[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Proszą, żebyśmy zabrali ze sobą panienkę Christine i zaopiekowali się nią w czasie maskarady.Potem ma z nami wrócić i zostać tutaj przez kilka dni, aż jej wujostwo powrócą do domu.- Och, cudownie! Poza Christine nie mam w Londynie prawdziwej przyjaciółki.Kiedy u nas zamieszka, poczujemy się jak siostry.Zawsze pragnęłam mieć rodzeństwo.- Oui, mademoiselle, ale teraz trzeba się po-spieszyć-gderała pokojówka.- Owszem, wypada spóźnić się nieco, ale nie uchodzi przyjeżdżać w połowie balu.Niech panienka nie zapomina, że musimy zajechać na Hanover Square, żeby zabrać lady Christine oraz jej kufer.Cała rodzina, gotowa do wyjazdu, zebrała się w sieni.Hrabina Valcoeur uznała nagle, że skoro ma do nich dołączyć Christine z pokojówką Innes, nie zmieszczą się w jednym powozie, a gdyby jakimś cudem dla wszystkich wystarczyło miejsca, po takiej podróży kreacje dam niezawodnie będą pomięte.Stanowczo zapowiedziała, że woli zostać w domu, niż pokazać się u markizy w pogniecionym stroju.Zażądała dla siebie i męża osobnej karety.- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, moja droga.- Hrabia przemawiał z powagą i uszanowaniem, ale oczy mu się śmiały, jakby pokpiwał z obaw małżonki.Ariana była pewna, że nie traktuje ich serio.- Proszę nie rezonować, tylko wsiadać do powozu, monsieur - poleciła hrabina, która również podejrzewała o to małżonka.Obrzuciła go karcącym spojrzeniem, ale nie potrafiła długo chować urazy i po chwili obdarzyła go promiennym uśmiechem.- Uważaj, mój panie, żeby po tej jeździe we dwoje moja suknia nie była pomięta.Ariana wraz z Sophie wsiadła do drugiego powozu.Mała kawalkada ruszyła w stronę Hano-ver Square, gdzie mieszkała lady Christine.Wkrótce przyjaciółki siedziały obok siebie na aksamitnej kanapie powozu.Rozmawiały o maskaradzie, planowały też rozliczne atrakcje na czas pobytu Christine w domu przy Portman Square.Gdy kareta zatrzymała się przed domem markizy Mayfield, deszcz ustał i tylko lekka mżawka padała z ołowianego nieba.Dziewczęta błyskawicznie przemknęły do holu, osłonięte parasolami trzymanymi przez Sophie i Innes.Na maskaradę przybyły tłumy wysoko urodzonych gości; roześmiane panny z trudem torowały sobie drogę.Wkrótce otoczył je rój wielbicieli, a karnety wypeł nity się nazwiskami zachwyconych dżentelmenów.Obie długo nie schodziły z parkietu.Ariana w końcu opadła z sił i uznała, że czas odpocząć.Wymówiła się od kolejnego tańca i podeszła do obficie zaopatrzonego bufetu.Zastała tam Chris-tine, która piła poncz.- Kim jest tamten mężczyzna w szkarłatnej masce i czerwonym płaszczu? - zapytała po chwili Ariana.- Odnoszę wrażenie, że uważnie nas obserwuje.- Gdzie stoi? Pokaż mi go.Tylko dyskretnie.- Tam, obok palmy w ogromnej donicy.- Boże miłosierny! - krzyknęła zduszonym głosem Christine i wzdrygnęła się na widok mężczyzny w czerwieni.- Gdybym wiedziała, że tu będzie, zostałabym w domu.- Dlaczego? Co z tobą? Kim jest ten człowiek?- To wicehrabia Ugo.Ostrzegam cię przed nim.Mówię poważnie, Ariano.Postąpisz roztropnie, jeśli będziesz trzymać się od niego z daleka.To nikczemnik, rozpustnik i łotr zdolny do wszelkiej podłości.- Znasz go osobiście? Został ci przedstawiony?- Niestety! Widujemy się od czasu do czasu u wspólnych znajomych, bo ród Foscarellich, z którego pochodzi, ma dobra w Szkocji, podobnie jak rodzina mego ojca.- Foscarelli? To przecież włoskie nazwisko.Czy wicehrabia Ugo opuścił Włochy i osiadł w Szkocji?- Jego antenaci przenieśli się tam ponad sto lat temu.To bardzo przykra, wręcz kryminalna spra wa.Czego innego można spodziewać się po tych nikczemnikach?!Christine opowiedziała Arianie o feralnej rozgrywce oraz pojedynku zakończonym śmiercią Iaina Ramsaya, którego rodzinne dobra przypadły hrabiemu Brunowi Foscarellemu.- Zgroza! - szepnęła Ariana.- Ci Włosi to ludzie owładnięci obsesją.Podobno od dawna szukają cennego talizmanu, ogromnego szmaragdu w kształcie skarabeusza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]