[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Trudno mieć do niego pretensje, że nie może o tym zapomnieć - westchnęła Candy.- Minęło sporo czasu, Jay nie żyje, ale zachowanie Hallie na pewno dalej bardzo boli Raleya.Szkoda tylko, że nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności za to, co go spotkało.Przecież wszystko to były konsekwencje jego własnej głupoty.- I aktywności jego kutasa.- Odrzucam zeznanie!George stłumił wybuch śmiechu.- Tak jest, Wysoki Sądzie!- Wiesz, jak skontaktować się z Raleyem?- Nie.Czemu pytasz?- Może dobrze by było, żebym z nim porozmawiała.George odczekał parę sekund.- Ciekawe - wymamrotał.- Co takiego?- Czy wściekłość na Jaya mogła skłonić Raleya do popełnienia morderstwa?Pozwolił, aby pytanie zawisło w powietrzu.Candy nie odpowiedziała, ale George wiedział, że skupił na sobie całą jej uwagę.- Powiedziałem mu prosto w oczy, że mam wobec niego pewne podejrzenia - odezwał się.- Odparł, że gdyby chciał zabić Jaya, nie czekałby z tym pięć lat.Tak czy inaczej, cała ta sprawa ma posmak teatralnej sprawiedliwości, nie wydaje ci się? Znowu narkotyk powodujący utratę pamięci, interesujące.- Znowu zamilkł na chwilę.- Słyszałaś coś o Britt Shelley?- Nic.- Myślałem, że może dotarły do ciebie jakieś pogłoski krążące po sądzie.- Tylko to, co podawano w wiadomościach.Wygląda na to, że Bill Alexander był ostatnią osobą, z którą rozmawiała.Alexander to idiota, oczywiście mówię to tylko tobie, nikomu tego nie powtarzaj.George parsknął śmiechem.- Jasne!- Słuchaj, George, muszę się wreszcie położyć.Jeszcze raz przepraszam, że zadzwoniłam tak późno, ale to pierwsza wolna chwila, jaką mam od rana.Aż do głosowania w Senacie nie mam co liczyć na odpoczynek.- Życzę ci szczęścia, chociaż nie sądzę, żebyś musiała się nim podpierać!- Dzięki.- Candy milczała chwilę.- Dobrze, że Jay ma już święty spokój.- Oby tak było!Pożegnali się i George zamknął telefon.Parę sekund siedział nieruchomo, wpatrzony w mały aparat, potem wyłączył silnik i wysiadł.- Kto dzwonił? - zapytała Miranda, kiedy powoli wchodził po schodach.- Sędzina Cassandra Mellors.Wymownie uniosła brwi.- No, no.Cieszysz się ostatnio szaloną popularnością, George!Najpierw wydzwania do ciebie stanowy prokurator generalny, teraz sędzina, która kandyduje do Senatu.Naprawdę nie ma nic lepszego do roboty niż gadać po nocy ze starymi kumplami?- Chciała, żebym opowiedział jej o pogrzebie.Przy okazji wspomniałem o Raleyu.- Ach, tak? I co ona na to?George streścił żonie rozmowę z Cassandrą.- Na koniec powiedziała, że dobrze, że Jay ma już święty spokój.Miranda podeszła bliżej.- Między rozmowami z wysoko postawionymi dygnitarzami znalazłeś jednak trochę czasu, żeby pieprzyć się z tą swoją kelnereczką! Czuję na tobie jej zapach!- Naprawdę? - Wepchnął rękę między uda Mirandy i ścisnął jej płeć.- Zazdrosna?- Niby dlaczego? - Z rozmysłem otarła się o jego dłoń.- Przecież wiem, że kiedy jesteś z nią albo jakąkolwiek inną kobietą, gorzko żałujesz, że nie robisz tego ze mną.Była to prawda i George nienawidził Mirandy za to, że o tym wiedziała.- Ale tak naprawdę nie mogę ciebie mieć, prawda? - wycedził.- Niezależnie od tego, ile razy cię pieprzę, i tak nigdy nie będę cię miał.Nawet nie udawała, że go nie rozumie.I oczywiście nie zaprzeczyła.Patrzyła tylko na niego z tym wszechwiedzącym uśmiechem, który zawsze doprowadzał go do furii.Zniechęcony, wyszarpnął rękę spomiędzy jej ud i ruszył do drzwi.Złapała go za ramię i zatrzymała.- Nie podoba mi się to.- Musisz zacząć dokładniej się wysławiać!- Jay umiera i wszyscy twoi starzy znajomi zlatują się jak sępy, zwabione smrodem padliny.George roześmiał się niewesoło.- Może ci się nie podobać, ale nie powinno cię dziwić! Myślałaś, że morderstwo Jaya przemknie niezauważone? Musiało pociągnąć za sobą konsekwencje.Raley przypomniał mi dzisiaj, że wszystkich nas coś łączy.Pochylił się ku żonie.- A tym czymś jest tamten pożar - dorzucił teatralnym szeptem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •