[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pewnie nie wiesz, jak siê nazywa? - szepn¹³.- Karrde nie chcia³ mi powiedzieæ - odpar³ Solo, posy³aj¹c Luke'owizaciekawione spojrzenie.- Mo¿e wyjawi je w zamian za ten kr¹¿ownik gwiezdny.Dobrze siê czujesz?- Tak - zapewni³ go Jedi.- Tylko.Czujê siê jak œlepiec, który znowuodzyska³ wzrok.Han zaœmia³ siê pod nosem.- Znam to uczucie - stwierdzi³ cierpko.- Tak w³aœnie myœla³em.- Luke popatrzy³ na przyjaciela.- Nie mia³em jeszczeokazji ci tego powiedzieæ.Ale dziêkujê, ¿e po mnie przyjecha³eœ.- Nie ma sprawy.- Solo machn¹³ niedbale rêk¹.- A ja nie mia³em jeszczeokazji ci powiedzieæ.- Zerkn¹³ na Skywalkera.- Wygl¹dasz, jakbyœ zbytd³ugo przebywa³ we wnêtrznoœciach gruna.- To moja cudowna maska - wyjaœni³ Jedi, dotykaj¹c ostro¿nie twarzy.- Marazapewnia³a mnie, ¿e to zejdzie po kilku godzinach.- Tak.Mara - zamyœli³ siê Han.- Zdaje siê, ¿e ca³kiem nieŸle zgadzaliœciesiê w tym lesie.- Pozory - skrzywi³ siê Luke.- Po prostu mieliœmy wspólnego wroga: najpierwlas, a potem Imperium.Wyczu³, ¿e Solo siê zastanawia, jak by tu zgrabnie zadaæ mu nastêpne pytanie ipostanowi³ wybawiæ go z k³opotu.- Ona chce mnie zabiæ - oznajmi³.- A czy wiesz chocia¿, dlaczego?Skywalker ju¿ otworzy³ usta.lecz ku swojemu zdumieniu zamkn¹³ je zpowrotem.W zasadzie nie mia³ ¿adnego powodu, by nie powiedzieæ Hanowi oprzesz³oœci Mary, a przynajmniej ¿aden konkretny powód nie przychodzi³ mu dog³owy, ale czu³ dziwn¹ niechêæ do mówienia o tym.- To sprawa osobista - wydusi³ w koñcu.- Sprawa osobista?! - Solo pos³a³ mu zdumione spojrzenie.- Czy widmo œmiercimo¿e byæ czymœ osobistym?- To nie jest widmo œmierci - upiera³ siê Skywalker.- To.no, to jestsprawa osobista.Han wpatrywa³ siê w niego jeszcze przez chwilê, po czym odwróci³ siê zpowrotem do przyrz¹dów.- Aha - mrukn¹³.“Sokó³” wyszed³ ju¿ z atmosfery i zmierza³ teraz ku obrze¿om uk³adu.Skywalker doszed³ do wniosku, ¿e z tej wysokoœci las wygl¹da nawet przyjemnie.- Nie zd¹¿y³em siê nawet dowiedzieæ, jak siê nazywa ta planeta - zauwa¿y³.- To Myrkr - odpar³ Han.- Ja te¿ dowiedzia³em siê tego dopiero dziœ rano.Myœlê, ¿e Karrde jeszcze przed bitw¹ zdecydowa³ siê opuœciæ to miejsce.Kiedyprzylecieliœmy tu z Calrissianem, tajemnica po³o¿enia planety by³a bardzopilnie strze¿ona.Po kilku minutach na tablicy kontrolnej zapali³o siê œwiate³ko: si³aprzyci¹gania Myrkr by³a ju¿ tak s³aba, ¿e “Sokó³” móg³ wykonaæ skok wnadprzestrzeñ.- Doskonale - ucieszy³ siê Solo.- Kurs jest ju¿ zaprogramowany; zabierajmysiê st¹d.Po³o¿y³ rêce na sterach i mocno je poci¹gn¹³; gwiazdy rozp³ynê³y siêw smugi i po chwili byli ju¿ w nadprzestrzeni.- Dok¹d lecimy? - spyta³ Skywalker, gdy gwiezdne smugi za szyb¹ ust¹pi³ymiejsca kosmicznej mozaice.- Na Coruscant?- Najpierw zahaczymy o jeszcze jedno miejsce - odrzek³ Solo.- Wst¹pimy dostoczni na Sluis Van.Mo¿e znajdziemy tam lekarza dla Landa i naprawimy twójmyœliwiec.- I mo¿e uda nam siê znaleŸæ kr¹¿ownik gwiezdny dla Karrde'a, co? - doda³Luke, spogl¹daj¹c na Hana spod oka.- Niewykluczone.Ackbar ju¿ i tak u¿ywa ca³ej rzeszy wys³u¿onych statkówwojennych do transportu towarów w rejonie Sluis.Dlaczego nie mielibyœmypo¿yczyæ jednego na kilka dni?- Dlaczego nie? - Powtórzy³ za nim Jedi z westchnieniem.Nagle poczu³, jakprzyjemnie jest spokojnie sobie siedzieæ i nic nie robiæ.- Myœlê, ¿e naCoruscant jeszcze sobie bez nas poradz¹ przez te kilka dni.- Mam nadziejê - powiedzia³ Solo ponuro.- Ale tam siê na coœ zanosi.O ileju¿ siê to nie sta³o - doda³ z grobow¹ min¹.- W takim razie mo¿e nie powinniœmy lecieæ na Sluis Van? - zauwa¿y³ Skywalker,czuj¹c nag³y dreszcz.- Lando jest co prawda ranny, ale nie grozi mu ¿adneniebezpieczeñstwo.- Nie.- Han potrz¹sn¹³ g³ow¹.- Chcê, ¿eby mia³ nale¿yt¹ opiekê.A i typotrzebujesz trochê spokoju - stwierdzi³, spogl¹daj¹c na niego.- Chcia³em citylko zasygnalizowaæ, ¿e naprawdê bêdziemy siê musieli spieszyæ na Coruscant.Ale na razie ciesz siê wizyt¹ na Sluis Van, bo to ostatnie miejsce, gdzie mo¿najeszcze zaznaæ ciszy i spokoju.* * *W kompletnych ciemnoœciach przestrzeni kosmicznej, na obrze¿ach uk³adu, wodleg³oœci trzech tysiêcznych roku œwietlnego od stoczni na Sluis Van, FlotaImperialna gotowa³a siê do bitwy.- W³aœnie zameldowa³ siê “Mœciciel”, kapitanie - poinformowa³ Pellaeonaoficer odpowiedzialny za ³¹cznoœæ.- Zg³osi³ gotowoœæ bojow¹ i czeka napotwierdzenie rozkazów.- Zawiadom kapitana Brandei, ¿e nie nast¹pi³y ¿adne zmiany - poleci³ muPellaeon.Przez prawy iluminator ogl¹da³ niewyraŸne cienie, które zgromadzi³ysiê wokó³ “Chimery”.Mo¿na by³o rozró¿niæ tylko najbli¿sze z nich i to tylko zpowodu ich charakterystycznych reflektorów.By³a to naprawdê imponuj¹ca flota,jakiej nie powstydzi³oby siê nawet dawne Imperium: piêæ niszczycieligwiezdnych, dwanaœcie kr¹¿owników uderzeniowych i trzydzieœci kompletnychdywizjonów myœliwców, czekaj¹cych w pogotowiu w hangarach.W samym œrodku tej potê¿nej floty, niczym jakiœ kiepski ¿art, tkwi³ stary,zniszczony transportowiec.Sedno ca³ej operacji.- Jak siê przedstawia sytuacja, kapitanie? - zapyta³ cicho Thrawn, staj¹c zaplecami Pellaeona.- Wszystkie statki s¹ ju¿ na miejscu, panie admirale - zakomunikowa³ kapitan,odwracaj¹c siê w jego stronê.- Jeszcze raz sprawdzono generator polamaskuj¹cego na transportowcu.Wszystkie myœliwce i ich za³ogi czekaj¹ wpogotowiu.Myœlê, ¿e jesteœmy gotowi.Thrawn skin¹³ g³ow¹ i omiót³ spojrzeniem otaczaj¹ce ich morze reflektorów.- Doskonale - szepn¹³
[ Pobierz całość w formacie PDF ]