[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W każdym razie są w dobrej komitywie, bo zawiózł ją do.no, zgadnij!- Nie mam pojęcia.- Do państwa Bako.Wichniewicz chlasnął dłonią w krawędź stołu.- Tego się nie spodziewałem.Czego ona tam szukała?- Po prostu doktora Bako.- Ciekawe.Przecież pani Bako już raz odprawiła ją z kwitkiem.- Widocznie bardzo jej zależy na tym spotkaniu.- Sprawdziłeś?Molnar uśmiechnął się wyrozumiale.- Człowieku, nie byłbym starym policjantem, gdybym nie poszedł do pani Bako w twoim imieniu.Powiedziałem, że nie chcesz jej narażać.Jednym słowem wymyśliłem dobrą bajeczkę, ale nie wiele od niej się dowiedziałem.Ona jest bardzo zastraszona.Powiedziała mi tylko, że pani Krystyna Hemerling przyprowadziła Hausnera jako dowód swej niewinności.Rozumiesz, Węgier samym wyglądem wzbudzający zaufanie.Ale pani Bako nie dała się nabrać, powtarzała w kółko, że mąż wyjechał w sprawach służbowych i do tej pory nie wrócił.Wichniewicz zabębnił palcami na krawędzi stolika.- To zastanawiające.- W jakim sensie?- Obala częściowo nasze przypuszczenia, że doktor Bako został aresztowany z jej powodu.Bo jak wytłumaczyć fakt, że powtórnie udała się do niego?- Może przez niego ma nadzieję znaleźć kontakt z waszą organizacją?- Tak.- powiedział Wichniewicz w zamyśleniu - to istotnie jedna z możliwości.Dopóki jednak nie będziemy wiedzieli, kto to jest Krystyna Hemerling, wszystko jest tylko domysłem.- Powolnym ruchem przysunął do siebie kieliszek z nie dopitym koniakiem i spojrzał pytająco: - To wszystko, czego się o niej dowiedziałeś?Komisarz uśmiechnął się tajemniczo.- O nie.Po wizycie u doktora Bako pojechali do Komitetu Polskiego, gdzie pani Hemerling starała się wyrobić papiery uchodźcy i pytała o możliwość zameldowania się w Budapeszcie.- O, to ciekawe - zawołał Wichniewicz.- Z jakim skutkiem?- Rozmawiałem z Banachowiczem.Powiedział mi, że uprzedzono go o jej obecności w Budapeszcie.- To ja to zrobiłem - wtrącił pośpiesznie Wichniewicz.- Domyśliłem się.Banachowicz wytłumaczył jej grzecznie, że starania o papiery powinna zacząć od przedstawienia ludzi, którzy mogliby poświadczyć jej tożsamość.Wtedy ona powołała się na ciebie.- Brawo.Widzisz, Tibi, jakie wzbudzam zaufanie.I jeszcze czego się o niej dowiedziałeś?- Resztę dnia poświęciła na zakupy.Odwiedziła najdroższe magazyny w okolicach Vaczi.Można więc sądzić, że jest dobrze nadziana.A jeżeli chodzi o perfumy, to używa "Mikado" Chanel.- Przymrużył porozumiewawczo oko i uśmiechnął się cierpko: - Powiedz, czy jesteś ze mnie zadowolony?- Niezupełnie - zażartował Wichniewicz.- Miałem nadzieję, że przy sposobności wylegitymujesz ją i przekonasz się, jakimi posługuje się dokumentami.Molnar rozłożył ręce, udając zakłopotanie:- Wybacz, nie otrzymałem od ciebie takiego polecenia.- W takim razie otrzymasz je obecnie.- Żartujesz.- Przeciwnie.O dziesiątej mam się z nią spotkać w "Bolero".Ty tymczasem będziesz uważnie pilnował, kiedy ona wyjdzie z baru, podejdziesz do niej i po prostu wylegitymujesz ją.Molnar oniemiał na chwilę.Potem spojrzał chłodno na Wichniewicza i zaśmiał się drwiąco.- Człowieku, cały dzień straciłem dla ciebie.Popełniłem już dwa przestępstwa: pierwsze, że w ogóle z tobą rozmawiam; drugie, że pracuję - jako policjant - przeciwko sobie, i jeszcze trzecie, bo dawno już powinienem cię wsadzić do paki.- Uniósł szklankę ze szprycerem i skinął w stronę Wichniewicza: - A tak szczerze mówiąc, to będziemy siedzieć razem.- Ale dostaniemy się na karty historii - zakpił dobrotliwie Wichniewicz.Zerknął na zegarek.- Na mnie już czas, Tibi.Zjaw się za pół godziny pod "Bolero".Liczę na ciebie.Molnar skrzywił się żartobliwie.- Stary, ty naprawdę za wiele ode mnie wymagasz.Wichniewicz posłał mu jeden ze swych najmilszych uśmiechów.- O tym będziemy mieli czas porozmawiać we wspólnej celi.Cześć! Czeka na mnie jedna z najciekawszych kobiet, jakie w życiu spotkałem.10Czekał już pół godziny.Siedział w kącie baru przy stoliku.Na sali w smugach zmieniających się świateł snuły się pary, przez kotarę ze złotego muślinu przenikały tony dwóch fortepianów.Znakomity duet "Dorrit and George" wybijał smętnie rytm modnego slow-foxa "So much ladies love you.", wprowadzając tańczących w nastrój błogiego rozmarzenia, a przy oblężonym barze barmanka Gabi rozlewała kolorowe alkohole do kryształowych kieliszków.Wypił już dwa koniaki, które lekko zamąciły mu w głowie.Teraz postanowił napić się kawy.Nie czekając na kelnera, podszedł do baru.- Podwójną czarną, Gabi - powiedział nieco markotnym głosem.Barmanka przymrużyła porozumiewawczo oko.- Nie przychodzi?- Taki już mój los - zażartował.- Całe życie czekam.I nie wiem na co.- Jeżeli to dama, która tu wczoraj była, to warto poczekać - uśmiechnęła się i podała mu kawę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •