[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Filozofowie szkolni byli tak przekonani o sile tego argumentu, ¿e niektórzyspoœród nich twierdzili, i¿ na­tura do tych cz¹steczek materii, które s¹podzielne w nie­skoñczonoœæ, doda³a pewn¹ liczbê punktów matema­tycznych, a¿ebydaæ granice cia³om; inni zaœ uchylali siê przed si³¹ przekonuj¹c¹ tegorozumowania przy po­mocy ca³ego szeregu niezrozumia³ych wykrêtów i roz­ró¿nieñpojêciowych.Lecz ci przeciwnicy w równej mie­rze ustêpuj¹ sobie zwyciêstwa.Cz³owiek, który siê chowa, równie oczywiœcie uznaje wy¿szoœæ swego wroga, jak iten, kto uczciwie oddaje sw¹ broñ.Tak wiêc okazuje siê, ¿e definicje matematyczne oba­laj¹ te niby-dowody, i ¿eje¿eli mamy ideê niepodziel­nych punktów, linii i powierzchni, zgodn¹ zdefinicj¹, to ich istnienie z pewnoœci¹ jest mo¿liwe; je¿eli zaœ nie \ mamytakiej idei, to niemo¿liwe jest, i¿byœmy kiedykol­wiek mogli poj¹æ, ¿e te tworygeometryczne maj¹ w ogóle granice; a bez pojêcia tej granicy nie mo¿e byæ¿adnego dowodu geometrycznego.Je¿eli teraz pójdê dalej i bêdê twierdzi³, ¿e ¿aden z tych dowodów nie mo¿emieæ wystarczaj¹cej wagi na to, i¿by ustaliæ tak¹ zasadê jak zasadanieskoñczonej podzielnoœci; a to dlatego, i¿ w odniesieniu do tak drobnychprzed­miotów nie s¹ to w³aœciwe dowody, jako ¿e zbudowane s¹ na ideach, któres¹ nieœcis³e, i na tezach, które nie s¹ dok³adnie prawdziwe.Gdy geometriarozstrzyga coœ o sto­sunkach miêdzy iloœciami, nie powinniœmy ¿¹daæ naj­wy¿szejmo¿liwie precyzji i œcis³oœci.¯aden z jej dowo­dów nie siêga tak daleko.Ujmuje ona wymiary i proporcje figur nale¿ycie, lecz z gruba i z pewn¹dowolnoœci¹.Jej b³êdy nigdy nie s¹ znaczne i nie b³¹dzi³aby ona w ogóle, gdybynie d¹¿y³a do takiej bezwzglêdnej doskona³oœci.Pytam najpierw matematyków, co oni rozumiej¹, gdy mówi¹, ¿e jedna linia lubpowierzchnia jest równa innej, od niej wiêksza, lub mniejsza? Niechaj da na toodpowiedŸ ktoœ z nich, bez wzglêdu na to, do której sekty nale¿y, i bez wzglêduna to, czy utrzymuje, ¿e rozci¹g³oœæ sk³ada siê z punktów niepodzielnych, czyte¿ z wielkoœci podziel-nych nieskoñczenie.To pytanie postawi w k³opotliwepo­³o¿enie i jednych, i drugich.Niewielu jest matematyków, albo nawet i nie matakich, którzy by bronili hipotezy punktów niepodzielnych, a przecie¿ ci maj¹naj³atwiejsz¹ i najlepsz¹ odpowiedŸ na pytanie obecne.Trzeba tylko, i¿byodpowiedzieli, ¿e linie lub powierzchnie s¹ równe, gdy liczba punktów w ka¿dejz nich jest taka sama; i ¿e gdy stosunek liczbowy siê zmienia, to zmieniaj¹ siêsto­sunki Unii i powierzchni.Lecz choæ jest to odpowiedŸ s³uszna i oczywista,to przecie¿ mogê twierdziæ, i¿ ten probierz równoœci jest ca³kiem bezu¿ytecznyi ¿e my nigdy nie ustalamy, i¿ rzeczy s¹ równe lub nierówne sobie na podstawietakiego porównania.Wobec tego bowiem, ¿e punkty, które wchodz¹ w sk³ad liniilub powierzchni,Traktat o naturze ludzkiej t.I 668O ideach przestrzeni i czasul, n,4OdpowiedŸ na zarzutyzarówno spostrzegane wzrokiem jak dotykiem, s¹ tak drobne i tak stopione zesob¹, i¿ umys³ zgo³a nie mo¿e ich zliczyæ, przeto takie zliczanie nigdy niemo¿e daæ nam probierza, z którego pomoc¹ moglibyœmy oceniaæ rozmiary tychfigur.Nikt i nigdy nie bêdzie móg³ wyzna­czyæ przez œcis³e zliczenie punktów,¿e cal ma ich mniej ni¿ stopa, lub ¿e stopa ma ich mniej ni¿ ³okieæ lub jakaœwiêksza miara; dlatego te¿ rzadko, czy te¿ nawet nigdy nie bierzemy liczbypunktów za probierz równoœci lub nierównoœci.Co siê tyczy tych, którzy wyobra¿aj¹ sobie, ¿e roz­ci¹g³oœæ jest podzielna ininfinitum, to jest niemo¿liwe, i¿by oni mogli robiæ u¿ytek z tej odpowiedzi lubustalaæ równoœæ linii lub powierzchni, wyliczaj¹c ich czêœci sk³a­dowe.Skorobowiem zgodnie z ich hipotez¹ zarówno najmniejsza jak i najwiêksza figurazawiera nieskoñczon¹ iloœæ czêœci; i skoro liczby nieskoñczone, œciœle mówi¹c,nie mog¹ byæ ani równe, ani nierówne miêdzy sob¹, to równoœæ lub nierównoœæjakichkolwiek wycinków prze" strzeni nie mo¿e nigdy zale¿eæ od stosunkuliczbowego ich czêœci.Prawda, móg³by ktoœ powiedzieæ, ¿e nierów­noœæ ³okcia ijarda polega na ró¿nej liczbie stóp, z których siê one sk³adaj¹; nierównoœæ zaœstopy i jarda polega na nierównej liczbie cali.Lecz ¿e wielkoœæ, któr¹nazywamy calem w jednym, jest wedle za³o¿enia równa temu, co nazywamy calem wdrugim, i ¿e jest niemo¿liwe dla umys³u, i¿by ustali³ tê równoœæ, id¹c ininfinitum w odwo­³ywaniu siê do coraz mniejszych wielkoœci — przeto jestoczywiste, ¿e wreszcie musimy ustaliæ jakiœ probierz rów­noœci, ró¿ny odwyliczania czêœci.S¹ ludzie *, którzy twierdz¹, i¿ równoœæ najlepiej de­finiuje siê przezprzystawanie i ¿e dwie jakiekolwiek fi-, * Patrz dr Barrow, Wyklady matematyczne [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •