[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Emily podniosła wzrok na Gregga.- Chciała zostać sama, prawda, panie Aldrich?- Tak.- Na czoło Gregga Aldricha wystąpiły pierwsze krople potu.- Ale zamiast uszanować jej życzenie, pan natychmiast wynajął samochód i pojechał za nią na Cape Cod, prawda?- Uszanowałem jej życzenie.Nie dzwoniłem do niej.- Panie Aldrich, nie o to pytałam.Pojechał pan za nią na Cape Cod, czy tak?- Nie zamierzałem z nią rozmawiać.Musiałem zobaczyć, czy była sama.- I musiał pan pojechać wynajętym samochodem, którego nikt by nie rozpoznał?- Jak już wyjaśniłem w zeszłym tygodniu, chciałem pojechać tam, nie zwracając na siebie uwagi.Nie chciałem jej zdenerwować ani doprowadzić do konfrontacji.Chciałem tylko zobaczyć, czy jest sama.- Jeżeli chciał pan się dowiedzieć, czy Natalie spotyka się z kimś innym, dlaczego nie zatrudnił pan prywatnego detektywa?- To mi nawet nie przyszło do głowy.Podjąłem spontaniczną decyzję wyjazdu na Cape Cod.Nigdy bym nikogo nie wynajął, żeby szpiegował moją żonę.Sama myśl jest dla mnie odrażająca - odpowiedział Gregg drżącym głosem.- Zeznał pan, że w sobotę wieczór zyskał pan pewność, iż Natalie była sama, ponieważ na podjeździe nie dostrzegł pan żadnych innych samochodów.Skąd pan wie, że nie zabrała kogoś swoim autem, zanim pan tam dotarł? Skąd miał pan taką pewność, że w domu nie było nikogo innego?- Byłem pewien.- Gregg Aldrich podniósł głos.- Jak mógł być pan tego pewien? To była najważniejsza sprawa w pana życiu.Skąd miał pan tę absolutną pewność?- Zajrzałem przez okno.Widziałem, jak siedzi sama.Stąd wiedziałem.Emily, zaskoczona tą rewelacją, natychmiast zrozumiała, że Gregg Aldrich właśnie popełnił wielki błąd.Richard Moore też o tym wie, pomyślała.- Czy wysiadł pan z samochodu i podszedł do domu, żeby zajrzeć przez okno?- Tak - potwierdził Gregg Aldrich wyzywająco.- W które okno pan zajrzał?- W okno salonu, z boku domu.- O której godzinie dnia lub nocy pan to zrobił?- Zaraz przed północą w sobotę w nocy.- A zatem w środku nocy chował się pan w krzakach przed domem Natalie?- Nie patrzyłem na to w ten sposób - odpowiedział Gregg, już nie wyzywająco, ale z wahaniem.Pochylił się do przodu.- Nie potrafi pani zrozumieć, że martwiłem się o nią? Nie rozumie pani, że gdyby znalazła kogoś innego, musiałbym odejść?- W takim razie co pan pomyślał, kiedy zobaczył, że jest sama?- Wyglądała na taką bezbronną.Leżała na kanapie zwinięta w kłębek jak dziecko.- A jak pana zdaniem by zareagowała, gdyby o północy zobaczyła postać w oknie?- Bardzo uważałem, żeby mnie nie dostrzegła.Nie chciałem jej przestraszyć.- Czy wtedy był pan usatysfakcjonowany, widząc, że jest sama?- Tak, byłem.- W takim razie dlaczego przejeżdżał pan koło jej domu jeszcze kilka razy w niedzielę? - chciała wiedzieć Emily.- Przyznał się pan do tego podczas przesłuchania.- Martwiłem się o nią.- Proszę pozwolić, że uporządkuję fakty - powiedziała Emily.- Najpierw mówi nam pan, że pojechał pan na Cape wynajętym samochodem tylko po to, żeby się dowiedzieć, czy Natalie jest sama.Potem nam pan mówi, że zyskał pan pewność, iż jest sama, ponieważ podglądał ją pan przez okno, chowając się o północy w krzakach.Teraz pan twierdzi, że w niedzielę, chociaż wierzył pan, że jest sama, jeździł pan pod jej domem przez większość dnia i część wieczoru.Czy to właśnie nam pan mówi?- Mówię wam, że martwiłem się o nią i dlatego pojechałem tam w niedzielę.- I czym tak się pan martwił?- Martwiłem się stanem emocjonalnym Natalie.Leżała zwinięta na kanapie, co wskazywało, że była bardzo nieszczęśliwa.- Czy przyszło panu do głowy, że powodem, dla którego wydawała się nieszczęśliwa, mógł być pan, panie Aldrich?- Tak, przyszło.Dlatego, jak zeznałem w piątek, w drodze powrotnej do domu pogodziłem się z faktem, że z nami koniec.Trudno to wytłumaczyć, ale taki był mój tok rozumowania.Jeżeli to ja byłem przyczyną zmartwień Natalie, to musiałem zostawić ją w spokoju.- Panie Aldrich, nie zastał pan żony z innym mężczyzną.Potem, w drodze do domu - że pana zacytuję - uznał pan, że Natalie jest jedną z tych osób, które „nigdy nie są mniej samotne, niż kiedy są same”.Czy nie stara się pan powiedzieć, że tak czy inaczej ją pan stracił?- Nie, nie staram się.- Panie Aldrich, czy można powiedzieć, że Natalie po prostu już nie chciała z panem być? I jeżeli miała kłopoty, to nie zwróciła się do pana o pomoc.Czy nie jest prawdą, że chciała usunąć pana ze swojego życia?- Pamiętam, że w drodze z Cape Cod straciłem nadzieję, że Natalie i ja kiedykolwiek będziemy znowu razem.- To pana zdenerwowało, prawda?Gregg Aldrich popatrzył Emily prosto w oczy.- Oczywiście, że byłem zdenerwowany.Ale poczułem też ulgę, że to koniec.Przynajmniej przestałbym się zadręczać.- Przynajmniej przestałby pan się zadręczać.Czy taką podjął pan decyzję?- Myślę, że można to tak ująć.- I nie pojechał pan następnego ranka do domu Natalie i nie zastrzelił jej?- Nie.Absolutnie nie.- Panie Aldrich, natychmiast po odnalezieniu zwłok pańskiej żony został pan przesłuchany przez policję
[ Pobierz całość w formacie PDF ]