[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ty doktor? - przetłumaczyło dziecko.Jesse zauważył, że brakowało mu płatka ucha.Wrodzone? Wypadek? Okaleczenie rytualne? Ucho było czysto zagojone.- Taa - odrzekł Jesse.- Doktor.Stara skrzeczała jeszcze przez chwilę, aż znikła za drzwiami.Jesse spojrzał na ściany.Nie było fotografii na łożu śmierci.Już zbierał się do wyjścia, gdy kobieta wróciła z niewiarygodnie brudnymi dziesięcioma jednodolarowymi banknotami.- Doktor - powiedziała ze zgrzytliwym akcentem.Gdy uśmiechnęła się, Jesse zobaczył, że brakowało jej wszystkich górnych i większości dolnych zębów, zaś dziąsła miała opuchnięte wskutek czegoś, co mogło być wczesnym objawem szkorbutu.- Doktor - powtórzyła.Z hotelu wyprowadził się dokładnie w chwili, gdy wyczerpały mu się pieniądze.Żona starca, Androula Malakassas, znalazła mu pokój w jakimś zrujnowanym pensjonacie.W domu o każdej porze panował hałas, ale pokój był czysty i duży.Kuzyn Androuli przyniósł tam stary, wielopozycyjny fotel dentystyczny, zapewne skradziony, i Jesse zaczął go używać zarówno jako stołu do badania, jak i do operacji.Lekarstwa: antybiotyki, chemoterapeutyki, leki dożylne, o których myślał, że najtrudniej będzie się w nie zaopatrzyć, okazały się pod tym względem najłatwiejsze.Po namyśle zrozumiał, że nie powinno go to dziwić.W lipcu przyjął swój pierwszy poród pośladkowy, u pierwiastki, rodzącej tak długo, krwawo i boleśnie, że w pewnym momencie pomyślał, że straci zarówno matkę, jak i dziecko.Nie stracił żadnego z nich, choć położnica przeklinała go po hiszpańsku i pluła na niego.Była zbyt słaba, by trafiać śliną daleko.Trzymając ciepłego, dziewięciofuntowego chłopca, Jesse usłyszał trzask kamery.Sam też zaklął, ale słabo, bo ostry dreszcz przyjemności, przeszywający go od gardła po wnętrzności, był zbyt silny.W sierpniu stracił kolejno trzech pacjentów, wszystkich w stanie wymagającym skomplikowanego, kosztownego wyposażenia i leczenia: ustanie pracy nerek, anewryzm aorty i przedawkowanie narkotyków.Poszedł na wszystkie trzy pogrzeby.Na każdym z nich rodzina i przyjaciele zrobili dla niego trochę miejsca, na którym stal otoczony szacunkiem i niechęcią.Gdy na pogrzebie nieboszczyka z anewryzmem wybuchła bójka na noże, rodzina odciągnęła Jessego od niebezpieczeństwa, ale nie aż tak daleko, by nie mógł opatrzyć przegranego.We wrześniu chińska rodzina niedawnych imigrantów wprowadziła się do pensjonatu Androuli.Kobieta płakała całymi dniami.Mężczyzna włóczył się po Bostonie w poszukiwaniu pracy.Był też dziadek, mówiący odrobinę po angielsku, którego nauczył się w Pekinie podczas krótkiego okresu amerykańskiej ekspansji przemysłowej na wybrzeżu Pacyfiku, zanim rząd chiński zginął w konwulsjach, a gospodarka amerykańska załamała się.Dziadek grał w go.Wieczorami, gdy nikt nie wzywał Jessego, doktor siadał z Lin Shujenem i posuwał wypolerowane białe i czarne kamienie po siatce, próbując okrążać puste miejsca, nie tracąc ani jednej bierki.Pan Lin bardzo długo zastanawiał się nad każdym ruchem.W październiku, tydzień przed procesem Jessego, zmarła jego matka.Ojciec przysłał mu pieniądze na przelot do domu na pogrzeb, pierwsze pieniądze, które Jesse przyjął od swej rodziny po tym, jak powiedział im, że opuścił szpital.Po pogrzebie siedział w pokoju dziennym domu swego ojca na Florydzie i słuchał, jak podstarzali żałobnicy przypominają swą młodość w czasach zgasłej prosperity lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych.- Mnóstwo było wtedy roboty dla ludzi chętnych do pracy.- Nadal jest mnóstwo roboty.Tylko nikt jej już nie chce.- Chcą, by wszystko im podać na tacy.Jeśli mnie pytasz, to to załamanie na dłuższą metę okaże się dobrą rzeczą.Wyplewi słabeuszy i leniwych.- To w sześćdziesiątych skierowaliśmy się na błędne tory z Lyndonem Johnsonem i tymi wszystkimi programami opieki społecznej.Nie patrzyli najessego.Nie miał pojęcia, co ojciec powiedział im na jego temat.Gdy wrócił do Bostonu, śmierdzącego w upale babiego lata, ludzie tłoczyli się do jego pokoju.Złamania, nowotwory, alergie, ciąże, przebicia, niedobory, niezrównoważenia.Mieli pretensję, że wjechał na pięć dni.Powinien być tutaj, potrzebowali go.Był doktorem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]