[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Coœ jednak w minie i g³osie odŸwiernego niepokoi³o Froda.OdŸwierny chwilê patrza³ za hobbitami, potem wszed³ do wnêtrza swego domu.Ledwie siê odwróci³, jakaœ ciemna postaæ szybko wspiê³a siê przez bramê izniknê³a w ciemnej uliczce osiedla.Hobbici ³agodnym zboczem wjechali na wzgórze, minêli kilka rozproszonych domówi stanêli przed gospod¹.Domy tu wydawa³y im siê bardzo du¿e i dziwaczne.Samowi, gdy zobaczy³ trzypiêtrow¹ gospodê z mnóstwem okien, serce siê œcisnê³o.Spodziewa³ siê, ¿e w tej podró¿y spotka mo¿e olbrzymów wy¿szych ni¿ drzewa orazinne, jeszcze bardziej przera¿aj¹ce istoty; lecz w tym momencie widok Du¿ychLudzi i ich ogromnych domów zupe³nie mu wystarczy³, a nawet przepe³ni³ miarêponurych i nu¿¹cych prze¿yæ ostatnich dni.Zdawa³o mu siê, ¿e w ciemnychzakamarkach dziedziñca stoj¹ w pogotowiu osiod³ane czarne rumaki, a CzarniJeŸdŸcy œledz¹ przybyszów, ukryci w ciemnych oknach na górnych piêtrachgospody.- Chyba nie zostaniemy tutaj na noc, prawda, proszê pana?! - wykrzykn¹³.-Skoro tu mieszkaj¹ hobbici, czemu nie poszukaæ u któregoœ z nich goœciny?By³oby nam o wiele bardziej swojsko.- Co ci siê nie podoba w tej gospodzie? - spyta³ Frodo.- Tom Bombadil j¹poleca³.Mam nadziejê, ¿e wnêtrze oka¿e siê przytulne.Nawet i z zewn¹trz dla oswojonego oka gospoda wygl¹da³a mile.Frontem zwróconado goœciñca, dwoma skrzyd³ami wcina³a siê w stok wzgórza tak, ¿e okna, które odtej strony spogl¹da³y z wysokoœci drugiego piêtra, od drugiej znajdowa³y siê narówni z ziemi¹.Miêdzy obu skrzyd³ami szeroka sklepiona brama, do której wiod³okilka wygodnych schodów, prowadzi³a na dziedziniec.Drzwi sta³y otworem ip³yn¹³ z nich snop œwiat³a.Nad bram¹ wisia³a zapalona latarnia, a ni¿ejko³ysa³ siê szyld z god³em gospody: spasiony bia³y kucyk wspiêty dêba.Napiswielkimi bia³ymi literami g³osi³: "Pod Rozbrykanym Kucykiem - Gospoda BarlimanaButterbura".Z licznych okien parteru zza grubych zas³on przenika³o œwiat³o.Gdy hobbici stali w rozterce po ciemku pod bram¹, ktoœ we wnêtrzu domu zacz¹³œpiewaæ weso³o i zaraz przy³¹czy³ siê do pieœni chór rozbawionych g³osów.Podró¿ni chwilê przys³uchiwali siê tym wabi¹cym dŸwiêkom, potem zsiedli zkuców.Pieœñ skoñczy³a siê, buchnê³y œmiechy i oklaski.Hobbici wprowadzili kucyki przez bramê i zostawili je na dziedziñcu, a samiwbiegli na schody.Frodo szed³ pierwszy i omal nie zderzy³ siê z ma³ym ³ysymgrubasem o rumianej twarzy.Przepasany bia³ym fartuchem, grubas wybiega³ zjednych drzwi i zmierza³ ku drugim nios¹c na tacy pe³ne kufle.- Czy moglibyœmy.- zacz¹³ Frodo.- Chwileczkê, przepraszam! - krzykn¹³ grubas przez ramiê i znikn¹³ w zgie³ku iob³okach dymu.Po minucie wróci³ ocieraj¹c fartuchem rêce.- Dobry wieczór, paniczu - powiedzia³ k³aniaj¹c siê Frodowi.- Czym mo¿emys³u¿yæ?- Prosimy o nocleg dla czterech osób i stajniê dla piêciu kucyków, jeœli tomo¿liwe.Czy z panem Butterburem mam przyjemnoœæ?- Tak jest! Na imiê mi Barliman.Barliman Butterbur do us³ug.Panowie zShire'u, czy tak? - To mówi¹c nagle plasn¹³ siê d³oni¹ w czo³o, jakby usi³uj¹csobie coœ przypomnieæ.- Hobbici! - zawo³a³.- Coœ mi to przypomina, ale co?Czy wolno spytaæ o nazwiska?- Pan Tuk i pan Brandybuck - rzek³ Frodo - a to jest Sam Gamgee.Ja nazywam siêUnderhill.- No, proszê! - krzykn¹³ pan Butterbur prztykaj¹c palcami.- Ju¿ mia³em i znówmi uciek³o! Ale wróci, ¿ebym tylko mia³ woln¹ chwilê, to pozbieram myœli.Nógwprost nie czujê, ale zrobiê dla panów, co siê da.Nieczêsto miewamy goœci zShire'u ostatnimi czasy, nie darowa³bym sobie, gdybym panów godnie nie przyj¹³.Tylko ¿e t³ok dzisiaj w domu, jakiego ju¿ dawno nie by³o.Jak to mówi¹, nie madeszczu bez ulewy.Hej! Nob! - krzykn¹³.- Gdzie siê podziewasz, marudnaniedojdo? Nob!- Ju¿ lecê, ju¿ lecê!Z sali wypad³ hobbit mi³ej powierzchownoœci i na widok podró¿nych stan¹³ jakwryty wlepiaj¹c w nich wzrok z ¿ywym zainteresowaniem.- Gdzie jest Bob? - spyta³ gospodarz.- Nie wiesz? No, to go poszukaj.Migiem!Ja tak¿e nie mam trzech par nóg ani oczu.powiedz Bobowi, ¿e trzeba wzi¹æ piêækucyków na stajniê.Musi dla nich znaleŸæ miejsce.Nob uœmiechn¹³ siê, mrugn¹³ porozumiewawczo i wybieg³ pêdem.- Zaraz, zaraz, co to ja chcia³em rzec? - mówi³ pan Butterbur znów klepi¹c siêpo czole.- Mo¿na powiedzieæ, ¿e jedno wygania drugie z pamiêci.Takie mam dziœtutaj urwanie g³owy! najpierw wczoraj wieczorem przyjecha³a ca³a kompaniaZielon¹ Œcie¿k¹ z po³udnia, a to ju¿ by³ niezwyczajny pocz¹tek.Potem dziœ popo³udniu zjawi³y siê wêdrowne krasnoludy ci¹gn¹ce na zachód.A teraz wy! ¯ebynie to, ¿eœcie hobbici, chyba bym ju¿ was nie przyj¹³ na kwaterê.Ale mam wpó³nocnym skrzydle parê pokoi specjalnie swego czasu dla hobbitów zbudowanych.Na parterze, jak to hobbici lubi¹.Okna okr¹g³e, a wszystkie wedle hobbickiegogustu.Mam nadziejê, ¿e wam bêdzie wygodnie.Nie w¹tpiê, ¿e chcecie te¿ dostaækolacjê.Postaramy siê coœ zrobiæ naprêdce.Proszê têdy!Zaprowadzi³ ich przez krótki korytarz, otworzy³ jakieœ drzwi.- Tu jest przyjemny salonik - rzek³.- Spodziewam siê, ¿e panów zadowoli.Ateraz proszê wybaczyæ.Mam tyle roboty.Ani chwilki, ¿eby porozmawiaæ! Muszêsiê uwijaæ.Za du¿o doprawdy na jedn¹ parê nóg, a mimo to brzuch mi nie chcespaœæ.Zajrzê tu póŸniej.jeœliby panowie czegoœ potrzebowali, proszê dzwoniæ,a Nob zaraz przybiegnie.Gdyby nie przybieg³, dzwoñcie i krzyczcie.Wyszed³ wreszcie zostawiaj¹c ich nieco oszo³omionych.Barliman Butterbur mia³widaæ niewyczerpane zapasy wymowy, której nawet nadmiar pracy nie móg³powstrzymaæ.Hobbici znaleŸli siê w ma³ym, przytulnym pokoju.Przy kominku, naktórym p³on¹³ jasny ogieniek, sta³y wygodne niskie fotele.Okr¹g³y stó³ by³ ju¿nakryty bia³ym obrusem, co prawda na razie figurowa³ na nim tylko ogromnyrêczny dzwonek [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •