[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Hej! Dokąd idziecie? - zawołał Davis.Spencer minął limuzyny i ruszył w stronę zaparkowanego po drugiej stronie ulicy samochodu.Cofnął się niecierpliwie i uścisnął mocno rękę Davisa.Szepnął przyjacielowi coś do ucha, po czym podbiegł z powrotem do Allison, chwycił ją za rękę i wepchnął do samochodu.Kiedy odjechali, Anna zwróciła się w stronę Davisa i zadała mu pytanie nurtujące wszystkich dookoła:- Co on ci powiedział? Dokąd jadą?Davis pociągnął za krawat i uśmiechnął się przepraszająco do państwa Leamon.- Powiedział, że my mieliśmy ślub, ale oni spędzą miodowy miesiąc.Kiedy wchodzili na pokład „Double Dealer”, Allison nadal miała na sobie sukienkę druhny, a on marynarkę, choć zdjął krawat i miał rozpiętą koszulę.W czasie jazdy Allison zabawiała się, rozpinając jego guziki i wodząc ręką po jego nagiej piersi.- Zabijesz nas oboje.- No dobrze, już nie będę - odrzekła.- Nie waż się.- Wziął jej dłoń i przycisnął do serca.Teraz prowadził Allison po schodach do kabiny.Przy zgaszonych światłach objęli się mocno.Objął ją.Wsunęła mu ręce pod marynarkę i przycisnęła je do jego pleców.Tak bardzo byli spragnieni siebie!Kiedy wreszcie rozłączyli się dla złapania oddechu, Spencer przyłożył usta do jej ucha.- Wyjdziesz za mnie?- Po tym, jak uprowadziłeś mnie z kościoła na oczach wszystkich ludzi? Będę musiała, bo inaczej nazwą mnie nierządnicą.Dotknął językiem jej ucha.- A czy zgodziłabyś się mimo to?- Tak - przyznała drżącym głosem, bo ręka Spencera przesunęła się właśnie w stronę jej piersi.Zdobywając się jeszcze na odrobinę rozsądku, odepchnęła go od siebie.- Pod jednym warunkiem.- Jakim? - spytał, zdejmując marynarkę.- Powiesz mi, jak zarabiasz na życie.Z ciężkim westchnieniem rzucił marynarkę na krzesło.Przez dłuższą chwilę stał ze zwieszoną głową, włosy opadały mu na czoło.Jego oczy były smutne.- Nie będzie ci się to podobało, Allison.- Potrząsnął głową z rezygnacją.- Ale zdaje się, że będę ci musiał pokazać swoją kryjówkę.Zacisnęła dłonie.- Kryjówkę?- Tak.Tę, w której trzymam swój towar.Zapalił światło, podszedł do szafy i przykucnął przed jednymi z drzwiczek.Kiedy je otworzył, Allison ujrzała wbudowany w ścianę sejf z nierdzewnej stali.Gdy przekręcał zamek cyfrowy, serce zaczęło jej walić.Przesunął uchwyt w dół i otworzył sejf.Była przygotowana na wszystko: na zbiorniki z uranem, plany statku kosmicznego, paczki kokainy.Wstrzymała oddech, kiedy wyciągnął jedno z wielu płaskich, czarnych pudełek.Mogły zawierać biżuterię.Skradziona biżuteria?Wyciągnął je w jej stronę.- Tym właśnie handluję.Drżącymi rękami otworzyła zamek.Przez długą chwilę wpatrywała się w zawartość pudełka.- Znaczki? - Spojrzała na niego z niedowierzaniem i powtórzyła: - Znaczki?- Nie takie zwykłe znaczki - odrzekł rozdrażniony.- Musisz wiedzieć, że to są.- Znaczki! - zawołała.Wyprostował się.- Jestem filatelistą.Zbieram znaczki.Trzymając nadal pudełko, zawierające cztery znaczki, opadła z ulgą na łóżko.Zaczęła się śmiać.- Co to za wielki sekret? Czemu ukrywasz przed innymi to, co robisz?- Bo każdy zareagowałby tak samo, jak ty.Musisz przyznać, że nie jest to specjalnie męskie zajęcie.- Davis sądzi, że jesteś.no, wiesz, co sądzi.- Podobnie jak większość moich przyjaciół.Po co ich rozczarowywać? Jeśli chcą uważać, że prowadzę jakieś podejrzane interesy i jestem nie całkiem w zgodzie z prawem, to co to szkodzi?- Nie mogę uwierzyć.- Jesteś rozczarowana?- Oczywiście, że nie.Tylko.- Rozejrzała się po wnętrzu, na urządzenie którego nie pożałowano pieniędzy.- I z tego żyjesz?Uśmiechnął się i ściszył głos.- Nie jestem estetą.Nie powoduje mną ogromna chęć posiadania rzadkich egzemplarzy, jak to jest w wypadku większości kolekcjonerów.- Więc czemu to robisz?- Dla pieniędzy.- Oczy mu błysnęły.- Pilnuję momentu, kiedy kolekcjoner ma zamiar sprzedać znaczek.Kupuję go, trzymając przez parę lat, by wzrosła jego cena, po czym sprzedaję zbieraczowi, który przez całe życie pragnął go posiadać i skłonny jest zapłacić astronomiczną cenę.Oczywiście, część zysku musi zostać przeznaczona na zakup innych znaczków.To nie jest mój cały zbiór.Te naprawdę cenne znajdują się w sejfie w Nowym Jorku.To, co trzymasz, warte jest zaledwie parę setek tysięcy dolarów.Spojrzała ponownie na pudełko.- Parę setek tysięcy dolarów.za cztery znaczki?- Może byś przestała mówić „znaczki”, używając takiego tonu? Widzisz, nie liże się ich i nie przylepia.Uważa się je za dzieła sztuki.- Ja nie pomniejszam ich wartości.Po prostu.- Wstała gwałtownie z łóżka.- Jestem wściekła, że pozwoliłeś mi sądzić, iż zamieszany jesteś w jakąś straszną aferę.Wziął od niej pudełko i zamknął sejf.- Uspokój się.Wyjdziesz za mnie, czy nie?Chwyciła go za włosy i potrząsnęła jego głową.- Chyba tak.Nadal wyglądasz jak bezwzględny pirat czy przemytnik.- Dziękuję.Ale jedyna rzecz, co do której jestem bezlitosny, to kochanie ciebie.- Czy zawsze będziesz wyjeżdżać do takich dalekich miejsc jak Turcja i zostawiać mnie na całe miesiące?- Mam pewne plany.Ku wielkiej radości moich klientów, którzy musieli mnie do tej pory latami gonić po całym świecie, otworzę stałe biuro.Równie dobrze może być ono w Atlancie, skoro tu masz pracę i nasze rodziny mieszkają niedaleko.A przy okazji, będziesz musiała poznać moich rodziców.Spodobasz im się.- Wróćmy do twoich planów.- Ach tak, plany.Wynajmę kuriera, by zajął się dostawami.Ale ty i dziecko możecie jechać ze mną, jeśli będę prowadzić interesy w jakimś ciekawym miejscu.- To cudowne.Zdjął z niej ubranie tak łatwo, jak łatwo obrywa się liście akacji, wróżąc: „kocha, nie kocha”.- Co jest cudowne? - zamruczał, dotykając ustami jej szyi.- Moje plany, czy to? - Wziął w dłonie jej piersi i zwilżył językiem sutki.- Jedno i drugie.Całował te piersi, odkrywając na nowo ich smak; potem przesuwał usta coraz niżej, aż wreszcie ukląkł przed nią.Dotknął jej brzucha
[ Pobierz całość w formacie PDF ]