[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszcie podniósł się i na rękach przypełzł do studni.Zajrzał do środka.– Przez ciebie wypadłem z wózka.– Więc na niego wróć.– Czekam na sugestie, jak mam to zrobić.– Wymyśl coś!Noah zachrypł ze zdenerwowania.Nawet z dna studni musiał słyszeć trzaskanie płonącego starego drewna.Dym gęstniał z każdą sekundą.– Parker! Musisz mnie stąd wyciągnąć!– Nie potrafię ci pomóc, bracie.Jestem kaleką, pamiętasz? – Pokręcił głową ze smutkiem.– Przyznaję, że nie tak to zaplanowałem.Nie chciałem, żebyś umarł.Chciałem ci tylko pokazać, jak się czuje człowiek, który stoi w obliczu własnej śmierci.Żebyś przeżył ten dziki strach.Chciałem cię wystraszyć, żebyś wyznał swoje grzechy.Chciałem, żebyś mnie błagał o życie.I tak było.Ale na tym miało się skończyć.– Roześmiał się.– Rozumiem, że spanikowałeś i że myślisz tylko o tym, żeby przeżyć.Ale mam nadzieję, że starczy ci przytomności umysłu, żeby docenić ironię tej sytuacji.Tylko się zastanów.Jestem twoją jedyną nadzieją.Ale nie mogę cię uratować, ponieważ kiedyś mnie okaleczyłeś.To dopiero, co? Szkoda, że żaden z nas nie będzie mógł tego wykorzystać w książce.To dokładnie taka ironia losu.jaką tak lubił profesor Strother.Na samą wzmiankę o nauczycielu dystans między nimi jakby się zmniejszył.Ich spojrzenia spotkały się niemal fizycznie.– Musisz się przyznać do jeszcze jednego grzechu, Noah – odezwał się Parker cicho.– Musiałem być pierwszy.Musiałem.– Profesor Strother nie miał wiadomości od żadnego z nas przez ponad rok.Listy wracały do niego nieotwarte, z nadrukiem „Adresat nieznany”.Był zdziwiony i nieco urażony naszym nagłym i niewyjaśnionym zniknięciem.Nie wiedział, że sprzedałeś Zwyciężonego, dopóki nie zobaczył książki w księgarni.Oczywiście od razu rozpoznał tytuł i twoje nazwisko.Kupił ją.Był ciekawy, jak dopracowałeś swój tekst.Chciał sprawdzić, czy poszedłeś za jego radami.Naturalnie był bardzo dumny, że to jego student jest autorem książki, o której było głośno na koktajlach, w gabinetach urzędników i w salonach fryzjerskich.Książki, która znalazła się na każdej liście bestsellerów.– Parker…– Wyobraź sobie jego zaskoczenie, kiedy umościł się w fotelu, poprawił lampę, otworzył Zwyciężonego autorstwa Noaha Reeda… i przeczytał pierwszą stronę mojej książki, mojej książki, Noah!– To przez ten list! – odkrzyknął Noah.– Strother zawsze wolał ciebie ode mnie.Zawsze uważał, że masz większy talent.Według niego twoja książka była taka kurewsko świetna, więc pomyślałem, że to sprawdzę, zasięgnę opinii kogoś trzeciego.Pewnego dnia, kiedy cię nie było, otworzyłem twój komputer i wydrukowałem tekst.Dodałem mój tytuł i posłałem pod swoim nazwiskiem.– A kiedy sprzedałeś książkę, musiałeś się mnie pozbyć.Natychmiast.Tego samego dnia.– Taki był plan.– Na pewno omal się nie zesrałeś ze strachu, kiedy się okazało, że żyję.– Musiałem się zastanowić, ale nie panikowałem.Szybko przeniosłem twoją książkę do mojego komputera, a moją do twojego.Nie mógłbyś dochodzić swoich praw, bo już zdążyłem cię przedstawić jako agresywnego, zazdrosnego szaleńca.– Strother zawsze twierdził, że dobrze konstruujesz intrygi.– Nasz ukochany profesor także mnie niepokoił, ale pomyślałem, że jeśli zacznie mnie nachodzić…– Wymyślisz coś, żeby się wyłgać.– Jak zwykle.– Aż do dziś.– Przynajmniej umrę ze świadomością, że pociągnę cię za sobą.Może nawet pierwszy pójdziesz do diabła.– Tak uważasz?– Nie odpełzniesz tak szybko, żeby się stąd wydostać.– Nie odpełznę.Odejdę.– I na oczach zdumionego Noaha Parker ukląkł chwiejnie i wstał.– Ty skurwysy…– To specjalność Mackensie Roone’a – wyjaśnił Parker z uśmiechem.– Zwrot akcji przed samiuteńkim końcem.– Zabiję cię, Parker! Spotkamy się w piekle! Jeszcze…– Wszystko w porządku? – Do oczyszczalni wpadł zastępca szeryfa Dwight Harris, wraz z dwoma innymi funkcjonariuszami.– Zmęczyłem się – poinformował go Parker.– Poza tym wszystko gra.Wcisnął guzik pilota i płomienie natychmiast zgasły.– Na zewnątrz czeka wóz strażacki.Zaczęliśmy się niepokoić.– W tej samej chwili o ściany uderzyła mocno woda z hydrantów.– Także zacząłem się martwić – odparł Parker.– Te maszyny do dymu mnie wykańczają.Zastępca szeryfa obejrzał z troską osmalone ściany.– Trochę się tu narobiło szkód.– Nie takie rzeczy się tu działy.Poza tym było warto.– Ma pan wszystko?– Każde słowo.– Parker uniósł poły koszuli i odpiął od paska dyktafon.Odłączył przewód i podał go zastępcy szeryfa.Lekko się skrzywił, odrywając przyklejony do piersi mikrofon.– Dziękuję za pomoc.– To ja dziękuję, że mnie pan powiadomił.Pewnie już w życiu nie zorganizuję takiej fajnej zasadzki.Uścisnęli sobie ręce.Noah nadal miotał w studni przekleństwa.ale policjant dopiero teraz przyjął jego obecność do wiadomości.– Chętnie zajmę się pańskim gościem.W górę go! – rozkazał, kiwając ręką na dwóch funkcjonariuszy, stojących z linami w pogotowiu.– Jak się pan miewa? Policja z Massachusetts chętnie wysłucha, co miał pan do powiedzenia o wypadku kochanego teścia.Moi ludzie skontaktują się także z wydziałem na Florydzie.Parker odwrócił się, symbolicznie zostawiając Noaha diabłu, tak jak poradził mu Mike.I właśnie widok jego starego przyjaciela, stojącego w obszernych wrotach oczyszczalni, wstrząsnął nim, choć tak naprawdę nie zdziwił.Mike zawsze pojawiał się u jego boku, kiedy był naprawdę potrzebny.Obok niego stała Maris.Harris zauważył jego wahanie i stanął tuż przy nim.– Pruli tu wózkiem golfowym jak wariaci.Zatrzymałem ich, zanim zdążyli tu się wpakować i wszystko zepsuć.Cholernie się wyrywali.Martwili się o pana.– Bali się, że Noah mnie zabije?– Nie, że pan zabije jego.Parker uśmiechnął się lekko.– Ciekawe, skąd im to przyszło do głowy.– Ten starszy pan mówił coś o intrydze.Pani Matherly domyśliła się wszystkiego.– Wcale mnie to nie dziwi.Powoli, sztywnym, niezdarnym krokiem – pamiątka po zdradzie Noaha – wyszedł na zewnątrz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]