[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kirpicznikow zauważył nagle, że drzwi do chaty są otwarte, a w progu wznosi się wysoka zaspa.Wbiegł do izby, brodząc w głębokim śniegu i zobaczył, że w zaspie, a nie na posłaniu, leży martwy Popow - brodą do góry, w swej niezmiennej kamizelce opinającej stare ciało, z przerażającą bielą rozpościerającą się na szerokim czole.Śnieg przysypywał go coraz bardziej, a nogi już zupełnie miał nim przykryte.Kirpicznikow z całkowitym spokojem chwycił go pod pachy i przeniósł na łóżko.Faddiejowi Kiriłłowiczowi opadła dolna szczęka, a on sam przewrócił się na łóżku na bok i opuścił głowę, jakby starał się znaleźć bliżej środka Ziemi.Kirpicznikow odgarnął śnieg z podłogi i zamknął drzwi.Koło nogi stołu znalazł buteleczkę z niedopitą resztką różowej trucizny.Wylał ją na śnieg i śnieg zasyczał, buchnął strumieniem pary, a trucizna zaczęła przeżerać podłogę.Na stole przyciśnięty kałamarzem leżał niedokończony rękopis: „Rozwiązanie jest proste - kanał elektromagnetyczny.”- Jesteście członkiem partii, towarzyszu Kirpicznikow? - zapytał przewodniczący Prezydium Rady Okręgowej.- Kandydatem.- To wszystko jedno.Opowiedzcie, jak to się stało.Rozumiecie, jaka to paskudna historia.Nie dlatego, że przyjdzie za nią odpowiadać, ale dlatego, że zginął bardzo cenny i rzadki człowiek.Nie znaleźliście żadnego listu?- Nie.- No to opowiadajcie.Kirpicznikow opowiedział.W gabinecie poza przewodniczącym znajdował się jeszcze sekretarz komitetu partyjnego i pełnomocnik GPU.Zebrani wysłuchali Kirpicznikowa z wielką uwagą.Opowiedział o wszystkim: o niedokończonym rękopisie, zawiei, otwartych na oścież drzwiach i dziwnym skośnym pochyleniu głowy Popowa w geście niemożliwym u człowieka żywego.I jeszcze o tym, że Faddiej Kiriłłowicz nie bardzo różnił się od żywego jakby śmierć była dla niego stanem równie naturalnym jak życie.Kirpicznikow skończył.- Ładna historia! - powiedział sekretarz partii.- Popow był niewątpliwym dekadentem, osobnikiem całkowicie zdemoralizowanym.Naturalnie żył w nim geniusz, ale epoka, która go zrodziła, skazała go na przedwczesną zagładę, a jego geniusz nie znalazł zastosowania praktycznego.Zszarpane nerwy, dekadencka dusza, filozofia metafizyczna - wszystko to żyło w sprzeczności z geniuszem naukowym Popowa i doprowadziło go do takiego końca.- Tak - powiedział przewodniczący.- Agitacja faktami w stanie czystym.Nauka jest potężna, a jej nosiciele bywają wyrodkami bez charakteru.Rzeczywiście potrzebujemy pilnie świeżych ludzi o niezawodnym kręgosłupie ideologicznym.- Dopiero teraz się o tym przekonałeś? - zapytał pełnomocnik GPU.- Nie masz instynktu klasowego, bracie! Według mnie powinniśmy do końca zbadać sprawę, a następnie, jeśli stan faktyczny nie będzie sprzeczny ze słowami Kirpicznikowa, mianować go strażnikiem bazy naukowej Popowa.Trzeba mu będzie za to trochę płacić.Ty - zwrócił się do przewodniczącego - znajdziesz na to środki w budżecie terenowym! Następnie trzeba zawiadomić instytut naukowy, który wydelegował tu Popowa, żeby przysłał innego uczonego do kontynuowania pracy.A zachować wszystko trzeba w całości! Wyślę funkcjonariusza do sporządzenia spisu.Przecież są tam cenne aparaty, rękopisy Popowa, jakieś narzędzia i dobytek.- Słusznie - powiedział przewodniczący.- Chyba na tym skończymy.Przeprowadzę całą sprawę przez Prezydium i wówczas wydamy naszą decyzję na piśmie.Po tygodniu śledztwo zostało zakończone, zwłoki Popowa zawieziono do Moskwy, a Kirpicznikowa zatrudniono jako dozorcę bazy naukowej Popowa z pensją w wysokości piętnastu rubli miesięcznie.Wręczono mu kopię spisu i pozostawiono samego.Zaczynała się smętna wiosna - pora bezwładnego oporu zimy i odważnych ataków słońca.Następca Popowa wciąż nie przyjeżdżał.Kirpicznikow pilnie czytał książki i rękopisy Popowa, wpatrywał się w przyrządy i aparaty zbudowane na miejscu przez Faddieja Kiriłłowicza - i otwierał się przed nim potężny świat wiedzy, władzy i żądzy rozbuchanego, okrutnego życia.Kirpicznikow zaczynał odczuwać smak życia i dostrzegać jego dziką otchłań, w której kryje się zaspokojenie wszystkich pragnień i znajdują się punkty końcowe wszystkich celów.„Cudownie! - myślał Kirpicznikow.- Popow umarł niepotrzebnie: sam to wszystko pisał, ale niczego nie zrozumiał.A wystarczy tylko zrozumieć i każdy zapragnie żyć.”Nadeszło lato.Nic się nie zmieniło.Uczony na miejsce Popowa wciąż nie przyjeżdżał.Kirpicznikow zaczął przepisywać na czysto rękopisy Faddieja Kiriłłowicza.Sam nie wiedział, po co to robi, ale w ten sposób lepiej je rozumiał.Wreszcie w lipcu przyjechało dwóch moskiewskich uczonych i zabrało całą spuściznę po Popowie - i rękopisy, i aparaty.Kirpicznikow wrócił do wytwórni dachówek, gdzie przedtem pracował, i wszystko wokół niego ucichło.Jednak ujawniony mu cud ludzkiego rozumu zakłócił rytm jego życia.Przekonał się, że istnieje rzecz, dzięki której można przekształcić i gwiezdne szlaki, i własne niespokojne serce - włożyć każdemu chleb do ust, szczęście do piersi i mądrość do mózgu.I całe życie wydało mu się jak kamienna zapora na drodze do spełnienia jego najskrytszych pragnień.Wiedział jednak, że ów mur może stać się dla niego polem chwały i zwycięstwa, jeśli tylko zdoła wykształcić w sobie żądzę wiedzy równie silną jak cielesna namiętność.Poszedł do przewodniczącego Prezydium Rady Okręgowej i oświadczył, że chce się uczyć, po czym poprosił o „skierowanie na rabfak.- Zamierzacie kroczyć śladami Popowa, szanowny obywatelu? No cóż, to chwalebne! - odparł przewodniczący i dał mu stosowny papierek.Po paru dniach Kirpicznikow szedł już do miasta obwodowego - półtorej setki wiorst dalej - na rabfak.Był sierpień.Pola roiły się od żniwiarzy, nad piaszczystym traktem unosiły się tumany kurzu wzniecanego przez stada krów, zdumiewająco młode słońce uśmiechało się do umordowanej w połogu ziemi.Ryby igrały na rzecznych płyciznach, drzewa pokrywały się leciutkim nalotem żółtawej siwizny, ziemia rozpościerała się błękitnie ku tej krainie i ku temu wiekowi, do którego zmierzał Kirpicznikow i gdzie oczekiwał go czas wspaniały jak pieśń.Minęło osiem lat - czas wystarczający do całkowitego przeobrażenia świata, czas zdolny przemienić człowieka zupełnie, tak że nie pozostanie w nim nawet jeden stary atom.Michał Jeremijewicz Kirpicznikow, inżynier-elektryk, pracownik naukowy katedry biologii elektronów powołanej po śmierci Popowa na podstawie jego prac, był żonaty i miał dwóch synów.Jego żona - dawna nauczycielka wiejska - podzielała przekonanie męża o konieczności bezzwłocznego fizycznego przekształcenia świata [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •