[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciemnoœæ szybko i zrêcznie sztukowa³aswoje ciête ognistymi ostrzami mroczne fa³dy i nie dopuœci³a do rozdarcia, aleod do³u zaczê³y j¹ pod¿eraæ jêzory ognia wznieconego w obozie.Przez ca³¹ noc trwa³y zapasy mroku z upartymi ludŸmi.W koñcu, po szóstymstrzale, blad¹ ³un¹ ponad wierchami zapowiedzia³ swoje nadejœcie œwit.Na murach sta³a ca³a za³oga twierdzy, pod nogami wala³y siê olbrzymie no¿ne³uki z podartymi ciêciwami.Kopci³y trójnogi z resztkami ¿aru, ludzieprzecierali oczy i wpijali rozognione radoœci¹ i nadziej¹ spojrzenia wwylewaj¹ce siê z doliny mrowie oblegaj¹cych.-Trza by pójœæ tam i mo¿e poszukaæ.- nieœmia³o zaproponowa³ Tugryba.Odpowiedzia³a mu cisza.- Nie?Cadron nie patrz¹c na niego pokrêci³ przecz¹co g³ow¹.Nie odrywa³ wzroku odzaœmieconej równiny.-To byæ nie mo¿e - powiedzia³ wyzywaj¹cym tonem.- Nie-mo-¿e!Asanseel posapa³ trochê, w koñcu stêkn¹³ - widaæ by³o, ¿e s³owa, te s³owaulatuj¹ z jego ust z wysi³kiem, jakby ka¿de mia³o uwi¹zany do ogona ciê¿kikamieñ.- Jakby mu siê ud.- Teraz - nie, ale pod wieczór pojadê za nimi.Jeœli ucieknie to pieszo, bokonno za bardzo by siê rzuca³ w oczy.- Dam ci ludzi! - ucieszy³ siê Tugryba.- A dziêki, dziêki - skorzystam.- Odcharkn¹³ i z ca³ej si³y splun¹³ przezmury.- Niech siê rychtuj¹.Przygotowani byli zaraz po obiedzie, wyruszyli gdy s³oñce nadzia³o siê napierwsz¹ turniê.A spotkali Hondelyka tu¿ przed pó³noc¹,- Spotkaliœmy go o pó³nocy - powiedzia³ Cadron na g³os.Gaber prychn¹³, Pokstukn¹³ kopytem: "IdŸ st¹d i nie przeszkadzaj w zas³uponym wypoczynku!"-Idê!Plasn¹³ d³oni¹ po kolei w oba zady, wyszed³ ze stajni i starannie j¹ zamkn¹³.Chwilê potem by³ ju¿ na górze.-Deszcz zimny, jakby ju¿ by³a jesieñ - powiedzia³ popukuj¹c paznokciem w nieŸlewykonan¹ szybkê z magmiki.Ktoœ koñcem sztyletu wydrapa³ w usztywnionej b³onie:"By³em tu.Aordenik".- Przypomnia³a mi siê Strzebrzyca.- Zerkn¹³ przez ramiêna przyjaciela.Ziewa³ sied¹c na ³awie, wyci¹gn¹wszy d³ugie nogi dalegko przedsiebie.- Mo¿e niepotrzebnie uczy siê byle kogo pisania? - zmieni³ tematCadron.Odwróci³ siê i zobaczywszy, ¿e przyjaciel marszczy czo³o, próbuj¹czrozumieæ, co ma na myœli, wskaza³ palcem napis, a Hondelyk pokiwa³ g³ow¹:"Widzia³em".- Mo¿na by sobie wyobraziæ czasy - otrz¹sn¹³ siê - brr!, kiedyka¿dy bêdzie umia³ pisaæ i czytaæ i na ka¿dym wolnym kawa³ku muru coœ bêdziesta³o.Wyobra¿asz sobie? Tu: "Selma to dziwka", tam: "Karponos siê gzi z ¿on¹grodarza", a jeszcze gdzie indziej: "Chêtni spuœciæ gluty parobkom z karczmy"Pod Obcasem" - zbieramy siê jutro o zachodzie s³oñca".Pokrêci³ g³ow¹ dziwi¹c siê w³asnym spaczonym myœlom.Podszed³ do sto³u,poprztyka³ paznokciem w le¿¹ce na nim koœci, ustawiwszy wszystkie siedem wszereg, prowokuj¹co popatrzy³ na Hondelyka: - O najbli¿sze czyszczenie koni?-A idŸ! Przecie¿ wygrasz, to wiadomo.-Czasem przegrywam.-Jeœli nawet tak, to nie ze mn¹.Hondelyk rozpar³ siê wygodnie na krzeœle, zmru¿y³ oczy i wpatrywa³ siê w koœci,usi³uj¹c wypytaæ je, jaki te¿ maj¹ dzisiaj humor i komu bêd¹ s³u¿yæ.Siêgn¹³ donaszytej pod po³¹ kaftana kieszeni i wyj¹³ coœ, co ukry³ w stulonych d³oniach,a d³onie opar³ na stole.-Zagrajmy po prostu jak uczciwi ludzie.o pieni¹dze.Cadron prychn¹³ pogardliwie.-Co to jest "uczciwa gra"? - zapyta³ pe³nym ró¿nych odcieni tonem.-Mówisz jak cz³owiek stoj¹cy nad pijan¹ i piêkn¹ ladacznic¹: nie taj¹cniezdrowego zainteresowania, wielkiej pogardy i nieskrywanej ochoty.-Krótko mówi¹c, o pieni¹dze graj¹c, nie mogê oszukiwaæ czy siêgaæ do wszelkichdostêpnych œrodków, to nie honor.Ale graj¹c o co innego!.- zatar³ obiecuj¹cod³onie.-A-a-a tam.- Hondelyk rozprostowa³ palce, na stó³ opad³ rulonik ze sztywnejskóry, w którym spoczywa³ niez³y kapitalik, ze czterdzieœci rekli, poza tymsprz¹czka z przysiod³owej sakwy i p³askie, ciê¿ko po³yskuj¹ce ciep³opurpurow¹barw¹ puzderko.Cadron szybko wyci¹gn¹³ palec, ale w³aœciciel b³yskawicznieodgrodzi³ przedmioty od ciekawskiej rêki d³oni¹.- Gdzie???-Co to jest?-Sprz¹czka.-Diab³a tam! Nie o to pytam, wiesz przecie.To puzderko.-A, to?! - Wzi¹³ w palce, pokrêci³ z dziwnym wyrazem twarzy.- Kupi³em tam nawyprzeda¿y, tam gdzie futra.-Jeœli równie tanie co futra.-Och, t³umaczy³em ci - futra z bradenswansa musz¹ kosztowaæ fortunê.To jestptak, którego trudno dogoniæ na jednym œmig³ym koniu, trzeba mieæ kilka iprzeskakiwaæ z jednego na dru.-Wybacz, ale gdy s³yszê "futro z ptaka" pytam, gdzie s¹ granice ludzkiejnaiwnoœci.-Cadronie, widzia³em takiego ptaka i goni³em go.Mia³em œwietnego konia, alenawet nie poczu³em zapachu tego giganta.-Powa¿nie?Hondelyk pokiwa³ g³ow¹, Cadron skrzywi³ siê jakby, chcia³ powiedzieæ: "No,trudno, ja ju¿ nic nie wiem!"-Jego pióra to w³aœciwie tysi¹ce cieniutkich rureczek, w te rureczki wchodzipowietrze i st¹d te niemal magiczne w³aœciwoœci futer, st¹d ich cena.-Magiczne w³aœciwoœci?! - odzyska³ uszczypliwy ton Cadron.-Jeœli po³o¿ysz albo lepiej powiesisz je obok ognia, w te rurki wchodzi ciep³epowietrze i futro przez kilka godzin grzeje jak nic na œwiecie.A gdybyœzostawi³ je w lodowni na pó³ dnia, to w najwiêkszy skwar bêdzie ci w nim zimnoprzez ca³y nastêpny dzieñ.-Aha [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •