[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Walliepodejrzewa³, ¿e jak tylko zakoñczy siê banalna rozmowa, Tarru zacznie siêdopytywaæ o plany.swego goœcia, wiêc uprzedzi³ go, wystêpuj¹c z czymœ, co gointeresowa³o.-     Ciekawi mnie pewna sprawa - powiedzia³.- Podjêta trzy dni temu próbaegzorcyzmu pozbawi³a mnie przytomnoœci.Obudzi³em siê w czymœ w rodzaju sza³asuprzy drodze wychodz¹cej z w¹wozu.-     To sza³asy dla pielgrzymów - powiedzia³ Tarru.- Rz¹dzi nimi pewnakap³anka-smok.-     Nie widzia³em tam smoka.Tylko niewolnicê, która mnie dogl¹da³a.Naimiê mia³a Jja.Spodoba³a mi siê.    Tarru powiedzia³ z pogard¹.-     Pah! To wszystko s¹ marne niewolnice, w³adco.W dzieñ sprz¹taj¹ pod³ogi,a w nocy zabawiaj¹ pielgrzymów - oczywiœcie dla korzyœci Kikarani.Mamy wkoszarach znacznie lepsz¹ stajniê dziewek.    Wallie us³ysza³ dziwny ha³as, zaskoczony uœwiadomi³ sobie, ¿e to zgrzytjego w³asnych zêbów.Piêœci mu siê zacisnê³y, a serce ³omota³o wœciekle.Tarruzblad³ i urwa³ w pó³ zdania.-     Tak¹ niewolnicê mo¿na pewnie kupiæ za rozs¹dn¹ cenê? - szepn¹³ Wallie.Siêgn¹³ dwoma placami do sakiewki i upuœci³ na stó³ b³yszcz¹cy niebieskikamieñ.- To, jak siê zdaje, powinno wystarczyæ?-     W³adco! - Tarru sapn¹³ g³oœno.- Za to mo¿na by kupiæ wszystkieniewolnice Kikarani z sam¹ smoczyc¹ w³¹cznie!-     Zdecydowa³em siê na wymianê - powiedzia³ Wallie.Wiedzia³, ¿e zachowujesiê nierozs¹dnie, ale siê nie wycofa³.- Nnanji, czy znasz tê Kikarani?-     Tak, seniorze - powiedzia³ Nnanji, szeroko otwieraj¹c oczy.-     Wiêc idŸ do niej.Zaproponuj jej ten kamieñ w zamian za odst¹pienie prawaw³asnoœci do niewolnicy Jji.PrzyprowadŸ dziewczynê tutaj, ze wszystkim, como¿e do niej nale¿eæ.Jakieœ pytania?-     Ona z pewnoœci¹ uzna, ¿e kamieñ jest kradziony, seniorze.    Wallie rzuci³ mu spojrzenie, które sprawi³o, ¿e ch³opak z³apa³ klejnot iskierowa³ siê szybko w stronê drzwi.Ale po kilku krokach zawróci³ i zamiasttego pobieg³ do dalszego wyjœcia.To pozwoli³o mu na przejœcie z podniesion¹g³ow¹ przez ca³¹ d³ugoœæ pomieszczenia.WyraŸnie cieszy³y go odprowadzaj¹ce gospojrzenia.-     Jego ojciec jest tkaczem dyw¹nów - powiedzia³ z nieskoñczon¹ pogard¹Tarru.- Mo¿esz nigdy nie zobaczyæ ani klejnotu, ani dziewczyny.-     Wolê straciæ kamieñ ni¿ zawierzyæ swoje plecy z³odziejowi - ciœnieniekrwi Walliego by³o ci¹gle jeszcze podwy¿szone.-     To prawda - powiedzia³ dyplomatycznie Tarru, który nie móg³ ca³kiemzostawiæ tej sprawy - ale mniejsza pokusa mog³aby okazaæ siê rozs¹dniejsza.Mogê siê za³o¿yæ, ¿e kamieñ zostanie zamieniony na gotówkê, zanim Kikarani wogóle go zobaczy.    Myœl o tym, ¿e Nnanji móg³by okazaæ siê nieuczciwy, by³a ca³kowicieniedorzeczna.-     Zak³ad stoi! - nastêpny szafir spad³ na stó³, a oczy Tarru rozszerzy³ysiê.- - Jestem przekonany, ¿e stra¿ œwi¹tynna ma kilku nie rzucaj¹cych siê woczy agentów.Niech pójd¹ za moim lennikiem.Jeœli on sprzeda kamieñ alboucieknie z nim, to wygra³eœ.    Zna³ chciwoœæ Tarru.Facet by³ zahipnotyzowany le¿¹c¹ przed nim na stoleb³êkitn¹ gwiazd¹.Jego rêce wyci¹gnê³y siê po ni¹, a potem zatrzyma³y.-     Nie mam niczego równej wartoœci, co móg³bym postawiæ przeciw twej stawce,w³adco.    Wallie zastanawia³ siê przez chwilê.-     Jeœli wygram, za¿¹dam od ciebie tylko drobnej przys³ugi, niczego, conarusza³oby twój honor.WeŸ, trzymaj stawki.- Tarru podniós³ kamieñ iwpatrywa³ siê w niego.By³ podejrzliwy, ale b³êkitny ogieñ parzy³ mu d³oñ.Wsta³ i poœpiesznie wyszed³ z jadalni.     Wallie poci¹gn¹³ jeszcze ³yk piwa iczeka³, a¿ jego wœciek³oœæ minie.Tym razem gruczo³y Shonsu zwyciê¿y³y.Wsytuacji rozluŸnionej towarzyskiej rozmowy, gdy walka nie by³a przewidywana,pozwoli³ sobie na opuszczenie os³ony i to b³yskawiczne uderzenieniecierpliwoœci dosiêg³o go, zanim siê zorientowa³, ¿e nadchodzi.Co sprawi³o,¿e pokaza³ siê jako nieodpowiedzialny rozrzutnik i gracz, a tak¿e doprowadzi³ogo do wyrzucenia pod wp³ywem kaprysu pieniêdzy przeznaczonych na wydatki wsytuacji, gdy nawet nie wiedzia³, na jaki cel te kamienie by³y mu dane.To Ÿlewró¿y³o na pocz¹tek zadania.Nagle uœwiadomi³ sobie, ¿e w ten sposób móg³ tak¿epodpisaæ na swego wasala wyrok œmierci.Uniós³ siê, potem znów usiad³.Terazby³o ju¿ za póŸno na odwo³anie zak³adu czy odzyskanie kamienia.Zprzygnêbieniem powiedzia³ sobie, ¿e Tarru, jako jedyny orientuj¹cy siê wsytuacji, nie mo¿e nakazaæ kradzie¿y kamienia bez obci¹¿enia siebie.    Nie straci³ do koñca nadziei, ale jego poranny ¿art, ¿e pomœci Nnanjiego,ju¿ nie wydawa³ mu siê œmieszny.    Wtedy Tarru powróci³, teraz w towarzystwie wysokiego i masywnie zbudowanegoSiódmego, którego twarzoznakami by³y miecze, tyle ¿e odwrócone.Lazurowa szatamê¿czyzny nie mia³a ¿adnej plamki, rzadkie bia³e w³osy by³y porz¹dnie uczesane,jednak jego rêce by³y zrogowacia³e i poczernia³e, a czerstw¹ twarz znaczy³ydrobne czarne punkciki.By³ starszy ni¿ Shonsu, ale nie by³ szermierzem, wiêcdo niego nale¿a³o rozpoczêcie ceremonii powitania.By³ to Athinalani, p³atnerzsiódmego stopnia.Ledwo da³ Walliemu czas na odpowiedŸ, nie bawi³ siê w uprzejmoœci.-     To musi byæ on! - powiedzia³.- Siódmy miecz Chioxina.W³adco, b³agamciê, pozwól mi go obejrzeæ.    Wallie po³o¿y³ miecz na stole.Athinalani przygl¹da³ mu siê uwa¿nie,zwracaj¹c uwagê na ka¿d¹ kreskê i znak.Tarru i Wallie pili piwo, a p³atnerzch³on¹³ wzrokiem mistern¹ robotê.Po chwili Athinalani odwróci³ miecz i z t¹sam¹ drobiazgowoœci¹ przyjrza³ siê drugiej stronie.Kiedy skoñczy³, wygl¹da³ nag³êboko poruszonego.-     To jest szafirowy miecz Chioxina - powiedzia³.- Nie ma ¿adnychw¹tpliwoœci.Gryf tworz¹cy rêkojeœæ.postacie na ostrzu.jakoœæ.Nikt innyoprócz Chioxina! Kiedy us³ysza³em pog³oski, by³em pewny, ¿e to podróbka, aleobejrzawszy go z bliska, zosta³em przekonany.W³adco, czy mogê go podnieœæ? -Jego d³onie mi³oœnie œciska³y miecz, badaj¹c jego sztywnoœæ, ciê¿ar iwywa¿enie.     Potem od³o¿y³ go i dociekliwie spojrza³ na w³aœciciela [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •