[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapewne chciałby zobaczyć moją krew.Tak, krew perląca się na moim białym ciele na pewno by Go podnieciła, w szarych oczach zapłonąłby ogień.Wyobrażam sobie Jego białą i gęstą spermę, która wypełniłaby karminowe pręgi pozostawione na moim ciele.Umieram z pożądania.Nie wiem tylko, dlaczego nie chce się ze mną pieprzyć.I nie rozumiem, dlaczego aż tak na mnie działa.Naprawdę nie rozumiem.Boję się.A jeśli uzna, że na Niego nie zasługuję? Albo Mu się znudzę? Może znajdzie sobie jakąś inną kobietę i wymyśli nową zabawę.A przecież chciałabym być niezastąpiona.Mam tylko jedno życzenie: pragnę do Niego należeć.Przyglądam się otaczającym mnie kobietom.Z pewnością nic podobnego im się nie przydarzyło; nigdy nie dostąpiły takiego zaszczytu, nie miały tyle szczęścia.Myślę też o tych, które znam, i które były Jego kochankami.Czy obchodził się z nimi tak jak ze mną? To pytanie pozostanie bez odpowiedzi, bo nigdy nie ośmielę się go zadać.Dla niego czuję teraz piekący ból w kroczu.Jestem mokra.Patrzę na męża i jego obojętność mnie uspokaja.Kocham go.Zależy mi na nim.Jest jak ojciec, brat, najlepszy przyjaciel.Potrzebuję domu i rodziny, którą stworzyłam; myślę o synku.Wiem, że się pogrążam.Wpadłam do studni i tonę.A jednak stan, w jakim się znajduję, sprawia mi przyjemność.Dopiero teraz czuję, że żyję.Nagle widzę, jak odsuwa krzesło i się podnosi.Wracam z obłoków na ziemię i znów jestem na bulwarze de Bethune.Wstaje!Wychylam się ku Niemu całym ciałem.Mam nadzieję, że zaraz się ze mną pożegna; czekam na Jego usta, które musną mój policzek, na rękę, która spocznie na moim ramieniu, na skinienie głowy i porozumiewawcze spojrzenie.Ale On nawet na mnie nie patrzy.Słyszę, jak się wymawia, tłumacząc, że nazajutrz ma sprawę sądową w Orleanie czy Chartres; przeprasza, że tak szybko wychodzi, ale czeka już na Niego taksówka.Całuje panią domu, opuszcza pokój i kieruje się w stronę drzwi.Zostaję sama, drżąc z podniecenia.Ale co ze szpicrutą?I czy będzie pamiętał o naszym jutrzejszym spotkaniu?Słyszę, jak zamykają się drzwi.Czuję się taka samotna.Rozkoszuję się bólem, którego doświadczam, i mam nadzieję, że moje cierpienie Jego również napawałoby rozkoszą.Przypominam sobie cytat z Montherlanta: Sądzę, że kocham w niej ból, który jej sprawiam.Zamykam oczy i przez chwilę marzę, że On także kocha ból, który mi zadaje.Opróżniam kolejny kieliszek szampana i próbuję uśmiechnąć się do swojego sąsiada, żeby go jakoś zmylić - od czasu wyjścia z podziemi nie udało mi się sklecić nawet paru zdań.Mój mąż bierze mnie za rękę.Jestem jak bezwładna, powyginana marionetka, którą ktoś podnosi - prostuję się i idę za mężem, myśląc tylko o szpicrucie pozostawionej w wózku.Czy zauważył ją i zabrał?Mąż delikatnie zwraca mi uwagę, że za dużo wypiłam albo za dużo wypaliłam - zresztą zapewne jedno i drugie.Ponieważ się zataczam, podtrzymuje mnie i pomaga mi wyjść na zewnątrz.Kiedy przemierzamy korytarz, jego szerokie ramiona zasłaniają wózek i nie mogę sprawdzić, czy pejcz został zabrany.Po chwili jesteśmy już w samochodzie i jedziemy do domu.Łzy napływają mi do oczu.A jeśli On nie znalazł szpicruty?Po powrocie natychmiast zamykam się w łazience - najwyższy czas, żeby ulżyć umęczonemu ciału.Z opuchniętej waginy wyjmuję spinacz do bielizny.A Kilka godzin później leżę z otwartymi oczyma w naszym dużym łóżku u boku śpiącego męża.Nie mogę zasnąć.Myślę tylko o nim; odtwarzam w pamięci każdą minutę tego nieprawdopodobnego wieczoru.Przewracam się z boku na bok.Noc nie ma końca.Następnego dnia jest jeszcze gorzej.Nie dzwoni, więc wiem, że chociaż się umówiliśmy, nie zobaczymy się wieczorem.VWciąż myślę o szpicrucie.Jestem przekonana, że ją zabrał.Ale dlaczego nie dzwoni? Dlaczego się nie odzywa?Ukrył ją w domu?Ciekawe, czy mógłby ją wypróbować (co za koszmar!) na swojej pięknej Helen.I właściwie co Go łączy z tą dziewczyną? Może ze wszystkiego jej się zwierza; może ona wie, że zawiązuje mi oczy, że przypiął mi ten absurdalny spinacz do bielizny, że lizałam Jego kciuk wyjęty wprost z mojego tyłka, że robię się mokra, kiedy do mnie mówi.Może powiedział jej również, że wcale nie chce się ze mną pieprzyć.Może śmieją się razem z Jego wyczynów, z mojego uzależnienia i posłuszeństwa.Zadręczam się tymi myślami i płaczę.Synek, z którym właśnie bawię się samochodzikami, dostrzega łzy i wodzi swoimi palcami anioła po moich policzkach.Jego miłość i jego „mamusiu” trzymają mnie przy życiu.Wciąż myślę o szpicrucie.Już nie rozumiem samej siebie; boję się siebie.Jak mogło mi się to przydarzyć? Przypominam sobie każde Jego słowo, każdy gest, Jego dłonie na mojej skórze.Gdy wyjęłam spinacz z pochwy, pojawił się krwiak, który z dnia na dzień robi się mniejszy.Jednak kiedy delikatnie dotykam go palcem albo odrobinę uwierają mnie majtki, czuję bolesne szczypanie, które rozpala mi zmysły i ożywia wspomnienia.Skupiam się na tym bólu, czekając, aż złagodnieje, ale dobrze wiem, że inny ból rozsadza mi piersi.Upływają dni i godziny i nie mam od Niego żadnych wiadomości - nie odzywa się do mnie, a ja nie mogę do niego zadzwonić, bo na pewno by sobie tego nie życzył.A przecież tak bardzo chciałabym Mu powiedzieć: „Proszę, wezwij mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]