[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet Tom, który był sprawcą tego wszystkiego, przeraził się na widok masakry.Odruchowo zawrócił konia pod wpływem przelotnej myśli, żeby pomóc ofiarom.Dorian wysunął się zza ogrodzenia wybiegu, gdzie się ukrył, i stanął obok brata.Patrzyli z przerażeniem na pogrom kawalerzystów.Nagle Keyser wygramolił się niemal prosto pod pyski ich koni.Jego wierzchowiec pierwszy wpadł na łańcuch i Keyser wyleciał z siodła jak z procy.Spadł na ziemię i potoczył się, lecz jakoś zdołał utrzymać szablę w dłoni.Teraz wstał niepewnie i z niedowierzaniem popatrzył na piramidę szamoczących się ludzi i koni.Wydał ryk wściekłości i rozpaczy, podniósł broń i ruszył na Toma.- Zedrę z ciebie skórę i wyrwę ci serce! - ryknął.Szybkim cięciem szpady Tom wybił mu z dłoni szablę, która, kręcąc się w powietrzu, przeleciała z dziesięć jardów i wbiła się w ziemię.- Nie bądź durniem - rzekł.- Dość już szkód jak na jeden dzień.Zajmij się swoimi ludźmi.- Zerknął na brata.- Jedźmy, Dory.Zawrócili konie.Na wpół oszołomiony Keyser powlókł się po swoją szablę.- To nie koniec, Tomie Courtneyu.Ruszę za tobą z całą potęgą VOC.Nie ujdziesz przed moim gniewem.- Ani Tom, ani Dorian nie odwrócili się, żeby na niego spojrzeć, gdy biegł za nimi, miotając groźby.Wreszcie Keyserowi zabrakło tchu.Zatrzymał się, zdyszany, i cisnął za nimi szablą.- Nie zaprzestanę pościgu, aż wyplenię was i całe wasze nasienie.- Kiedy znikali w ciemności, Keyser wywrzeszczał ostatnią kwestię: - Koots już dopadł twojego bękarta.Wiezie głowę Jima Courtneya i tej dziewki, zakonserwowane w beczce brandy.Tom zatrzymał konia i popatrzył na Keysera.- Koots go dopadł! - ryknął z obłąkańczym śmiechem pułkownik.- On łże, braciszku.Mówi to, żeby cię zranić.- Dorian położył dłoń na ramieniu Toma.- Skąd może wiedzieć, co się tam stało?- Masz rację, oczywiście - szepnął Tom.- Jim nie dał im szans.- Musimy jechać do naszych żon i przewieźć je bezpiecznie na statek - przypomniał Dorian.Ruszyli; po chwili wrzaski Keysera ucichły ciężko zdyszany pułkownik wrócił truchtem do skłębionej masy ludzi i koni.Kilku żołnierzy próbowało wstać, inni siedzieli, trzymając się za głowy i oglądając rany.- Dawać mi tu konia! - wrzasnął.Jego wierzchowiec, podobnie jak większość innych, połamał nogi, wpadając na łańcuch, lecz kilka spośród tych, które szły na końcu, zdołało się podnieść i stało teraz niepewnie, trzęsąc się i rżąc.Keyser biegał od jednego konia do drugiego, oglądając nogi.Wybrał tego, który wyglądał najlepiej, i wdrapał się na siodło.- Znajdźcie sobie konie i za mną! - rozkazał.- Możemy ich jeszcze dopaść na plaży.Tom i Dorian dogonili wóz, kiedy zjeżdżał z wydmy na plażę.Obok szły ich żony.Sarah podniosła wysoko latarnię, słysząc galopujące konie.- Czy ty nie wiesz, co to znaczy pośpiech, babo!? - zawołał z daleka Tom.- Nie widzisz, że się śpieszymy? - odpowiedziała pytaniem Sarah.- Twój niewyparzony marynarski język nam w tym nie pomoże.- Powstrzymaliśmy na chwilę Keysera, ale niedługo znów ruszy za nami.- Tom zrozumiał, że popełnił błąd, zwracając się szorstko do żony, i mimo wzburzenia próbował ją udobruchać.- Już widać plażę, a wszystkie twoje rzeczy są bezpieczne.- Wskazał przed siebie.- Czy pozwolisz mi teraz zabrać się.na łódź, moja słodka?Sarah spojrzała na niego; nawet w słabym świetle latami było widać, jaki jest zdenerwowany.Złagodniała.- Podnieś mnie więc.