[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Fakt ten dał Sztucznej Inteligencji wiele do myślenia.Kiedy zjawisko - niezależnie od tego, jak długo trwało - zniknęło, zniknęły także statki.Na ich miejscu pojawiło się zadziwiające nagromadzenie brył geometrycznych i architektonicznych figur; żadna z nich nie przekraczała dwóch i pół metra wysokości, wszystkie zaś zdawały się być wykonane z tego samego, to absolutnie czarnego, to znów ultra zwierciadlanego materiału, co kadłuby statków.Były rozrzucone przypadkowo na obszarze okręgu o średnicy około trzydziestu metrów, między nimi zaś uwijała się bliżej nieokreślona liczba Obcych.Wyglądali tak, jak powinni wyglądać Obcy: niektórzy z grubsza humanoidalni, porośnięci futrem lub pokryci chitynowym pancerzem, o zginających się nienaturalnie rękach, zbyt dużej ilości palców, dodatkowych piórkach lub antenach; inni przypominali wielkie owady, pająki lub stonogi, jeszcze inni zaś byli po prostu dużymi kulami bezkształtnej protoplazmy.Co jednak najdziwniejsze i co uniemożliwiało także podanie dokładnej ich liczby, to fakt, że bezustannie zmieniali swe kształty, od czasu do czasu przyjmując także postać owych nieruchomych brył geometrycznych.Te z kolei ni stąd ni zowąd ruszały nagle przed siebie, przemieniając się po drodze w wielkiego pająka lub stonogę.Nawet po wzięciu pod uwagę tych ciągłych metamorfoz nie sposób było się ich doliczyć, ponieważ nawet ilość wszystkich obiektów zmieniała się z minuty na minutę i najdokładniejsi obserwatorzy nie byli w stanie wychwycić momentu, kiedy jedne z nich odchodziły, a drugie przybywały.W każdym razie było ich dużo i z trudnością udawało się je dostrzec - nawet na filmach sprawiały cały czas wrażenie jakichś nieostrych i rozmazanych.I wszyscy - figury, bryły i Obcy - całkowicie ignorowali ludzi.W każdym z czterech miejsc, z zachowaniem wszelkich środków ostrożności, wysłano specjalne zespoły składające się z naukowców, dyplomatów i psychologów, mające za zadanie nawiązanie kontaktu.Chociaż zespoły te’ robiły naprawdę wszystko, może z wyjątkiem wystrzeliwania rac sygnalizacyjnych.Obcy zignorowali także i ich.Właściwie to zachowywali się tak, jakby w ogóle nie byli świadomi obecności ludzi.Ruchome obiekty chodziły, pełzały lub toczyły się bez większego pośpiechu, zapuszczając się stopniowo coraz dalej od miejsca, w którym pojawiły się po raz pierwszy.Niektóre z czynności, jakie wykonywały, można było od biedy zidentyfikować - na przykład pobieranie próbek gleby - ale inne pozostawały co najmniej niejasne, a najczęściej kompletnie niezrozumiałe.Jeżeli któryś z Obcych potrzebował akurat jakiej maszyny lub narzędzia - na przykład do pobrania próbki gleby - po prostu zamieniał się w nie, jak jakaś postać z filmu rysunkowego, tyle tylko, że bez żadnych efektów specjalnych.W pewnej chwili jeden z humanoidów wespół z zigguratem i jakimś czworościanem, stopiwszy się, utworzyli coś, co przypominało organiczny komputer - tyle przynajmniej wybąkały obserwujące to komputery dwudziestej generacji, chociaż utworzona w ten sposób bryłoistota mogła być którąkolwiek z tysiąca innych rzeczy, a nawet żadną z nich.„Komputer” siedział w miejscu przez jakieś dziesięć minut, po czym rozdzielił się na obelisk i stonogę.Stonoga odmaszerowała kilkanaście metrów w bok, przemieniła się w steroid i potoczyła w przeciwną stronę.Obelisk po jakimś czasie zamienił się w ośmiościan.Zataczane przez Obcych nieregularne kręgi rozszerzały się coraz bardziej i zbity z tropu zespół pierwszego kontaktu musiał się cofnąć aż za pierwszą linię wojska.Obcy mimo to zbliżali się, nie zwracając na nic uwagi i sytuacja zaczęła się robić dość napięta.Kiedy poruszające się bezustannie bryły znalazły się w odległości niespełna pięćdziesięciu metrów, dowódcy, pamiętający doskonale o tym, co wydarzyło się w Caracas, co prawda z ociąganiem i niechętnie, ale jednak wydali rozkaz odwrotu, chociaż, rzecz jasna, nazwali to tylko przegrupowaniem.Wojsko cofnęło się, pozostawiając Obcym znacznie większą niż do tej pory przestrzeń.W powstałym rozgardiaszu żołnierz z załogi czołgu, kierujący z ziemi ruchami pancernego kolosa, znalazł się nagle tuż przed jednym z Obcych, który niespodziewanie ruszył szybko do przodu, nie widząc przeszkody lub pragnąc ją stratować.Ogarnięty paniką żołnierz uderzył Obcego kolbą karabinu i natychmiast padł twarzą w dół na ziemię.Obcy jakby nigdy nic przeszedł jeszcze kilka metrów, po czym zawrócił i się wycofał.Dwaj żołnierze wciągnęli kolegę do wnętrza czołgu, podczas gdy inni dwaj, porwani wściekłością, oddali do wycofującego się Obcego kilka strzałów.Z pewnością nie chybili, ale nie spowodowali też żadnej widocznej reakcji.Obcy nawet się nie obejrzał; prawdopodobnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że przed chwilą zetknął się z ludźmi.Ciało martwego żołnierza zaczęło się niemal od razu rozkładać.Już w czołgu złuszczyła się skóra, niczym mokry papier, a późniejsze, dokładne badanie pozwoliło stwierdzić, że na poziomie biologicznym zaszło coś, co „kazało” ciału rozpaść się na najmniejsze części składowe: najpierw oddzieliły się kości, potem pojedyncze pasemka mięśni i tak dalej, coraz szybciej, aż wreszcie na miejscu pozostała galaretowata, obrzydliwa substancja o „dokładnie takiej samej wadze, jaką miał żywy człowiek.Ponieważ przerażenie zmusza do działania znacznie bardziej radykalnego niż ostrożność, piechota i czołgi cofnęły się jeszcze dalej, aż do znajdujących się w odległości kilometra stanowisk artylerii.W Ohio przeprowadzenie takiego manewru napotkało na olbrzymie trudności
[ Pobierz całość w formacie PDF ]