[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To było w sobotę? - zapytała Elwira.- Nie, w niedzielę.- A rzekomo w poniedziałek spisała nową ostatnią wolę.Nie słyszałaś stukania w maszynę? Kiedy, twoim zdaniem, zjawili się świadkowie, by podpisać testament?- Nie widziałam ich - odrzekła Kate, kręcąc głową.- Wiesz, że w poniedziałki i piątki po południu pracuję jako wolontariuszka w szpitalu.Bessie nawet nie chciała słyszeć, żebym została w domu.Kiedy wychodziłam, była w dobrej formie: siedziała w fotelu w salonie na dole i oglądała telewizję.Powiedziała nawet, że chętnie się mnie pozbędzie na parę godzin, bo robi jej się niedobrze na widok mojej zatroskanej miny.- A gdzie ją zastałaś po powrocie?- W tym samym miejscu.Oglądała jedną ze swoich ulubionych telenowel.- Dobrze.A teraz porozmawiam sobie z tymi dwoma świadkami.- Elwira spojrzała na ostatnią stronę testamentu.- Wiesz, co to za ludzie?- Nigdy o nich nie słyszałam - odparła Kate.- Cóż, chyba złożę im wizytę.Pod podpisami jest adres: James i EileenGordonowie, Zachodnia Siedemdziesiąta Dziewiąta.Elwira podniosła wzrok.Do jadalni wkroczył bez pukania Vic Baker.- Miła pogawędka przy herbatce? - spytał z wymuszoną jowialnością.- Aż do tej chwili - odcięła się Elwira.- Wpadłem tylko uprzedzić, że na trochę wychodzimy, ale po powrocie chętnie ci pomożemy znieść na dół ubrania kochanej Bessie.- Same zajmiemy się rzeczami mojej siostry - odpowiedziała Elwira.- Nie musi pan zaprzątać sobie tym uwagi.Z twarzy Bakera zniknął uśmiech.- Niechcący usłyszałem, że zamierza pani odwiedzić świadków, pani Meehan - warknął.- Chętnie dam pani ich numer telefonu.Przekona się pani, że to bardzo odpowiedzialni i godni zaufania ludzie.- Sięgnął do kieszeni.- Tak się składa, że mam przy sobie ich wizytówkę.Wręczył Elwirze kartonik, potem odwrócił się i wyszedł, z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi.Kobiety obejrzały się i patrzyły, jak drzwi wolno otwierają się z powrotem.- Nie da się ich zamknąć - wyjaśniła Kate.- To jeden z tych fachowców, co to są mocni w gębie.Najwyraźniej zakręcił Bessie w głowie.Tymczasem on potrafi jednie malować i to wszystko.Zauważyłaś, że nawet nie nacisnął klamki? Wystarczyło, że pchnął.Kiedyś drzwi się zacinały, więc spiłował zamek i teraz w ogóle nie wchodzi do futryny.To samo w salonie.Mam same wahadłowe drzwi.- Prychnęła.Elwira słuchała jednym uchem, patrząc na wizytówkę, którą wręczył jejVic Baker.- To firmowa wizytówka - zauważyła.- Gordonowie zajmują się handlem nieruchomościami.I co ty na to?- Może nie umie naprawić drzwi, ale za to na pisaniu testamentów zna się świetnie - oświadczyła Elwira Willy’emu po południu, kiedy wrócił do domu i zastał ją w salonie.- Jim i Eileen wyglądają na czystych.- Jak to się stało, że podpisali ten dokument?- Z ich relacji wynika, że dość przypadkowo.Okazuje się, że Vic Baker od roku, czyli od swojego przybycia do Nowego Jorku, poszukiwał kamienicy albo mieszkania.Pokazali mu już wiele budynków.Trzydziestego umówił się z nimi na trzecią, na oglądanie kolejnego lokalu przy Osiemdziesiątej Pierwszej.Kiedy tam byli, zadzwoniła do niego na komórkę Linda.Powiedziała, że Bessie źle się poczuła i potrzebuje świadków do spisania swojej ostatniej woli.Vic spytał Gordonów, czy zechcieliby się tego podjąć, ci się zgodzili i.To najbardziej bolesna część.Twierdzą, że Vic i Linda omal nie zemdleli, kiedy Bessie odczytała im testament przed podpisaniem.- Skoro Gordonowie już wcześniej pokazywali Bakerowi mieszkania, musieli znać jego sytuację finansową - stwierdził Willy.- Spytałaś ich o to?- Znali ją.Możesz wierzyć albo nie, ale Bakerowie są zamożni.- Elwira próbowała zmusić się do uśmiechu.- Kordelia bardzo dała ci dziś w kość?- Harowałem bez chwili wytchnienia.W sklepie z używaną odzieżą pękła rura i żeby ją naprawić, musiałem spuścić całą wodę z kaloryferów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]