[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musisz przyznać, że cała ta sprawa jest dziwaczna.Zmiennokształtna dziewczyna, która może być czarownicą albo nie, burdele pełne martwych ciał i informator, który przysięga, że sprzedał de Quinceyowi jakieś części.co najwyraźniej uważasz za bardzo mocny dowód, ale odmawiasz podania nam jego nazwiska.– Przyrzekłam, że nie zdradzę nikomu jego tożsamości.On boi się de Quinceya.– To Nocny Łowca? – zapytał Lightwood.– Bo jeśli nie, to nie jest godny zaufania.– Doprawdy, Benedikcie, twoje poglądy są przestarzałe stwierdziła kobieta o kocich oczach.– Rozmawiając z tobą, można by sądzić, że nigdy nie było Porozumień.– Lilian ma rację – poparł ją Michael.– Jesteś śmieszny, Benedikcie.Szukanie całkowicie wiarygodnego informatora jest jak szukanie cnotliwej kochanki.Gdyby były cnotliwe, byłyby raczej mało użyteczne.Informator jedynie dostarcza informacje, a naszym zadaniem jest zweryfikowanie ich, co właśnie proponuje Charlotte.To bardzo dziwne, pomyślała Tessa, że ci eleganccy dorośli zwracają się do siebie tak poufale, po imieniu.Ale najwyraźniej takie zwyczaje panowały wśród Nocnych Łowców.– Ja po prostu bardzo bym nie chciał, żeby siły Enklawy zostały źle użyte – oświadczył Lightwood jedwabistym tonem.Jeśli, na przykład, jakiś wampir żywiłby urazę wobec przywódcy klanu i chciał odsunąć go od władzy, jaki byłby lepszy sposób niż nakłonienie Clave, żeby wykonało za niego brudną robotę?– Do diabła! – syknął Will, wymieniając spojrzenie z przyjacielem.– Skąd on o tym wie?Jem tylko potrząsnął głową.– O czym? – spytała cicho Tessa, ale jej szept został zagłuszony wymianą zdań dobiegającą z dołu.– Camille nigdy by tego nie zrobiła! – zaprotestowała Charlotte.– Nie jest głupia.Wie, jaka kara grozi za okłamywanie Clave!– Benedict ma rację – stwierdziła siwowłosa kobieta.– Byłoby lepiej, gdyby jakiś Nocny Łowca był świadkiem, jak de Quincey łamie Prawo.– Ale przecież właśnie o to chodzi w naszym planie – przypomniała pani Branwell z nutą zdenerwowania w głosie.– O przyłapanie de Quinceya na łamaniu Prawa, ciociu Callido.Tessa zrobiła zaskoczoną minę.– Tak, to ciotka Charlotte – powiedział Jem.– Jej brat, ojciec Charlotte, prowadził kiedyś Instytut, więc ona lubi mówić ludziom, co mają robić.Ale sama oczywiście postępuje jak chce.– O, tak – potwierdził Will.– Wiesz, że kiedyś złożyła mi propozycję?Nie wyglądało na to, żeby Jem mu uwierzył.– Naprawdę – upierał się Will.– Zachowała się skandalicznie, ale mógłbym się nawet zgodzić, gdyby tak bardzo mnie nie przestraszyła.Jem tylko pokręcił głową i wrócił do obserwowania narady odbywającej się w bibliotece.– Jest również kwestia pieczęci de Quinceya, którą znaleźliśmy w ciele mechanicznej dziewczyny – mówiła Charlotte.– Po prostu mamy zbyt wiele dowodów, żeby nie przeprowadzić śledztwa.– Zgadzam się – powiedziała Lilian.– Mnie na przykład niepokoi sprawa tych automatów.Produkowanie mechanicznych służących to jedno, ale co będzie, jeśli on stworzy mechaniczną armię?– To czysta spekulacja, Lilian – stwierdził Michael.Kobieta zbyła go machnięciem ręki.– Automat nie jest serafem ani demonem, nie jest dzieckiem Boga ani diabła.Byłby więc odporny na naszą broń?– Uważam, że wymyślasz problem, który nie istnieje oświadczył Benedict Lightwood.– Automaty są znane od lat.Przyziemni się nimi fascynują, ale te mechaniczne istoty nie stanowią dla nas zagrożenia.– Do tej pory nie tworzono ich przy użyciu magii – zauważyła Charlotte.– O której byśmy wiedzieli.– Lightwood wyglądał na zniecierpliwionego.Pani Branwell wyprostowała plecy.Tylko Tessa i jej dwaj towarzysze widzieli z góry, że ręce trzyma ciasno splecione na kolanach.– Najwyraźniej obawiasz się, Benedikcie, że niesprawiedliwie ukarzemy de Quinceya za zbrodnie, których nie popełnił, i tym samym narazimy na szwank stosunki między Nocnymi Dziećmi i Nefilim.Mam rację?Benedict Lightwood skinął głową.– Ale jedyne, czego wymaga od nas plan Willa, to obserwowanie de Quinceya.Jeśli nie przyłapiemy go na łamaniu Prawa, nie rozpoczniemy żadnych działań przeciwko niemu i nasze stosunki pozostaną niezagrożone.W przeciwnym razie nie możemy pozwolić na naruszanie Przymierza.choćby było nam wygodnie to ignorować.– Zgadzam się z Charlotte.– Ku zaskoczeniu Tessy po raz pierwszy zabrał głos Gabriel Lightwood.– Uważam, że to dobry plan.Z jednym wyjątkiem.Wysłaniem Willa Herondale e ze zmiennokształtną.On jest za młody, żeby brać udział w tej naradzie, więc jak można mu powierzyć tak trudną misję?– Ty fałszywy gnojku! – warknął Will, pochylając się, jakby chciał sięgnąć przez magiczne okno i udusić Gabriela.– Kiedy go dopadnę samego.Ja powinienem iść zamiast niego – mówił dalej młody Lightwood.– Lepiej potrafię ją ochronić.zamiast tylko pilnować siebie.– Powieszenie to dla niego zbyt łagodna kara – stwierdził Jem z taką miną, jakby starał się nie roześmiać.– Tessa zna Willa i mu ufa – przypomniała Charlotte.– Tego bym nie powiedziała – mruknęła Tessa.– Poza tym – ciągnęła pani Branwell – to Will wymyślił ten plan.To on rozpozna de Quinceya z Klubu Pandemonium.On wie, czego szukać w domu de Quinceya, żeby powiązać go z mechanicznymi istotami i zamordowanymi Przyziemnymi.Will jest doskonałym śledczym, Gabrielu, i dobrym Nocnym Łowcą.Musisz mu to oddać.Lightwood odchylił się na oparcie krzesła i skrzyżował ręce na piersi.– Nie muszę niczego mu oddawać.– Zatem Will i twoja czarownica pójdą na przyjęcie de Quinceya, a kiedy zauważą coś sprzecznego z Prawem, dadzą znak reszcie, tak? – spytała Lilian.– W jaki sposób?– Za pomocą wynalazku Henry'ego – odparła Charlotte.Jej I głos lekko, bardzo lekko, drżał, kiedy to mówiła.– Fosfor wyśle błysk jaskrawego magicznego światła, rozświetlając na chwilę! wszystkie okna domu de Quinceya.To będzie sygnał.– O, dobry Panie! – jęknął Michael.– Tylko nie znowu jeden I z wynalazków Henry'ego.– Na początku były pewne komplikacje z Fosforem, ale Henry zademonstrował mi go zeszłejnocy – powiedziała Charlotte.– Działa doskonale.Michael prychnął.– Pamiętasz, jak ostatnim razem twój mąż zaproponował nam użycie jednego ze swoich urządzeń? Potem wszyscy przez wiele dni czyściliśmy sprzęt z rybich wnętrzności.– Bo nie należało używać go w pobliżu wody.– zaczęła Charlotte nadal lekko drżącym głosem, ale pozostali ją zagłuszyli, wspominając z ożywieniem nieudane wynalazki Henry'ego i ich fatalne skutki.Pani Branwell umilkła.Biedna Charlotte, pomyślała Tessa.Niezwykle ważny był dla niej własny autorytet i jego zachowanie wiele ją kosztowało.– Dranie – mruknął cicho Will.– Nie powinni tak przy niej gadać.Tessa spojrzała na niego zdumiona.Nocny Łowca obserwował w napięciu scenę rozgrywającą się na dole.Pięści miał zaciśnięte po bokach.Lubił Charlotte [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rurakamil.xlx.pl
  •