[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— I radziłbym mówić ciszej.Aton wydobył właśnie głowę z pudła, w którym ją trzymał.A jak spojrzał na pana! Taki wzrok powinien zabijać.Teremon skrzywił się z niesmakiem.— Zupełnie zapomniałem o staruszku.Starannie odwrócił krzesło tyłem do okna, zerknął przez ramię na kultystę.— Przyszło mi na myśl — zaczął znów półgłosem — że musi istnieć jakieś zabezpieczenie przeciw gwiezdnemu obłędowi.Jak pan sądzi?Psycholog zrazu nie odpowiedział.Zamyślił się, zerknął w kierunku słońca.Beta minęła zenit.Odblask z okna, który tworzył na podłodze krwawy prostokąt, dosięgną! brzucha Szirina.Ciemny rąbek zmienił się tymczasem w czarną plamę zakrywającą trzecią część Bety.Psycholog wzdrygnął się, a gdy odwrócił głowę, jego pulchne policzki wydawały się mniej czerstwe.Z prawie wstydliwym uśmiechem również odwrócił swoje krzesło.— Myślę — odezwał się — że w samym Saro dwa miliony ludzi odzyskało nagle wiarę i na gwałt próbuje przystać do kultystów — uśmiechnął się ironicznie.— Kult przeżywa godzinę niespodziewanego odrodzenia.Zapewne wykorzysta ją należycie.Przepraszam… Co pan mówił?— Ja? Niepokoi mnie pytanie, jak kultyści przekazują Księgę Objawienia z jednego cyklu w drugi, a zwłaszcza kto i kiedy mógł ją napisać.Musi istnieć jakieś zabezpieczenie przeciw gwiezdnemu obłędowi, bo gdyby wszyscy potracili zmysły, księga nie mogłaby powstać.Psycholog zmierzył Teremona pochmurnym wzrokiem.— Oczywiście, młody człowieku, nie dysponujemy wiarygodnymi zeznaniami naocznych świadków.Mamy jednak jako tako wyrobiony pogląd na sprawę.Proszę posłuchać.Trzy kategorie ludzi mogły znieść katastrofę stosunkowo dobrze.Po pierwsze ci nieliczni, którzy nie zobaczyli gwiazd: niewidomi albo pijani do nieprzytomności od początku zaćmienia do końca.Zostawmy ich w spokoju, bo nie potrafią dać żadnego świadectwa.Druga kategoria to dzieci do sześciu lat, dla których świat jest tak nowy i dziwaczny, że nie zatrwożą ich nawet gwiazdy i Ciemność.Poczytują kataklizm za jeszcze jeden nowy szczegół obcego środowiska.Rozumie pan, prawda?— Zapewne — bąknął reporter tonem powątpiewania.— Na koniec są osobnicy o umyśle zbyt prymitywnym, by mogły w nim nastąpić gwałtowne i nieodwracalne zaburzenia.Zaćmienie nie może zbytnio dotknąć ludzi minimalnie wrażliwych, takich dla przykładu, jak ciemny, zatyrany chłop.Widzi pan — po jednym z kataklizmów dzieci zachowały mętne wspomnienia, które uzupełnione niedorzecznym bełkotem debilów, dały początek Księdze Objawienia.Jak stąd wynika, materiału historycznego dostarczali ludzie najmniej powołani na twórców historii; małe dzieci i półgłówki.Oni stworzyli Księgę Objawienia przepisywaną, zmienianą i wznawianą z cyklu na cykl.— Sądzi pan, że przekazywano ją metodą, którą dziś chcecie zastosować wobec tajemnic prawa grawitacji?— Może — Szirin wzruszył ramionami.— Nie chodzi o szczegóły metody.Fakt, że Księgę Objawienia przekazywano.Zmierzam do czegoś zupełnie innego.Może to być jedynie bełkot, jeżeli nawet opiera się na prawdzie.Przypomina pan sobie nieudany eksperyment z otworami w dachu, który przeprowadzili Imot i Faro?— Naturalnie.— Wie pan, dlaczego nie powiod… — Szirin urwał i wstał wyraźnie zaniepokojony, bo do rozmawiających zbliżył się Aton z twarzą przypominającą tragiczną maskę.— Co się stało?! — zawołał psycholog.Kiedy Aton odprowadzał go na stronę, Szirin wyczuwał łokciem drżenie jego palców.— Nie tak głośno! — zaczął dyrektor cichym, udręczonym głosem.— Przed chwilą przyszła bezpośrednią linią wiadomość z Kryjówki.— Coś nie w porządku? — zaniepokoił się Szirin.— Nie tam.Już opieczętowali wejście.Do pojutrza zostaną jak w grobie.Są bezpieczni.Ale miasto… Nie wyobrażasz sobie, Szirin… Straszliwy zamęt… — sędziwy astronom zdradzał wyraźne zaburzenia mowy.— No i co? — rzucił niecierpliwie Szirin.— Będzie jeszcze gorzej.Czemu się trzęsiesz? — urwał, lecz po chwili podjął podejrzliwie.— Powiedz no, jak się czujesz?Oczy Atona błysnęły gniewnie.Później zblakły, przybierając trwożny wyraz.— Nic nie rozumiesz.Kultyści nie próżnują.Podburzają ludność do szturmu na obserwatorium.Obiecują natychmiastowy stan łaski, zbawienie wieczne… Czego nie obiecują! Co robić, Szirin?Psycholog pochylił czoło.Długo przyglądał się w zamyśleniu szpicom swoich butów, bębnił palcami po brodzie.Wreszcie podniósł wzrok.— Co robić? — rzucił szorstko.— Nic.Nie mamy nic do roboty.Czy twoi ludzie wiedzą?— Nie.Skąd znowu!— Dobrze.Utrzymaj sekret.Ile czasu do całkowitego zaćmienia?— Niespełna godzina.— Nie ma rady.Ale można iść na hazard.Trzeba czasu, żeby zgromadzić i zorganizować naprawdę groźny tłum.Doprowadzenie go tutaj potrwa jeszcze dłużej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]