[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poważnie.Kiedy pisałeś jeszcze do „Fluxion”, wycinała twoje artykuły.Zawsze.- przerwał mu natrętny dźwięk pagera.Zerwał się i pobiegł ku drzwiom.- Przepraszam.Pali się.Dzięki za kolację!Ruszył z piskiem opon swym czerwonym jaguarem; syrena na ratuszu miejskim wzywała członków ochotniczej straży pożarnej.Qwilleran miał za sobą dzień pełen zajęć, a czekało go jeszcze jedno spotkanie.Wkrótce po wyjściu Juniora zatelefonowała do niego Penelope Goodwinter, pytając, czy może wpaść z butelką.Rozdział czternastyOczekując na przybycie Penełope, Qwilleran zaniósł wiaderko z lodem i inne barowe utensylia do biblioteki.Zobaczył, że na podłodze leżą książki - kilka woluminów dwunastotomowego wydania.Marokinowe okładki pogięły się, stronice z biblijnego papieru pogniotły.Spojrzał na górną półkę, gdzie między tomem drugim a ósmym dzieła drzemał sobie smacznie Koko.Zawsze miał słabość do półek z książkami.- Niedobry kotek! - zawołał Qwilleran, badając stan sponiewieranych książek.Koko obudził się nagle, przeciągnął się, zeskoczył na podłogę i bez słowa wyszedł z pokoju.Qwilleran troskliwie odstawił książki na miejsce, zastanawiając się jednocześnie, czy w tym domu ktokolwiek przeczytał kiedyś pięknie oprawiony poemat w dwunastu tomach zatytułowany Sądny dzień.Sądny dzień.! Ponura przepowiednia czy coś na kształt kociej klątwy?Spodziewał się, że beżowe bmw zajedzie jak zwykle od frontu.Tymczasem światła samochodu omiotły tył rezydencji, a Penełope zastukała do drzwi kuchennych.Właściwie zabębniła w nie radośnie, co jakoś nie bardzo zgadzało się z jej zwykłym opanowaniem i rezerwą.- Mam nadzieję, że nie ma pan nic przeciwko mojemu najściu służbowym wejściem - powitała go wesoło, wymachując butelką dobrej, starej szkockiej whisky.- W gruncie rzeczy to zupełnie nieformalna wizyta.Była zrelaksowana, niemal wesoła, a w białych drelichowych spodniach, sandałach i ciemnogranatowym dżersejowym sweterku wyraźnie czuła się wygodniej i swobodniej.Jak słusznie zauważyła Melinda, łyk czegoś mocniejszego dokonywał cudownej przemiany w osobowości Penełope.Jednak na jej twarzy malowało się znużenie i miała podkrążone oczy.Brakowało jednego z kolczyków, nie była uperfumowana.- Kostki lodu oczekują nas w bibliotece - oznajmił Qwilleran, zapraszając ją wytwornym gestem.- Moim zdaniem to najsympatyczniejsze pomieszczenie w tym domu.Blask ciepłego światła na brązowych okładkach książek i skórzanych obiciach mebli tworzył przytulny nastrój.Penelope opadła na głęboką kanapę i założyła z wdziękiem nogę na nogę.Qwilleran zajął klubowe krzesło, układając swoją zranioną nogę na podnóżku.- Już panu lepiej? - spytała; w jej głosie pobrzmiewała troska, która wydawała się szczera.- Moje dwadzieścia trzy szwy zaczynają swędzieć - odparł - a to podobno dobry znak.Cieszę się, że zrobiła sobie pani przerwę.Przepracowuje się pani.- Przyznaję, oczy mnie pieką ze zmęczenia.- Trzeba zrobić kompres z mokrych torebek herbaty - oznajmił.- Moja matka zawsze tak doradzała, gdy ktoś skarżył się na zmęczenie oczu.- To działa?- Najlepiej sprawdzić to od razu - wyszedł do kuchni i po chwili wrócił z dwiema wilgotnymi torebkami herbacianymi ułożonymi na spodku od Wedgwooda.- Proszę oprzeć głowę na oparciu sofy.Zsunęła się do pozycji półleżącej.- Och! - westchnęła, gdy położył torebki na jej zamkniętych powiekach.- Kiedy ostatnio zafundowała pani sobie wakacje, Penelope? Nawiasem mówiąc, dosyć mam już tej „panny Goodwinter”.Odtąd będę mówił do ciebie po imieniu, czy to ci się podoba, czy nie.- Owszem, podoba mi się - rzekła półgłosem.- Powinnaś wziąć tydzień lub dwa wolnego i spędzić je w jednym z tych drogich kurortów - zaproponował.- Bardziej by mi odpowiadał rejs po morzu.Lubi pan pływać statkiem, panie Qwilleran?- Nie mogę powiedzieć, żeby zdarzyło mi się kiedykolwiek wsiąść na statek wyłącznie dla przyjemności.a poza tym, Penelope, bardzo cię proszę.Mów do mnie „Qwill”!- Teraz, gdy stałeś się zamożny, mógłbyś spróbować - wyspy greckie, norweskie fiordy.- wyciągnęła pusty kieliszek w jego stronę, a Qwilleran go napełnił.Jej poprzedni drink ulotnił się w mgnieniu oka.- Zanim zacznę się obijać po szerokim świecie luksusowymi statkami, mam nadzieję stworzyć jedno czy dwa literackie arcydzieła - oświadczył.- Masz cudowny styl.Zawsze z przyjemnością czytałam twoją rubrykę w „Daily Fluxion”.Tak świetnie sobie radziłeś, pisząc na tematy, o których nie miałeś pojęcia.- Takie tam dziennikarskie sztuczki - machnął niedbale ręką.- Kiedyś było moją ambicją, żeby pisać, ale ty masz prawdziwy talent.Nigdy nie potrafiłabym ci dorównać, tymczasem tobie najwyraźniej przychodzi to z taką łatwością.Qwiłleran wiedział, że nieźle pisze, jednak uwielbiał, kiedy mu to mówiono, zwłaszcza kiedy słyszał coś takiego z ust pięknej kobiety.Tak więc jedna część jego umysłu rozkosznie pławiła się w jej komplementach, tymczasem druga zastanawiała się nad powodem wizyty Penelope [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •