[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co za głęboka uwaga.Tyle że my nie idziemy do łóżka.- To fatalnie - zmartwił się Luke i zasalutował jej szklanką.April nic już nie powiedziała.Odkroiła kawałek omleta i włożyła do ust.Był smaczny, ale też niczego innego się nie spodziewała.Luke robił dobrze prawie wszystko, do czego się zabierał.Niemal bezwiednie zaczęła się zastanawiać, czy jeszcze lepszy niż w gotowaniu okazałby się podczas „zabawnych”, łóżkowych przygód.Zupełnie jakby to miało jakieś znaczenie.Dziwne, ale nie była pewna, czy ma odczuwać ulgę, czy też rozczarowanie, że pogodził się z jej decyzją.Tak naprawdę w ogóle nie wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć.Gdyby przyjęła za prawdę jego stwierdzenie, że chciał ją uchronić przed niebezpieczeństwem, musiałaby też przyjąć, że za swoje starania pragnął czegoś więcej niż zwykłej wdzięczności.Lecz właściwie czego innego mógł oczekiwać niż rekompensującej jego trudy jednej, namiętnej nocy?Z całą pewnością nie chciał pieniędzy.Po pierwsze nie potrafiła sobie wyobrazić, by Luke postąpił tak niehonoro-wo, a po drugie nie był chciwy.Ciężko pracował na plantacji i komentował się tym, co sam zdobył.Cieszył się dobrą kondycją i zdrowiem, nie był narkomanem ani hazardzistą, nie musiał więc wyłudzać od nikogo pieniędzy.Wobec tego, czego tak naprawdę chciał?Nie wyobrażała sobie, by kierował się uczuciem do niej.Spodobała mu się wiele lat temu, ale to już dawno minęło, bo gdyby naprawdę jej pragnął, nie zabrałby tamtego wieczoru Mary Ellen do samochodu.Może zatęsknił za dawnymi czasami, bo, zanim zostali kochankami, byli przyjaciółmi.Tak, zapewne właśnie tęsknota za dawnymi latami i jego okropne wścibstwo spowodowały, że przyszedł do niej tego dnia, gdy podczas wywiadu zadzwonił zboczeniec.Jeżeli Luke jednak miał jeszcze jakieś inne powody, to April nie potrafiła ich odgadnąć.Tak więc nie miała pojęcia, czego od niej chce, ale cokolwiek to było, na pewno tego nie dostanie.Już nigdy nie pozwoli, by ją do czegoś zmuszano, ani by ją chroniono wbrew jej woli.Jest dorosłą kobietą, inteligentną i wykształconą, zarabia na siebie i potrafi sama zdecydować, na jakie ryzyko może się wystawiać.Nie potrzebuje, by Luke Be-nedict stawał między nią a światem.Przyszło jej do głowy, że jest cyniczna, a może nawet niesprawiedliwa.Być może tak jest, ale to z powodu Luke’a taką się stała.Skoro on nie chce wytłumaczyć się ze swojego postępowania, ona musi brać sprawy tak, jak je widzi.A jeżeli osądza go niewłaściwie, to już jego wina.Skończyli jeść w milczeniu.Gdy Luke zabrał się do sprzątania, April wstała, by mu pomóc.Jednak mała kuchenka nie została zaprojektowana dla dwóch osób.Gdy odstawiała swoją szklankę do zlewu, Luke obszedł ją, żeby wstawić masło do lodówki.Przód jego dżinsów otarł się o jej biodro.Natychmiast się odsunęła, a on wymruczał przeprosiny.Chwilę później chwyciła bułkę i odwróciła się, żeby zawinąć ją w pergamin, leżący na szafce.Luke w tym samym momencie sięgnął po ścierkę, która leżała obok papieru, a wtedy April uderzyła czołem w jego ramię.Wyciągnął rękę, by ją podtrzymać, a potem obrócił ją ku rufie łodzi.- Sam posprzątam - powiedział.- Jeżeli chcesz się przebrać, pod pokrywą ławki jest kilka par szortów i podkoszulki.Nie mogę zagwarantować, że będą na ciebie pasowały, ale są czyste.I rzeczywiście, rozsądek nakazywał, by powstała między nimi jakaś wolna przestrzeń, zwłaszcza że April czuła się lekko oszołomiona, oczywiście z powodu uderzenia w czoło, a nie dlatego, że tuż obok niej był ten cholerny Luke Be-nedict.Podkoszulki i szorty, które znalazła, miały rozmiar odzieży noszonej przez Luke’a i były trochę stęchłe od długiego leżenia, ale pachniały praniem i mydłem Koszulka sięgała April aż za biodra.Szorty też były za luźne, ale przynajmniej wygodnie się w tym prześpi, a poza tym będzie mogła poruszać się swobodniej niż w długiej sukience, jaką do tej pory miała na sobie.Włosy miała potargane przez wiatr.Rozczesując je rękami, stanęła na palcach i spojrzała przez okienko malutkiej łazienki z prysznicem i toaletą, gdzie się przebierała.Zobaczyła dinghy przywiązaną do rufy łodzi.Na jej dnie leżało długie wiosło.Kiedyś umiała wiosłować, płynąc lekką łódką, a także uruchomić zaburtowy silnik, ale to było dawno temu.Gdyby zdołała cicho wyśliznąć się przez tylne drzwi łazienki i wsiąść do dignhy tak, by Luke tego nie zauważył, oddaliłaby się stąd za pomocą wiosła, a silnik włączyłaby dopiero wtedy, gdy jej prześladowca nie będzie mógł już go usłyszeć.Najlepszą porą na ucieczkę byłaby późna noc, gdy Luke już mocno zaśnie.Gdy wyszła z łazienki, niosąc pod pachą zwiniętą suknię i halki, Luke skończył już zmywanie naczyń i podnosił stół, by przekształcić kącik jadalny w sypialnię.Na widok April w za długim podkoszulku, sięgającym aż do ud, ale uwydatniającym wzgórki piersi, przez jego twarz przemknął uśmiech, jednak nie skomentował tego widoku.- Możesz spać tutaj - powiedział.- Ja położę się na ławce na zewnątrz, wystawiony na ataki komarów.- To bardzo szlachetnie z twojej strony - stwierdziła.Naprawdę zachowuje się przyzwoicie.Zbyt przyzwoicie?- Bo i jestem szlachetny z natury - oznajmił.- Jeżeli chcesz jeszcze poczytać, Regina zostawiła tu cały zbiór książek i pism.A może wolisz zagrać w karty?- Nie masz telewizora? - zakpiła.Jednak wcale jej na tym nie zależało, w domu rzadko włączała odbiornik.- Pewnie przyjdzie ci to z trudem, ale będziesz musiała się bez niego obyć.- Marny z ciebie gospodarz - burknęła, z trudem zachowując powagę.- Chyba trochę poczytam - oświadczyła.- Doskonale.- Rzucił kilka poduszek na koc, który rozłożył na wyściełanej ławce.Potem wyciągnął jakieś pismo ze skrzyni pod ławką i wreszcie rozsiadł się, opierając szerokie ramiona o ściankę.Przy czytaniu zamierzał skorzystać z wiszącej lampy, bo było to jedyne źródło światła w małej kabinie.April pomyślała, że nie wypada jej zaprotestować.Przejrzała stertę książek, gdzie znalazła również trzy swojego autorstwa.W końcu wybrała powieść o duchach, której nie znała, i dołączyła do Luke’a siedzącego pod lampą, ale usiadła na drugim końcu łóżka.Było gorąco i parno, chociaż od czasu do czasu przez siatkowe drzwi i okna przedostawał się powiew powietrza.W kabinie panowała absolutna cisza, przerywana jedynie szelestem papieru, gdy odwracali strony.Po jakimś czasie do wnętrza przedostał się komar i bzyczał im nad głowami.Luke go zabił i znów nastała cisza.Jednak w rzeczywistości wcale nie było cicho.Wokół nich rozbrzmiewał nocny koncert.Owady ze świstem przecinały powietrze, wznosząc się i opadając nad bagnami, żaby głośno rechotały, gdzieś daleko samiec aligatora nawoływał partnerkę.Raz rozległo się jakieś gęgnięcie.April podniosła głowę.Nie odrywając wzroku od swojego magazynu, Luke poinformował ją lakonicznie:- Żuraw.Fakt, że zauważył jej przestrach, wskazywał, iż cały czas jest świadomy jej najmniejszego ruchu, pomyślała.Poczuła się nieswojo.Krótko potem spojrzała na niego i spostrzegła, że wpatruje się w jej kolana.Sama też rzuciła na nie okiem.- O co chodzi? - spytała.- Powinnaś czymś posmarować te skaleczenia.Albo ja to zrobię [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •