[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O jakie właściwie narkotyki chodzi?- Deksedrynę dla pobudzenia i percodan albo talwin - dla uspokojenia.Doktor Ballantine podszedł do okna i spojrzał w kierunku znajdującego się naprzeciwko pokoju chirurgów.Gdy ponownie odwrócił się do Cassi, odchrząknął i odezwał się ciepłym głosem:- Dostępność narkotyków stanowi wielką pokusę dla każdego lekarza, zwłaszcza jeśli jest tak przepracowany jak Thomas.- Powiedziawszy to, Ballantine cofnął się za biurko i usadowił w fotelu.- Ale dostępność to tylko jedna strona medalu.Drugą stanowi fakt, że wielu lekarzy uważa przyjmowanie narkotyków za rzecz naturalną.Przez cały dzień troszczą się o innych, sądzą więc, że zasługują na wsparcie i pokrzepienie sił; tego właśnie szukają w narkotykach lub alkoholu.To zwykła historia.Ponieważ przyzwyczajeni są decydować samodzielnie, nie szukają pomocy u innych lekarzy i leczą się sami.Słuchając Ballantine’a, który przyjął jej rewelacje o Thomasie z takim spokojem Cassi czuła, jak ciężar spada jej z serca.Po raz pierwszy od kilku dni poczuła przebłysk optymizmu.- Najważniejsze, żeby to wszystko, o czym mówiliśmy, pozostało wyłącznie między nami - oświadczył Ballantine.- Wszelkie plotki mogą zaszkodzić zarówno twojemu mężowi, jak i szpitalowi.Zamierzam przeprowadzić dyplomatyczną rozmowę z Thomasem, a potem zobaczymy co dalej.W oparciu o swoje doświadczenie życiowe mogę cię zapewnić, że problemy Thomasa nie są tak groźne, jak sądzisz.Jest po prostu trochę przepracowany.- Czy pan nie obawia się o jego pacjentów? - zapytała Cassi.- Czy obserwował go pan ostatnio podczas operacji?- Nie - przyznał Ballantine.- Ale gdyby coś było nie tak, z pewnością bym o tym wiedział.Nie było to zbyt przekonywające.- Znam Thomasa już od siedemnastu lat - dalej uspokajał Cassi Ballantine.- Gdyby coś się działo, doniesiono by mi o tym.- W jaki sposób ma pan zamiar podjąć ten temat? - zapytała.Ballantine wzruszył ramionami.- Mam wyostrzony słuch.- Oczywiście, pan nikomu nie wspomni o naszej rozmowie? - upewniła się Cassi.- Wykluczone - oświadczył Ballantine.Z bukietem zakupionych w szpitalnej kwiaciarni irysów Cassi szła korytarzem na osiemnastym piętrze, szukając pokoju 1847.Drzwi były uchylone.Lekko zastukała i zajrzała do środka.W pokoju było tylko jedno łóżko, a na nim leżał ktoś po oczy przykryty prześcieradłem: widać było, że trzęsie się ze strachu.- Robercie! - roześmiała się Cassi.- Co u licha.Robert wyskoczył z łóżka ubrany w piżamę.- Zauważyłem wcześniej, że idziesz - tłumaczył.Spostrzegłszy kwiaty, zapytał: - To dla mnie?Cassi podała mu bukiet.Włożył go do dzbana z wodą i postawił na nocnej szafce przy łóżku.Rozglądając się po pokoju spostrzegła, że stoi tu już około tuzina bukietów.- Kwiatów jak na pogrzebie - zauważył Robert.- Nie lubię tego rodzaju dowcipów - powiedziała Cassi ściskając go.- Kwiatów nigdy nie za dużo.Świadczą o tym, że masz wielu przyjaciół.- Usiadła w nogach łóżka.- Nigdy dotąd nie byłem pacjentem w szpitalu - rzekł Robert, przysuwając sobie krzesło jakby to on był gościem.- Nie podoba mi się to.Czuję się tu bezbronny.- Musisz się przyzwyczaić - stwierdziła Cassi.- Mnie czeka to samo.- Chodzi o to, że ja za dużo wiem o tym wszystkim - tłumaczył Robert.- Muszę ci wyznać, że jestem przerażony.Z pewnością przed operacją będę musiał otrzymać podwójną dawkę środków nasennych, inaczej nie zasnę.- Jeszcze kilka dni temu dziwiłbyś się, gdyby ktoś tak mówił.- Łatwo się dziwić, kiedy się jeszcze nie leży na szpitalnym łóżku - Robert uniósł do góry rękę z umocowaną plastykową tabliczką.- Teraz jestem tylko numerem statystycznym.- Być może będzie ci raźniej, gdy powiem, że mnie też zachęciłeś.Od jutra również będę pacjentką tego szpitala.Na twarzy Roberta odmalowało się współczucie.- Jestem rzeczywiście bardzo niemądry.Boję się usunięcia dwóch zębów, kiedy ciebie oczekuje operacja oka.- Operacja zawsze jest operacją - zauważyła Cassi.- Sądzę, że postąpiłaś bardzo słusznie.Mam przeczucie, że twoja operacja zakończy się stuprocentowym sukcesem.- A jak wyglądają twoje szansę? - zapytała Cassi.- Hm.fifty-fifty - odparł Robert ze śmiechem.- Słuchaj, chcę ci coś pokazać.Wstał, podszedł do nocnej szafki, wyjął papierową teczkę i usiadł na łóżku obok Cassi.- Przy pomocy komputera zestawiłem dane dotyczące wszystkich przypadków SSD.Na ich podstawie doszedłem do kilku interesujących wniosków [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •