McCammon Robert R. Stinger

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wychodz� do szko�y, Paloma.- G�os Ricka by� teraz �agodny, pozbawionyzupe�nie chojrackiej nuty, która modulowa�a go przed chwil� na ulicy.- Poda�ci co�?- Nie, gracias.- Staruszka unios�a si� powoli do pozycji siedz�cej iodwróci�a, �eby wychudzon� r�k� poprawi� poduszk�, ale Rick podskoczy� szybkona pomoc.- Pracujesz dzisiaj? -spyta�a.- Si.B�d� w domu o szóstej.- Pracowa� trzy popo�udnia w tygodniu w sklepie zartyku�ami przemys�owymi w Inferno i pracowa�by d�u�ej, gdyby tylko panLuttrell pozwoli�.Ale i bez tego obowi�zków mia� pod dostatkiem, a przecie�babka wymaga�a opieki.Co prawda kto� z przyko�cielnego komitetu spo�ecznegoprzynosi� jej codziennie paczkowany lunch, pani Rami-rez, s�siadka, zagl�da�aco jaki� czas, cz�sto wpada� te� ojciec LaPrado, ale Rick nie lubi� zostawia�babki na d�ugo samej.W szkole niepokoi� si�, �e mo�e upa�� i z�ama� sobiebiodro albo kr�gos�up, a potem b�dzie le�a�a cierpi�c w tym strasznym domu a�do powrotu wnuka.Z drugiej jednak strony nie prze�yliby przecie� bezpieni�dzy, które Rick zarabia� jako magazynier.- Co to za ha�asy s�ysza�am? - spyta�a.- Samochód tr�bi�, obudzi� mnie.- Nic takiego.Kto� przeje�d�a�.- S�ysza�am krzyki.Za ha�a�liwie na tej ulicy.Za du�o burd.Trzeba si� b�dzieprzeprowadzi� do spokojniejszej okolicy, prawda?- Prawda - odpar� i d�oni�, któr� wykona� niedawno salut si�y, pog�adzi� babk�po rzadkich siwych w�osach.Chwyci�a go za r�k�.- B�d� dzisiaj grzeczny, Ricardo.Dobrze si� sprawuj w szkole, sil- Postaram si�.- Spojrza� na ni�.Ledwie widzia�a na powleczone bladoszarymbielmem oczy.Mia�a siedemdziesi�t jeden lat, przesz�a dwa lekkie zawa�y serca;zachowa�a wi�kszo�� z�bów.Posiwia�a wcze�nie i st�d wzi�� si� jej przydomek -Paloma, go��bica.W rzeczywisto�ci nosi�a ch�opskie meksyka�skie imi�, któregonawet on nie potrafi� prawid�owo wymówi�.- Uwa�aj na siebie, babciu -powiedzia�.- Rozsun�� zas�ony?Pokr�ci�a g�ow�.- Za jasno.Ale po operacji to dopiero b�dzie! B�d� wszystko widzia�a.Nawetlepiej od ciebie!- Ty i teraz lepiej ode mnie wszystko widzisz.- Pochyli� si� i poca�owa� j� wczo�o.Znowu poczu� ten zapach przywi�d�ych fio�ków.Palce babki natrafi�y na skórzan� opask� na jego przegubie.- Znowu je nosisz? Na co ci to?- Nie wiem, nosz� i ju�.Taki styl.- Cofn�� r�k�.- Styl.Si.- Paloma u�miechn�a si� nikle.- A kto ten styl wymy�li�, Ricardo?Prawdopodobnie kto�, kogo nie znasz, a nawet gdyby� zna�, nie polubi�by� go.-Postuka�a si� palcem w g�ow�.- Rób u�ytek z tego.�yj po swojemu, nie ogl�dajsi� na czyje� style.- To nie takie proste.- Wiem.Ale w ten sposób b�dziesz sob�, a nie czyim� echem.- Paloma zwróci�atwarz ku oknu.Ostre smugi s�onecznego �wiat�a wdzieraj�ce si� do pokoju przezszpary w zas�onach przyprawia�y j� o ból g�owy.- Twoja matka.tak, ona maswój styl - szepn�a.Ricka zatka�o.Nie pami�ta� ju�, kiedy Paloma po raz ostatni wspomnia�a o jegomatce.Czeka� na co� wi�cej, ale babka milcza�a.- �sma dochodzi - mrukn�� w ko�cu.- Pójd� ju�.- Tak, id�, id�.Po co masz si� spó�ni�, panie absolwencie.- B�d� w domu o szóstej - powtórzy� i podszed� do drzwi.Zanim jednakprzest�pi� próg, obejrza� si� jeszcze na drobn� posta� w �ó�ku i powiedzia� to,co mówi� ka�dego ranka przed wyj�ciem do szko�y: - Kocham ci�.A ona odpowiedzia�a jak zawsze:- A ja ciebie dwa razy mocniej.Rick zanikn�� za sob� drzwi sypialni.Wracaj�c korytarzykiem, u�wiadomi� sobie,�e zapewnienie babki o podwójnej mi�o�ci spe�nia�o swoj� rol�, kiedy by�jeszcze dzieckiem; ale teraz, za progiem domu, w �wiecie, gdzie s�oneczny �arzwala z nóg, a pos�ugiwanie si� s�owem �lito��" przystoi tylko mi�czakom,zapewnienie starej, umieraj�cej kobiety o podwójnej mi�o�ci nie uchroni goprzed z�em.Z ka�dym krokiem na jego twarzy nast�powa�a subtelna zmiana.Z oczu znika�a�agodno��, zast�powana stopniowo przez bezwzgl�dno��.Usta zaciska�y si� wpos�pn� zgorzknia�� lini�.Zatrzyma� si� przed drzwiami i zdj�� z wieszka na�cianie bia�� fedor� przystrojon� opask� ze skóry w�a.W�o�y� kapelusz przedzmatowia�ym lustrem, przechylaj�c go pod odpowiednio zawadiackim k�tem.Potemwsun�� r�k� do kieszeni d�insów i na-maca� tam srebrny spr�ynowiec.R�koje��no�a wykonana by�a z zielonego jadeitu, w którym osadzono kame� z JezusemChrystusem.Rick przypomnia� sobie dzie�, w którym wyci�gn�� ten nó� - Kie�Jezusa - z pude�ka, w którym spa� zwini�ty grze-chotnik.Spojrzenie mia� teraz z�owrogie, zadziorne; by� gotowy do wyj�cia.Przekraczaj�c próg domu, zostawi w nim Ricka Jurado opiekuj�cego si� Palom� iprzedzierzgnie w Ricka Jurado - herszta bandy Grzechotników.Babka nigdy niewidzia�a jego drugiej twarzy i czasami by� rad, �e niedowidzi.Tak jednakmusia�o by�, je�li chcia� przetrwa� w rywalizacji z Lockettem i Renegatami.Nigdy nie zrzuca� tej maski, a czasami nawet zapomina�, co jest mask�, a cojego prawdziw� twarz�.Odetchn�� g��boko i wyszed� z domu.Czekaj�cy przy samochodzie Zarra rzuci� mu�wie�o zwini�tego skr�ta.Rick z�apa� papierosa w locie i schowa� na pó�niej.Tylko b�d�c na haju -albo udaj�c, �e si� na nim jest - mo�na by�o jako�przebrn�� kolejny dzie�.Wsun�� si� za kierownice.Zarra zaj�� miejsce dla pasa�era.Silnik camarozaskoczy� od pierwszego przekr�cenia kluczyka w stacyjce.Rick w�o�y� na nosokulary s�oneczne w czarnej oprawce i dope�niwszy tym swej transformacji ruszy�spod domu.6.Czarna kulaBy�a dziewi�ta rano, kiedy przy unieruchomionym pick-upie Jessie Hammondzatrzyma�a si� br�zowa pó�ci�arówka.Wysiad�y z niej Jessie i Bess Lucas,która prowadzi�a.Bess by�a energiczn�, siwow�os�, pi��dziesi�cioo�mioletni�kobiet� o jasnoniebieskich oczach i przystojnej twarzy w kszta�cie serca.Mia�ana sobie d�insy, bladozielon� bluzk�, a na g�owie s�omkowy kowbojski kapelusz.Spojrzawszy na okaleczony silnik, skrzywi�a si�.- Bo�e! - mrukn�a.- To ju� szmelc, bez dwóch zda� [ Pobierz całość w formacie PDF ]

Search

Podstrony