[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tamten odpowiedział mu uśmiechem i przeczącym ruchem głowy.- A gdzie Kirt? - zapytał, starając się odwrócić uwagę od własnej osoby.Far zmarszczył brwi, jego dobry nastrój wyraźnie się kończył.- Poszedł spać, by trochę nerwy uspokoić.Bardzo mu się to przyda - odpowiedział z chmurną miną.- Nie cierpi Ziemi, co mnie bardzo martwi.Nigdy bym się tego nie spodziewał, zawsze robił na mnie wrażenie człowieka zrównoważonego, wszystkie jego przeprowadzane przed odlotem testy dały bardzo dobre wyniki.- Czy coś zaszło? - spytał Arin - siadając na wygodnej otomanie.- Historia zupełnie banalna.Pojechaliśmy na obiad do Bayville, Kirt sam prowadził wóz, zdawało się, że jest w normalnym nastroju.Zaszliśmy do restauracji Tempitona i przy wybieraniu potraw się zaczęło.Kirtowi nic nie odpowiadało, domagał się do każdej potrawy obszernego komentarza: z czego to jest i jak jest przyrządzone, aż wreszcie zamówił makaron z sosem pomidorowym, co oczywiście czekającego cierpliwie kelnera wcale nie natchnęło entuzjazmem.Ale to dopiero był początek.Potem przyszło jakieś duże towarzystwo bardzo młodych ludzi, rozsiadło się przy sąsiednich stolikach.Przypuszczam, że byli wśród nich jacyś abnegaci czy bitnicy, jak takich wyróżniających się ubraniem i zachowaniem tutaj na Ziemi nazywają, ale zachowywali się zupełnie przyzwoicie i zabawiali się tylko w swoim własnym towarzystwie.Kirt nie szczędził jadowitych uwag pod ich adresem, ale ponieważ mówił w naszym ojczystym języku, więc nikt go nie rozumiał, ale - jego własnym zdaniem - już z jego min i gestów każdy mógłby zauważyć, że mu się to towarzystwo bardzo nie podoba.Wreszcie któregoś z tych młodych diabeł podkusił i włączył telewizor.Sam wiesz, co Kirt stale wygaduje, jeżeli tu włączymy telewizję.Oczywiście, że ten mglistosiny, rozpływający się obraz bardzo jest prymitywny w stosunku do naszych plastycznych, barwnych obrazów, odbieranych w rozmaitych wielkościach, Kirt jednakże zapomina, że my mieliśmy statki kosmiczne już wtedy, gdy człowiek na Ziemi dopiero zaczynał wyrabiać narzędzia.Arin zgadzał się z nim.- Mnie się zdaje, że nawet przeciwnie: ich obecny postęp techniczny jest znacznie szybszy, niż był kiedyś u nas - powiedział.- Muszę ci przyznać rację, jakkolwiek biorę pod uwagę fakt olbrzymiego naszego opóźnienia wobec konieczności dostosowania Wenus do warunków życia.Ale z Kirtem niepodobna rozmawiać na ten temat.Nieszczęście chciało, że szedł film z jakiegoś nocnego klubu, gdzie grano obrzydliwy jazz i tańczono jakiś okropny taniec - nazywa się twist czy jakoś tak - co do tego muszę Kirtowi przyznać w pełni rację.Taniec ten przypomina drgawki i skurcze całego ciała pod działaniem prądu elektrycznego, zupełnie jak u chorych psychicznie leczonych kuracją wstrząsową.Zamiast spokojnie przesiąść się plecami do ekranu Kirt zerwał się i bardzo stanowczo zażądał, by wyłączono telewizję.W każdym innym kraju także spotkałby się z ogólnym sprzeciwem, a cóż dopiero mówić tutaj, gdzie panują dość dziwne czasami opinie o wolności osobistej.Pojęcia nie masz, jakimi go ta młodzież obsypała drwinami! Muszę przyznać, że i ludzie starsi opowiedzieli się po ich stronie, a nawet ja sam musiałem potępić zachowanie się Kirta.Powstała nieopisana wrzawa - całe szczęście, że udało mi się zapłacić rachunek i wyprowadzić Kirta.Na pożegnanie za śpiewała nam młodzież jakąś szyderczą piosenkę.Tekst był w dziwnym slangu, nie bardzo go mogłem zrozumieć, ale było tam coś o mumii z czasów faraonów, która obudziła się z tysiącletniego snu i poszła sobie w świat, a kiedy jej ciężarówka zajechała drogę, przeszła przez jezdnię przy czerwonym świetle.Arin roześmiał się głośno, zmarszczki na czole Fara też się wygładziły.- Nie wyobrażasz sobie, jakimi wyrzutami zasypał mnie Kirt w drodze powrotnej.Szczęściem jest ona krótka.Wóz prowadziłem sam, już go nie puściłem do kierownicy.„Cóż to za nonsens, że Rada tak się cacka z tymi mieszkańcami Ziemi - powtarzał mi w kółko.- Po co te wszystkie wymyślne zarządzenia ochronne, wysyłanie całej wyprawy dla ustalenia, co oni tutaj robią.Wystarczy tylko niszczyć wszystkie ich sondy kosmiczne i czekać spokojnie, aż się sami między sobą powykańczają w wojnie atomowej, skoro już Konwent tak stanowczo odrzucił wniosek, żebyśmy my ich wykończyli.” Ostatecznie musiałem się odwołać do mego autorytetu dowódcy - a jak sam wiesz u nas to jest wprost niesłychana rzecz - i nakazać mu spokój oraz odpoczynek.No, ale użyłem przy tej okazji.Nie chcę wprost myśleć, co to będzie dalej - przetarł ręką czoło, na którym ukazały się kropelki potu.- Niełatwo by nam było obejść się bez niego, on przecież prowadzi dział kodów, a kierowanie zautomatyzowaną załogą we dwójkę wymagałoby zbyt wiele pracy - rzekł zamyślony Arin.- Jedyny sposób, to kończyć tutaj jak najprędzej i wracać na Wenus.- Nadszedł odpowiedni moment do podjęcia próby zrealizowania planu, jaki tkwił w nim ju? od dość dawna, a przy ostatniej rozmowie z Eją przybrał nagle konkretne kształty.Pochylił się więc ku Parowi i rzekł z naciskiem: - A gdybyśmy tak spróbowali jakoś realnie przyjść z pomocą tym mieszkańcom Ziemi, którzy walczą o zlikwidowanie wojen i utrzymanie trwałego pokoju?- A jakie korzyści przyniosłoby to nam? - spytał nieufnie Far.- Ludzie bez wojen wytworzą sobie inną ideologię.I oczywiście nie będą chcieli przenieść wojen na inn” planety.Zawsze wówczas będzie można jakoś się z nimi porozumieć.Wszelkie kamuflaże i środki zastraszenia nie będą już potrzebne - ciągnął Arin przekonywająco.Far namyślał się długą chwilę, Arin siedział bez słowa i czekał.- W tym, co mówisz, coś jest.Wygląda, że tkwi w tym pewna logika - przyznał wreszcie Far.- Ale wiesz doskonale, że ja sam nie mogę zainicjować żadnej imprezy o takim znaczeniu, na to potrzebna jest pełna zgoda Rady [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •