[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wilson przyznał mu rację.– Więc jak to się dzieje? – zapytałem.– Teraz jest pora suszy.Kiedy zaczyna padać, rzeka na pewno wzbiera.Czy o to chodzi?– Chyba nie tylko.Moim zdaniem, obok jeziora jest tama – rzekł Hammond.McGrath uważnie go słuchał i domyślałem się, co kombinuje.Skoro w pobliżu była jakaś zapora, należało ją wysadzić.Nie słyszałem jednak nigdy o jej istnieniu, nie przypominałem sobie również, by figurowała na naszych – niedokładnych co prawda mapach.Ale Hammond myślał o czymś zupełnie innym.– Kontrolują poziom wody w jeziorze, ponieważ ulega on okresowym zmianom – mówił.– Dlatego jest im potrzebne ruchome molo.– Do czego zmierzasz?– Ono przypomina tratwę – odparł, po czym wskazał na motorówkę.– Ta łódź nie nadaje się do przeprawy, ale mogłaby holować pomost, na którym przewieziemy ludzi na drugi brzeg.Zaczynało mi coś świtać.– Zmieści się na nim tylko parę osób – stwierdziłem.– Ale moglibyśmy zbudować większą tratwę – ciągnął Hammond, coraz bardziej zapalony do swojego pomysłu.– Może znajdziemy więcej silników.– Przypuśćmy, że to się uda – powiedziałem.– A co zrobimy po drugiej stronie, nie mając środków transportu? Do Batandy daleka droga.– Do tego jeszcze nie doszedłem – przyznał z posępną miną.Rozejrzałem się wokół.Motorówka, pływający pomost, doczepiany silnik, mnóstwo paliwa, warsztat, wiele rąk do pracy, materiały.W głowie kłębiły mi się myśli i czułem narastające podniecenie.– Niech wszyscy się nad tym zastanowią – powiedziałem.– Ale na razie nie dzielcie się z nikim swoimi pomysłami.Wsiadłem do Land Rovera i popędziłem do stacji benzynowej.Drzwi kantoru były zamknięte.Sam Kironji wpuścił mnie do środka z wyraźną niechęcią.– Pan przyjechać, a teraz przychodzić oni wszyscy – stwierdził z goryczą.– Złodzieje! Pan mi nie powiedzieć, że iść wielki tłum.Oni kraść wszystko, co ja mieć.Kraść nawet co ja nie mieć.– Był rozżalony i zły.– Spokojnie, Sam.Myśmy ich tu nie przyprowadzili.Po prostu przyszli za nami.Słyszałeś, że wędrujący szpital ma magiczną moc.– To nie magia – stwierdził.– To złodziejstwo.Jak ja być spokojny? Jak ja to wytłumaczyć panu Obukwe?– Nie martw się.Pan Zimmerman wszystko wyjaśni, a spółka Lat-Am Oil będzie z ciebie bardzo zadowolona – zapewniłem go.Dostaniesz chyba premię.Masz jeszcze piwo?Kiedy otwierałem pustą lodówkę, wpatrywał się w blat biurka.Spojrzałem na ogołocone z towarów półki.Kironji podniósł wzrok.– Złodzieje! Ja to panu mówić! – oznajmił szyderczym tonem.Sięgnąwszy pod blat biurka wyjął stamtąd puszkę piwa i mówiąc „proszę” rzucił mi ją, jakby zawstydzony swą hojnością.Podziękowałem mu i rzekłem:– Masz tu jeszcze sporo towaru, Sam.– Kto jeść opony? – stwierdził z wyrzutem.– Albo akumulatory? Pan mi powiedzieć.Przysiadłem na skraju biurka.– Posłuchaj, Sam.Interesują mnie te beczki na paliwo, które magazynujesz tu obok stacji i nad jeziorem.– Pan chcieć je ukraść?– Oczywiście, że nie.Jaką mają pojemność?Znowu wlepił wzrok w blat biurka.– Czterdzieści dwa galony.– Brytyjskie?– Jak to? – zdziwił się.