- Uniosła wysoko ręce jak mała dziewczynka do ojca.Kiedy posadził ją za sobą, objęła go mocno i szepnęła w gęste kędziory, spadające na jego szyję: - Jesteś najwspanialszym mężem, jakiego Bóg dał kobiecie na tej ziemi, a ja jestem najszczęśliwszą z żon.Dorian posadził Jasmini na koniu i ruszyli za Tomem do miejsca, gdzie czekał Mansur.Po chwili obie kobiety siedziały bezpiecznie w łodzi.Wóz zaczął zjeżdżać z wydmy, i w tym samym momencie utknął aż po oś w mokrym piasku.To jednak ułatwiło przeniesienie bagaży.Gdy tylko wóz był pusty, woły zdołały go wyciągnąć z piachu.Tom i Dorian zerkali tymczasem raz po raz w ciemność, obawiając się, że Keyser spełni swoje najgorsze groźby.W końcu klawikord stanął bezpiecznie w łodzi, przykryty brezentem.Mansur i marynarze tkwili po pas w wodzie, spychając łódź, gdy z wydm dobiegły gniewne okrzyki i rozległy się huki wystrzałów.Kula trafiła w ławkę łodzi; Mansur wskoczył do środka.Padł następny strzał i pocisk znów uderzył w kadłub.Tom zepchnął kobiety aż na dno, na którym zebrał się cal wody; chronił je stos pośpiesznie załadowanych bagaży.- Błagam, żebyście trzymały głowy nisko.Później podyskutujemy o wadach i zaletach tej rady.Zapewniam was jednak, że to są prawdziwe kule.Spojrzał w stronę plaży; ledwie widział zarys sylwetki Keysera na białym piasku, lecz stentorowe ryki pułkownika dochodziły do jego uszu bardzo wyraźnie.- Nie umkniesz mi, Tomie Courtneyu.Dopilnuję, żeby cię powieszono i poćwiartowano na tym samym szafocie, na którym zginął ten krwawy pirat, twój dziad.Każdy holenderski port na tym świecie będzie dla ciebie zamknięty.- Nie zważaj na to, co on mówi - ostrzegł Tom Sarah, bojąc się, że Keyser przerazi ją opowieścią o strasznej śmierci Jima; byłaby to dla niej niewymowna udręka.- Jest zdesperowany i dlatego łże jak pies.Zaśpiewajmy mu na pożegnanie.By zagłuszyć groźby Keysera, Tom z wielkim sercem, lecz mocno fałszując, zaintonował "Hiszpańskie dziewczyny", a pozostali zawtórowali mu.Dorian śpiewał wspaniałym tenorem, który odziedziczył po nim Mansur.Jasmini wspomagała ich dźwięcznym sopranem.Sarah oparła się o Toma i śpiewała razem z nim.Żegnajcie nam dziś, hiszpańskie dziewczyny,Żegnajcie nam dziś, marzenia ze snów,Ku brzegom angielskim już ruszać nam pora,Lecz kiedyś na pewno wrócimy tu znów.I smak waszych ust, hiszpańskie dziewczynyW noc ciemną i złą nam będzie się śnił,Leniwie popłyną znów rejsu godziny,Wspomnienie ust waszych przysporzy nam sił.Jasmini klasnęła w dłonie.- To pierwsza nieprzyzwoita piosenka, której nauczył mnie Dorry.Tom, pamiętasz, kiedy ci ją pierwszy raz zaśpiewałam?- Przysięgam, że nigdy tego nie zapomnę - zachichotał Tom, sterując łodzią w stronę Maid ofYork.- To było tego dnia, kiedy zobaczyłem Dorry'ego po tylu latach rozłąki.Wspiąwszy się na pokład, Tom natychmiast wydał rozkazy:- Kapitanie Kumrah, w imię Boga, wnieście te wszystkie rzeczy na pokład, byle szybko.- Podszedł do relingu i spojrzał na Doriana, który siedział w łodzi.- Jak tylko staniesz na pokładzie Gift, zatop łodzie i podnieś kotwicę.Musimy być z dala od lądu, nim wzejdzie słońce.Nie chcę, żeby Keyser i holenderscy obserwatorzy na zamku wypatrzyli, w którą stronę ruszamy.Niech zgadują, czy idziemy na wschód, czy na zachód, a może na południe.do bieguna.Ostatnią rzeczą, która miała trafić z łodzi na pokład szkunera, był klawikord.Gdy instrument zawisł nad burtą, Tom krzyknął do zmagających się z ciężarem marynarzy:- Złota gwinea dla tego, który sprawi, że ten przeklęty grat trafi na samo dno morza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]