[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zbieram rzeczy -powiedzia³am szukaj¹c mojej ró¿d¿ki i uk³adaj¹c j¹ na samym wierzchu zawartoœciworka.- Ale¿, Cera - Guret by³ blady - nie mo¿esz nawet próbowaæ przeciwstawiaæ siêtakiemu przeciwnikowi!Przy moim boku szybko pojawi³ siê Kerovan.Nie by³o miêdzy nami wymiany myœli,ale zwyczajna znajomoœæ niebezpieczeñstwa, jak¹ zdobyliœmy podczas wspólnychpodró¿y.- Moja pani jest odwa¿na za dwoje, ale nie bêdzie walczy³a sama.Kar Garudwynjest moim domem - naszym domem i nie utracê go teraz po odnalezieniu i tychwszystkich latach wêdrowania w strachu! Musimy zatrzymaæ tê rzecz - spojrza³ namnie z przejêciem - i zatrzymamy.Rozdzia³ 10Kerovan- Nie, mój panie! - m³ody Kioga pokrêci³ gwa³townie g³ow¹, a jego wzrokpowêdrowa³ ode mnie w kierunku Joisan.- Nie mamy najmniejszych szans przeciwkotakiemu wrogowi, Cero!Po³o¿y³em d³oñ na jego ramieniu i poczu³em niewidoczne dr¿enie, jakieprzebiega³o przez jego cia³o.- Uspokój siê, Gurecie.Joisan i ja pojedziemy sami.Mam dla ciebie dzisiajinne zadanie.Chcê, ¿ebyœ pojecha³ na po³udnie i ostrzeg³ ludzi w rybackiejwiosce o nazwie Anakue, a potem twoich w³asnych pobratymców.Powiedz im, como¿e ich spotkaæ w przypadku, gdybyœmy zostali zwyciê¿eni.- Milordzie, jesteœ szalony! - G³os Gureta za³ama³ siê lekko w swejgwa³townoœci, ale oczy patrzy³y prosto w moje.- Nie widzia³eœ Jerwina po tym,jak stan¹³ na drodze tej.istocie.a ja tak.Milordzie, nie pozosta³o nic,co moglibyœmy pochowaæ! Kawa³ki cia³a.- g³oœno prze³kn¹³ œlinê i mówi³dalej.- U³amki koœci nie wiêksze od zêbów roczniaka.Nie widzia³eœ tak¿emojego przyjaciela, Tremom, jak wi¹d³ niczym wyrwane z korzeniami drzewko,ka¿dego ranka kurczy³ siê w sobie coraz bardziej.W koñcu oczekiwaliœmy na jegoœmieræ bardziej z nadziej¹ ñi¿ ze strachem!- Gurecie.- stoj¹ca obok mnie Joisan wyci¹gnê³a rêkê, aby po³o¿yæ j¹ naramieniu ch³opca.- Kerovan i ja.- Nie - stan¹³ przed nami.- Czy nie rozumiecie, co staram siê wam powiedzieæ?Przeciwstawienie siê Szamance oznacza œmieræ, a tym bardziej próba staniêcia nadrodze tej rzeczy! To szaleñstwo w taki sposób ryzykowaæ ¿ycie!Joisan spojrza³a na mnie i odebra³em jej kwaœne, nie wypowiedziane g³oœnos³owa: „Równie dobrze mo¿e mieæ racjê, mój mê¿u."„Prawdopodobnie", zgodzi³em siê z ni¹ w myœlach, ale g³oœno powiedzia³em: -Guret, nie po raz pierwszy stajemy przed Moc¹ Adepta ze Œcie¿ki-Z-Lewej-Strony.- Nie doda³em, ¿e trzy lata temu mieliœmy pomoc w postaci Neevora i Landisla,których w³adza nad Mocami by³a ponadludzka.M³odzieniec, jak gdyby czytaj¹c w moich myœlach, odpowiedzia³: - Ale tym razemnie ma kryszta³owego Gryfa.ani talizmanu, ani pomocników z przesz³oœci,którzy mogliby ci pomóc.Tyle razy powtarza³eœ, ¿e nie jesteœ tym, który w³adaMocami.Milordzie, to prawda, ¿e widzia³em, jak, tutaj w Kar Garudwyndokonujesz rzeczy, których ja nie móg³bym zrobiæ, ale czy dorównasz temu? Niewydaje mi siê.Dwoje ludzi nie mo¿e przeciwstawiæ siê.- Troje - powiedzia³ Jervon z przeciwleg³ego koñca kolistej komnaty.Jego tonby³ tak pozbawiony wszelkiego uczucia, jak gdyby opisywa³ w³aœnie stan pogody.- Nie, Jervonie - zaprotestowa³a moja pani.- Podczas gdy ja i Kerovan mamytrochê Mocy, która mo¿e nas obroniæ, ty masz.- Nawet mniej - zgodzi³ siê z ni¹.Jego d³oñ odszuka³a rêkojeœæ miecza ipozosta³a tam, jak gdyby uchwyci³ rêkê starego przyjaciela.- Potrafiê jednakw³adaæ zimn¹ stal¹, a wielu z tych, którzy krocz¹ w Cieniu, nie mo¿e jejsprostaæ.I wcale nie tak ³atwo jest mnie zadziwiæ i zaczarowaæ po tychwieloletnich wêdrówkach po Od³ogach, jakie odby³em wraz ¿ moj¹ pani¹Czarownic¹.Bêdziecie próbowali uwolniæ Elys, nie tylko uratowaæ tê ziemiê.Niemogê zrobiæ nic innego, jak stan¹æ razem z wami.Zacz¹³em wci¹gaæ przez g³owê pancerz.Chcia³em w ten sposób zyskaæ czas nakrótkie przemyœlenie, potem spojrza³em na jego minê, gdy poprawia³em na sobiezimny metal.Przez d³ug¹ chwilê wzrok Jervona zmaga³ siê z moim, w jego oczachwidzia³em starannie ukryty ból.Wyobrazi³em sobie, jak ja czu³bym siê w takiejchwili, gdyby to Joisan znajdowa³a siê w pu³apce Powsta³ej z Cienia, i skin¹³emg³ow¹.- Dobrze wiêc.Dzisiaj idziesz z nami, Jervonie.- Jeszcze jedno! - wtr¹ci³ Guret.- Œcie¿ka! Nie mo¿na nawet osi¹gn¹æ drugiegoszczytu teraz, gdy s³oñce ju¿ zasz³o.Musicie wyjechaæ z doliny i okr¹¿yæ górêod pó³nocy - bêdziecie za póŸno! Ta rzecz podró¿uje przed pó³noc¹, tego jestempewien.Wyci¹gn¹³em miecz i sprawdzi³em jego ostroœæ, a tak¿e czy ³atwo i szybko mo¿nago wyci¹gn¹æ z pochwy.Upewniwszy siê, ¿e wszystko w porz¹dku, odpowiedzia³emkrótko:- Na pewno nie, je¿eli pójdziemy star¹ œcie¿k¹ pomiêdzy szczytarru.Podnios³em siod³a i skin¹³em na Joisan, aby wziê³a uzdy.Zauwa¿y³em, ¿e onatak¿e za³o¿y³a pancerz i przypasa³a miecz.Przez chwilê mia³em nadziejê, ¿e udami siê namówiæ j¹ na podró¿ na po³udnie razem z Guretem, ale nie próbowa³emnawet rozpoczynaæ tematu.Zna³em ten wyraz jej oczu, gdy ju¿ zd¹¿y³a podj¹ænieodwo³aln¹ decyzjê.- Szlak pomiêdzy szczytami? - Guret grzmia³ jeszcze bardziej przera¿ony, o ileby³o to mo¿liwe.- Ta œcie¿ka wygl¹da niebezpiecznie nawet w dzieñ, a w nocyzabijecie siebie i konie tak¿e!- Ksiê¿yc jest prawie w pe³ni - powiedzia³a Joisan.- Damy sobie radê.- Nekia dobrze widzi w nocy - doda³em.- Znajdzie œcie¿kê.A my bêdziemyuwa¿aæ.M³odzieniec podniós³ obie rêce do góry i wyda³ z siebie pe³en rozdra¿nieniasyk.- Na Matkê Wszystkich Klaczy! Widzê, ¿e nie potrafiê ciê odwieœæ, milordzie.Wtakim razie ja tak¿e jadê dzisiaj z wami, a nie na po³ddnie.- Nie - powiedzia³em twardo.Kiedy zacz¹³ protestowaæ, Joisan podesz³a do niegoi odci¹gnê³a go na bok.„Guret, musisz zrobiæ to, co nakaza³ ci Kerovan.", us³ysza³em fragment jejmyœli, a potem kontakt siê urwa³.Kioga potrz¹sn¹³ g³ow¹ i coœ do niej wyszepta³.Moja pani zacisnê³a usta,nastêpnie zarumieni³a siê, a jej oczy zab³ys³y gniewem.Stoj¹cy przed ni¹ch³opiec uœmiechn¹³ siê lekko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]