– Po prostu galony.Czterdzieści dwa galony brytyjskie, bo zapewne o nich mówił, równały się około pięćdziesięciu amerykańskim, czyli stu dziewięćdziesięciu litrom.Próbowałem odczytać napisy na jednej z beczek, ale była zbyt zardzewiała.– Sam, mam do ciebie wielką prośbę – powiedziałem.– Daj mi papier i coś do pisania, a potem wyjdź na chwilę z biura.Muszę wyliczyć i zaplanować parę rzeczy.Będę ci bardzo wdzięczny.Podał mi niechętnie blok firmowego papieru spółki Lat-Am i długopis.– Potem pan mi go oddać – oświadczył stanowczym tonem i ruszył do drzwi.– Zaczekaj chwilę – powiedziałem.– Ile waży pusta beczka?– Ja nie wiedzieć – odparł wzruszając ramionami.– Ona być dość ciężka.Na razie nie miało to większego znaczenia.– Ile ich tu masz?Znów wzruszył ramionami.– Za dużo.Nie przychodzić dostawy, ja wszystko zużywać.Teraz wiele pustych.– Na Boga, Sam! – żachnąłem się.– Za dużo mówisz! Ile ich jest?– Może tysiąc, może więcej – odparł.– Ja nigdy nie liczyć.– Dzięki – powiedziałem, robiąc pospieszne notatki.– A ta lodówka, Sam? Jak jest zasilana?– Ciągle pytania.Pan za wiele pytać.– Wskazał kciukiem za siebie.– Pan nie słyszeć? To prądnica!Przyzwyczaiłem się tak bardzo do jednostajnego warkotu generatora na platformie, że nie zwróciłem uwagi na ten, który wydawał nieco inny odgłos.– O, więc masz prądnicę.– No i co? Pan chcieć ją ukraść? – Machnął zrezygnowany ręką.– Pan ją wziąć.Pan Obukwe i tak już być na mnie wściekły.– Nie martw się – powiedziałem.– Nikt ci niczego nie ukradnie.Ale gdybym chciał ją kupić to co innego, prawda? Pracuję dla firmy British Electric.Może odsprzedałbyś nam tę prądnicę.– Pan płacić gotówkę?Roześmiałem się głośno.– Niezupełnie, ale w końcu dostaniesz swoje pieniądze – odrzekłem.– A teraz zostaw mnie na chwilę samego, dobrze?Zanim wyszedł, dopisał jeszcze do mojego rachunku jedną puszkę piwa.24Musiałem dokonać paru obliczeń.Chociaż my, Amerykanie, uważamy, że robimy zawsze wszystko najlepiej, stosowany w Europie system metryczny jest w istocie o wiele doskonalszy niż nasze skomplikowane jednostki miar.Przyjęli go nawet konserwatywni Brytyjczycy.O dziwo, również brytyjski galon jest wygodniejszy w użyciu niż amerykański, bo jest to dokładnie tyle co dziesięć funtów czystej wody, czyli cztery i pół litra.Wyliczyłem szybko, że w beczce zmieściłoby się jej około dwustu litrów.Przeprowadzałem wytrwale dalsze kalkulacje, wycinając nawet zardzewiałymi nożyczkami makietę z papieru.W końcu przeciągnąłem się i odłożywszy do szuflady pożyczony od Sama długopis, zajrzałem z nadzieją do lodówki, niczego tam jednak nie znalazłem.Potem ruszyłem pieszo nad jezioro.Znajdowało się niedaleko, a po drodze mogłem jeszcze trochę pomyśleć.Poszedłem prosto na molo, aby ponownie mu się przyjrzeć.Była to chybotliwa konstrukcja.Do kilku unoszących się na wodzie pustych beczek po nafcie przymocowano prymitywny pomost z pni.Wyglądał na bardzo sfatygowany i choć najwyraźniej przetrwał próbę czasu, wydawał się równie stabilny, jak wirujący bąk, który traci właśnie rozpęd [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •