[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy podpływali we mgle, widzieli światło w kabinie, a i teraz promień padał przez szparę nad drzwiami, przed którymi stali.Czyniąc gest kurtuazji, należnej drugiemu kapitanowi, Emory zastukał.- Proszę.Emory otworzył drzwi i schylił głowę, by przechodząc, nie zawadzić o framugę.Wciąż był w pożyczonej szkarłatnej tunice, choć widoczne było po dwóch napiętych guzikach, że nie było to jego okrycie.Oczy kapitana Landovera zarejestrowały to tym samym spojrzeniem, którym objął rude kędziory Seamusa Turnbulla i palące spojrzenie markiza Barrimore’a.Landover siedział przy biurku z gęsim piórem w jednej ręce, a kryształowym kieliszkiem madery w drugiej.Jak na człowieka morza, był szczupły, prawie chudy.Twarz miał przystojną, z wyrazem zmęczenia, gęste brązowe bokobrody i orzechowe oczy.Powoli odłożył pióro, ale kieliszek nadal mocno ściskał w dłoni, gdy odchylił głowę i zimnym spojrzeniem lustrował twarze trzech mężczyzn stojących naprzeciw niego.- Nie miałem nigdy przyjemności być panom przedstawionym, mogę więc tylko się domyślać, że jeden z was jest poprzednim kapitanem tego okrętu.Emory wystąpił naprzód.- Poprzedni i obecny kapitan Emory Althorpe do usług, panie kapitanie - powiedział, lekko się skłoniwszy.- Moi ludzie właśnie wdrażają się na nowo do swych obowiązków.Oczy kapitana Landovera zwęziły się.- Rozumiem.Mówiono mi o pańskiej przedsiębiorczości.Oczywiście, powiedziano mi również, że pan nie żyje.- Przedwczesne oświadczenie, na szczęście.- A moi ludzie?- Oprócz wartowników, których sen jest nieco głębszy niż przed naszą wizytą, pozostali są w jak najlepszym zdrowiu.Rumieniec, którym z wolna oblekły się policzki kapitana, ściemniał, gdy powoli przesunął rękę ku środkowej szufladzie biurka.Emory wzniósł pistolet z odwiedzionym kurkiem i potrząsnął głową.- Nie radziłbym panu tego robić.Nic pan nie zyska, a dużo straci każdym niemądrym gestem.Okręt jest mój.Ma pan moje słowo, że pan i pańscy ludzie nie doznają uszczerbku i zostaną odprawieni na brzeg, gdy tylko bezpiecznie wyjdziemy z portu.Sir Izaak opuścił rękę.Palcami przez chwilę lekko postukiwał w blat biurka, a potem uniósł dłoń w geście rezygnacji.- W takim razie gratuluję panu dobrze wykonanej roboty.Czy zechcecie panowie towarzyszyć mi przy kieliszku wina? Odkryłem, że ma pan świetnie zaopatrzoną piwnicę, panie Althorpe.- Cieszę się, że zasłużyła na pańskie pochwały, lecz wolę zaczekać z toastem, aż będę miał co celebrować.Spuścił kurek pistoletu i wetknął broń za pas, krzywiąc się, gdy się rozejrzał po kajucie.Widać było na pierwszy rzut oka, że wszystkie jego osobiste rzeczy albo usunięto, albo zniszczono i ogołocono pomieszczenie ze wszystkich wartościowych przedmiotów.Piękna dębowa oszklona szafka w rogu miała wyważony zamek, a szybki zniknęły i zostały po nich tylko ołowiane ramki.Kufra marynarskiego też nie było; zabrano mapy, plany, książki i, jak się przekonał, otwierając jeden pusty segment szafki po drugim, również dzienniki pokładowe i wykazy okrętowe.Szybkie przeszukanie biurka ujawniło, że splądrowano je równie dokładnie.Jakiś przedsiębiorczy osobnik znalazł nawet uchwyt otwierający sekretny schowek pod dnem szuflady; był pusty, nie licząc paru kłaków kurzu.- Jestem zdziwiony, że zostawili nietknięte zapasy wina - powiedział ironicznie.- Tylko przez uszanowanie mojego rozkazu - zapewnił go Landover słabo.- Ten okręt jest.był przeznaczony do kompletnego wybebeszenia i przebudowy w przyszłym tygodniu.Ale zgadzam się, że byli bardzo skrupulatni w przeszukiwaniu i konfiskacie.Śmiem twierdzić, że nie został ani jeden niewytrząśnięty kubek, po ich wysiłkach pozbawienia pana zysków z pańskiego niecnego procederu.Powiedziano mi, że pańskie ubrania wyprzedano na licytacji, dochód naturalnie miał być zadośćuczynieniem dla korony za cały kłopot.- Naturalnie.- Przyznam, że najbardziej zaimponowały mi pana mapy.Sam kupiłem dwie.Niezależnie od tego - machnął lekceważąco ręką - wyznaję, że byłem zaskoczony, iż tak znikome korzyści ciągnął pan ze sprzedania swoich rodaków.Emory zostawił kapitana gryzącego wąs i podszedł do małego piecyka na koks, stojącego w kącie.Zwolnił metalowe nity mocujące do podłogi żelazne, wykręcone nogi, a potem, ręcznikami chroniąc dłonie od gorąca, podniósł piecyk i odstawił na bok.Wyważył dwie osmalone deski w podłodze i sięgnął do środka, a po chwili zamknął oczy z ulgą, gdy palcami wyczuł metal.Wyciągnął na wierzch ciężką kasę ogniotrwałą i wręczył Seamusowi, który zaniósł ją na biurko.Obserwując z satysfakcją, jak wymuszony uśmiech zamiera na twarzy Landovera, Emory wydobył klucz zawieszony na szyi i wsunął go w zamek.Kasa była zapchana papierami: kilkoma szczegółowymi mapami, drugim poufnym dziennikiem okrętowym i czterema dużymi płóciennymi sakiewkami pełnymi złotych monet i nie oprawionych drogich kamieni.Barrimore pochylił się naprzód, a w jego twarzy odbijało się takie samo zdumienie, jak na twarzy brytyjskiego kapitana.- Czy nie miał pan zaufania do banków?- Czy sądzi pan, że angielski bank przyjąłby francuskie złote liwry bez pytania, skąd pochodzą?- Wszelako.musi pan mieć tutaj małą fortunę.- I drugą w pewnej mniej dociekliwej instytucji w Calais.- Emory ominął wzrokiem Landovera.- Byłem, w gruncie rzeczy, bardzo dobrze opłacany za moje niecne czyny.Wyszarpnął wierzchni arkusz ze stosu złożonych, oficjalnie wyglądających dokumentów, przejrzał go szybko i odłożył na bok.Przeczytał drugi i odsunął lekceważąco.Trzeci zasłużył na nieznaczne zmrużenie oczu, lecz też w końcu został odrzucony.Było tam dziewięć dokumentów z pieczęciami admiralicji, i dopiero gdy odsunął na bok osiem z nich, Emory odetchnął głośno i wręczył ostatni Barrimore’owi.Markiz wziął go, krzywiąc się niechętnie.- Lord Westford nie byłby zadowolony, gdyby wiedział, że zatrzymał pan te dyspozycje.Był pewien, że zgodnie z instrukcjami zostaną one natychmiast zniszczone.Emory wzruszył ramionami.- Nigdy nie byłem dobry w wypełnianiu instrukcji.Barrimore zmarszczył brwi i przysunął arkusz pod światło świecy.Na jego grzeczną prośbę Landover zwolnił krzesło i zgodził się mu użyczyć gęsiego pióra i czystego arkusza papieru.Markizowi zajęło kilka minut rozszyfrowanie kodu ukrytego w pozornie frywolnym sprawozdaniu z przebiegu pewnego letniego soiree, i długo przedtem, zanim skończył, wiadomo było, że wydobywa z tego tekstu specjalny zbiór rozkazów przeznaczony dla hultajskiego kapitana „Nieustraszonej”.List potwierdzał otrzymanie wysłanej przez Althorpe’a wiadomości, że skontaktowali się z nim ludzie z otoczenia Bonapartego z zamiarem wynajęcia go wraz z okrętem, by pomógł wygnanemu generałowi uciec z Elby.Co więcej, instrukcje były dość szczególne, gdyż rozkazywały Emory’emu zgodzić się na podstęp
[ Pobierz całość w formacie PDF ]