[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zabija myszy, ¿uki, glisty i ró¿ne robaki.Dotar³ do le¿¹cego, nagiego Micka.Ch³opak wysta­wia³ swe genitalia ku s³oñcu,le¿a³ na zgniecionym zbo¿u i ci¹­gle siê uœmiecha³.To by³o dobre, bardzo dobre i sprawi³o jednakow¹ przyje­mnoœæ im obu.Kochalisiê namiêtnie i czule, pe³ni po¿¹dania, które natychmiast musia³o byæzaspokojone.Tulili siê do sie­bie, pieœcili siê i ca³owali, z cia³ utworzyliwêze³, który tylko orgazm móg³ rozwi¹zaæ.Pokaleczyli sobie plecy i poœladki oostre k³osy zbo¿a.W czasie spe³nienia us³yszeli miarowe posapywania silnikatraktora.Zd¹¿yli siê ju¿ jednak zaspokoiæ.Wrócili do volkswagena.We w³osach, w uszach, miêdzy palcami nóg - wszêdziemieli ziarna pszenicy.Uœmiechali siê ³agodnie.Zawarli rozejm.Nie bêdzie onmo¿e zbyt trwa³y, ale na pewno zapewni im spokój na kilka godzin.Samochód zamieni³ siê w istny piekarnik.Otworzyli wszy­stkie okna i ruszyli doNowego Pazaru.By³a czwarta, a im zosta³a jeszcze godzina drogi.Gdy wsiadali do samochodu, Mick powiedzia³:- Zapomnijmy o klasztorze, dobrze? Judd spojrza³ zaskoczony.- Myœla³em.- Nie móg³bym znieœæ jeszcze jednej pieprzonej Dziewicy.Rozeœmiali siê,poca³owali gor¹co, aby jeszcze raz poczuæ swój smak.Nazajutrz tak¿e œwieci³o s³oñce, ale dzieñ nie by³ ju¿ taki upalny.Na niebiepojawi³o siê nawet kilka chmur.Ranne po­wietrze dzia³a³o bardzo orzeŸwiaj¹co -jak eter lub miêta.Vaslav Jelovsek patrzy³ na go³êbie igraj¹ce z przeje¿d¿aj¹­cymi samochodami.Czêœæ jad¹cych samochodów nale¿a³a do wojska.Ch³odne powietrze poranka tylkonieznacznie ³ago­dzi³o podniecenie.Podniecenie, które odczuwa³ dzisiaj ka¿dymieszkaniec Popolacu.Wydawa³o siê, ¿e go³êbie wyczuwaj¹ to podniecenie i wjakiœ sposób je podzielaj¹.Umyka³y spod kó³ samochodowych w ostatniej chwili,jakby igranie ze œmier­ci¹ sprawia³o im przyjemnoœæ.Jelovsek spojrza³ na niebo.Nic siê nie zmieni³o od œwitu.Warstwa chmurwisia³a nisko.Nie by³o to najlepsze dla obcho­dów.Przysz³o mu na myœlangielskie zdanie, które us³ysza³ od przyjaciela: "mieæ g³owê w chmurach".Domyœla³ siê, ¿e to znaczy³o ¿yæ w œwiecie marzeñ.Pomyœla³ z³oœliwie, ¿e tojest wszystko, co œwiat Zachodu jest w stanie powiedzieæ o chmu­rach.Znaczenietego zdania mo¿e byæ przecie¿ zupe³nie inne.Czy tu, wœród tych tajemniczychwzgórz, nie tworzy siê nie­zwyk³ej rzeczywistoœci pasuj¹cej do tego zdania?¯yj¹ce przy­s³owie.G³owa w chmurach.Na placu zatrzyma³ siê pierwszy kontyngent.Jedna czy dwie osoby by³y nieobecnez powodu choroby, ale zast¹pili je natychmiast ochotnicy.Co za zapa³! I jakieszerokie uœmiechy na twarzach tych, których nazwiska zosta³y wyczytane.Kaza­noim do³¹czyæ do formuj¹cej siê na placu kolumny.Doskona­³a organizacja.Wszyscymieli co robiæ i wiedzieli jak to robiæ.Nie by³o przepychanek.Wszystkoodbywa³o siê przy akompa­niamencie pe³nych zapa³u g³osów.Z podziwem patrzy³ napra­cê.Ustawianie i wi¹zanie przebiega³o niezwykle sprawnie.Zapowiada siêd³ugi i ciê¿ki dzieñ.Vaslav by³ na placu ju¿ na godzinê przed œwitem.Popija³od czasu do czasu kawê z im­portowanego, plastikowego kubka i sprawdza³prognozy pogo­dy nadchodz¹ce z Pristiny i Mitrovic.Popatrywa³ co chwila nacoraz jaœniejsze niebo.Pi³ w³aœnie szóst¹ kawê, zbli¿a³a siê siódma godzina.Po drugiej stronie placu sta³ Metzinger.Wy­gl¹da³ na tak samo zmêczonego izaniepokojonego jak Vaslav.Stali na placu jednakowo d³ugo.Teraz jednak nie odzywali siê do siebie, jakbyzapomnieli o wczeœniejszym partnerstwie.Tak ju¿ pozostanie a¿ do koñcazawodów.W koñcu Metzinger pochodzi³ z Podujeva.Musia³ reprezentowaæ swojemiasto w nadchodz¹cej walce.Jutro wymieni¹ wra¿enia, jednak dzisiaj musz¹ siêzachowywaæ tak, jakby siê nie znali.Nie wolno im nawet uœmiechaæ siê dosiebie.Dzisiaj s¹ partyzantami trosz­cz¹cymi siê tylko o zwyciêstwo swegorodzinnego miastaKu zadowoleniu Metzingera i Vaslava utworzono ju¿ pier­wszy oddzia³reprezentuj¹cy Popolac.Kontrola bezpieczeñstwa zosta³a przeprowadzona w sposóbbardzo drobiazgowy.Oddzia³ opuœci³ plac, rzucaj¹c wielki cieñ na frontratusza.Vaslav po³kn¹³ ³yk s³odkiej kawy i wyda³ z siebie cichy po­mruk zadowolenia.Coza dni, co za wspania³e dni.Dni chwa­³y, powiewaj¹cych wysoko flag,wzruszaj¹cych widoków.Dni, których wspomnienie mo¿e wype³niæ resztê ¿ycia.Wspa­nia³y posmak niebios.Niech Ameryka zabawia siê swymi ani­mowanymimyszkami, zamkami z czekolady i kultem techniki.Jego, Vaslava, takie rzeczynie bawi¹.Najwiêkszy cud œwiata ukryty jest tutaj, wœród wzgórz.Och, có¿ zawspania³e dni.Na g³Ã³wnym placu Podujeva rozgrywa³a siê podobna scena.Nastrój tu panuj¹cy nieby³ jednak tak radosny.By³o to zrozu­mia³e.Nita Obrenovic, ukochanaorganizatorka, zmar³a w tym roku.Ostatniej zimy skoñczy³a dziewiêædziesi¹tcztery lala.Osieroci³a miasto, pozbawiaj¹c je swej energii i trafnoœciopi­nii.Nita pracowa³a z mieszkañcami Podujeva przez ponad szeœædziesi¹t lat,planuj¹c zawody i wymyœlaj¹c ci¹gle coœ no­wego.Ca³¹ sw¹ energiê wk³ada³a wprzygotowywanie obcho­dów wspanialszych od poprzednich.W tym roku umar³a i wszystkim bardzo jej brakowa³o.Mi­mo nieobecnoœci Nitywszystko odbywa³o siê w wielkim porz¹dku, jednak, niestety, nie tak sprawnie iPodujevo mia³o dwadzieœcia piêæ minut spóŸnienia.Córka Nity kierowa³aprzygotowaniami, nie mia³a jednak w sobie energii i staranno­œci matki.By³a,krótko mówi¹c, zbyt delikatna do tej roboty.Ta praca wymaga³a umiejêtnoœcimaga i przywódcy ludu jed­noczeœnie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •