całował,Tom nic nie pragnął i nic nie żałował -I dziś drżę jeszcze, gdy tę chwilę wspomnę.IIPóźniej, ach, wiele kwiatów egzotycznychWidziałem, pełnych piękności i woni.Dużo heroin znałem poetycznych,Niosących uśmiech, łzy i serca w dłoni.A przecież żaden z tych kwiatów rozlicznychWspomnieniem szczęścia mnie teraz nie goni,I z tych postaci wzniosłych, eterycznych,Od melancholii żadna mnie nie broni!Bom się nie spotkał już z tym upojeniem,Co jedno drogę do szczęścia otwiera,Bez względu, czy jest prawdą, czy złudzeniem.Bez niego serce powoli zamieraI z ideałów blade maski zdziera,I żegna zwiędłe stokrotki westchnieniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •