[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Ktoś mnie śledzi – krzyknęła i odwróciła się wskazując nadjeżdżający od bramy samochód.– Wjechał za mną aż tutaj!– Nie denerwuj się – uspokoiłem ją, gdy samochód Brenta zatrzymał się pod domem.– Wiem, kto to jest.– Co się dzieje? – spytała.– Co to za ludzie? – Głos jej się łamał.– Co się stało z tatusiem?– O ile mi wiadomo, nic mu się nie stało.– Wziąłem ją pod rękę.– Chodź.Poszliśmy w stronę domu.Na widok Larry’ego przy telefonie w holu przystanęła na sekundę, a potem znów przyspieszyła kroku.Weszliśmy do gabinetu i podałem jej list leżący na biurku.– Chyba powinnaś to przeczytać.Spojrzała na mnie z niepokojem i dopiero potem popatrzyła na list.– To od tatusia – powiedziała i rozdarła kopertę.Zaczęła czytać; zmarszczyła brwi i twarz jej pobladła.– Ale ja nie.Ja nic nie rozumiem.Ja nie.– Co ci napisał?Bez słowa podała mi list, potem podeszła do okna i wyjrzała na zewnątrz.Obserwowałem ją przez chwilę, a potem zacząłem czytać:Moja najdroższa Penny,z powodów, których nie mogę wyjawić, muszę na pewien czas wyjechać.Nie zrobiłem nic złego, nie popełniłem żadnego przestępstwa, choć zapewne będą mi to zarzucać.Wszystkie swoje sprawy uporządkowałem i moja nieobecność nie pociągnie za sobą żadnych trudności finansowych.Wszystko również przygotowałem: gdybyś potrzebowała porady prawnej, zwracaj się do pana Veassey i firmy Michaelmore, Veasey i Templeton, w sprawach finansowych konsultuj się z panem Howardem z firmy Howard i Page.Obu uprzedziłem o takiej ewentualności.Nie wiem, jak długo będę musiał zostać.Zrezygnuj ze wszystkich prób odnalezienia mnie; będę Ci za to bardzo wdzięczny.Przede wszystkim, o ile to możliwe, nie angażuj w to policji.Zapewniam Cię raz jeszcze, że powody mojego wyjazdu są wyłącznie natury osobistej.Nic mi nie grozi, ponieważ opiekować się mną będzie mój stary przyjaciel Benson.Byłbym znacznie spokojniejszy, gdybyś możliwie jak najprędzej wyszła za Malcolma.Wiem, że go kochasz, i wiem, że on chce się z Tobą ożenić.Bardzo go szanuję za jego inteligencję i siłę charakteru.Nie pozwól, by sprawa biednej Gillian opóźniła realizację Waszych planów.Gdy już ustalicie datę ślubu, zamieść odpowiedni anons w „Timesie”.Jestem absolutnie pewien, że będziecie ze sobą bardzo szczęśliwi, jak również, że razem zapewnicie Gillian opiekę.Przepraszam za ten nagły wyjazd, ale tak będzie najlepiej dla nas wszystkich.Twój kochający ojciec,George.Podniosłem wzrok.– Bardzo mi przykro, Penny.– Nic z tego nie rozumiem – zawołała z rozpaczą.– Malcolm, powiedz, co się z nim dzieje?Przez chwilę stała tak nieruchomo, ale odsunęła się ode mnie, gdy usłyszała, jak dwa samochody niemal równocześnie zajechały pod dom.Wpatrywała się przez okno w mężczyzn tworzących coraz liczniejszą grupkę.– Co to za ludzie, powiedz? Zawiadomiłeś policję? Tatuś prosił, żeby tego nie robić.– Nie, nie zawiadomiłem policji – odparłem cicho.– Usiądź, mam ci bardzo dużo do powiedzenia.– Spojrzała na mnie zdumiona, zawahała się, ale siadła na fotelu za biurkiem.Ja też się zawahałem, nie wiedząc, od czego zacząć, zdecydowałem jednak, że najlepiej będzie zreferować jej wszystko jak najprościej i jak najszybciej.– Pracuję w firmie McCulloch i Ross.Mówiłem ci już, czym się ta firma zajmuje, i to, co ci powiedziałem, było prawdą.Moja firma robi wszystko to, o czym ci mówiłem, a w dodatku robi to znakomicie.Nasi klienci są z nas bardzo zadowoleni i tak też być powinno, zważywszy, jak dużo państwowych pieniędzy przeznacza się na nasze usługi.– Do czego zmierzasz?– McCulloch i Ross jest przykrywką dla pewnej dyskretnie działającej placówki rządowej, zajmującej się głównie sprawami gospodarczymi i przemysłowymi, ale tylko takimi, które mogą stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa.– Dla bezpieczeństwa państwa! Jesteś tajnym agentem? Szpiegiem?Roześmiałem się i podniosłem ręce.– Nie jestem szpiegiem.Żaden z nas nie jest romantycznym bohaterem, agentem oznaczonym numerem zaczynającym się na zero i upoważnionym do zadawania śmierci.Nic z tych rzeczy!– Ale obserwowałeś mojego ojca, śledziłeś go jak najzwyklejszy szpieg.– Narastał w niej gniew.– A ja byłam tylko środkiem prowadzącym do celu, tak? Przylgnąłeś do mnie po to, żeby go lepiej poznać?Mój uśmiech zgasł natychmiast.– Nie, skądże! Aż do wczoraj nic absolutnie o nim nie wiedziałem, a i teraz wiem niewiele.Wierz mi, że natknąłem się na to wszystko zupełnym przypadkiem.W jej głosie zabrzmiało niedowierzanie i pogarda [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •