[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poza tymskręcona kostka, moŜe nawet pęknięta kość, ogólne potłuczenia i poparzenia pierwszegostopnia.Te obraŜenia dadzą się łatwo wyjaśnić, ale reszta objawów jest co najmniej dziwna.- CóŜ to za objawy? - zapytał Salazar.- Gorączka, hipotensja arteryjna, czyli bardzo niskie ciśnienie, silny rumień, skurczeŜołądka i dziwna wysypka.- Co moŜe być przyczyną?- Nie jestem fachowcem - rzekł powoli Deerfield - ale na podstawie tego, co czytałem,mogę stwierdzić, Ŝe stan Jimmy’ego jest skutkiem śmiertelnej dawki promieniowania.Stacy milczała przez chwilę, w końcu zapytała:- Promieniowania jądrowego?Deerfield skinął głową.- Chciałbym się mylić, ale fakty mówią same za siebie.- Czy moŜe mu pan jakoś pomóc?- Niech się pani rozejrzy - rzekł tamten kwaśno, ruchem ręki omiatając kajutę.- Czy toprzypomina szpital? Zgodziłem się na rolę sanitariusza w tym rejsie, ale mam pod ręką tylkopodstawowe lekarstwa i trochę środków opatrunkowych.Nie moŜemy nawet wezwaćhelikoptera, dopóki nie podpłyniemy bliŜej lądu.Wątpię jednak, czy jakiekolwiek środkimedyczne zdołają go uratować.- Powiesić ich! - krzyknął Knox, aŜ wszyscy podskoczyli.Otworzył oczy, lecz jegorozszerzone źrenice wpatrywały się wskroś ludzi w jakiś urojony obraz, który widział naścianie.- Powiesić tych morderców!Cała trójka spojrzała na chorego w zdumieniu.Salazar stał jak oniemiały, lecz Stacy iDeerfield podbiegli do koi, na której półprzytomny Knox usiłował się dźwignąć do pozycjisiedzącej.- Powiesić tych drani! - wrzeszczał, jakby miotał przekleństwa.- Dalej będąmordować.Powiesić ich!Zanim jednak Deerfield zdąŜył mu wstrzyknąć środek uspokajający, Knoxzesztywniał nagle i przewrócił błyszczącymi oczyma, które po chwili zaszły mgłą.Opadł napoduszkę, westchnął spazmatycznie i znieruchomiał.Deerfield natychmiast przystąpił do masaŜu serca, lecz obawiał się, Ŝe w niczym niezdoła juŜ pomóc Knoxowi.Szybko zasapał się, a po twarzy pociekły mu grube krople potu.W końcu przerwał, przyznając ze smutkiem, Ŝe zrobił wszystko, co było w jego mocy, i Ŝetylko cud mógłby uratować Jimmy’ego.- Przykro mi - szepnął, z trudem łapiąc oddech.Stacy i Salazar, jak gdyby wyrwani z hipnotycznego transu, powoli wyszli z kajuty.Meksykanin nie odezwał się nawet słowem, gdy Stacy zaczęła cicho szlochać.Szybko jednakotarła dłonią łzy i uniosła głowę.- On coś widział - mruknęła.Salazar spojrzał na nią.- A cóŜ mógł widzieć?- Jakimś niewiarygodnym sposobem poznał prawdę.- Odwróciła się i popatrzyłaprzez otwarte drzwi kajuty na leŜącą nieruchomo postać.- W ostatnich chwilach Ŝycia Jimmyujrzał w objawieniu, kto jest odpowiedzialny za te straszliwe zniszczenia i śmierć tylu ludzi.11Szczupła, niemal wychudzona sylwetka świadczyła wyraźnie o tym, Ŝe męŜczyznajest fanatykiem właściwego odŜywiania.Był niski, a wysunięta dolna szczęka i klatkapiersiowa nadawały mu wygląd wojowniczego koguta.Nienagannie ubrany w jasnobłękitnygolf i takiegoŜ koloru spodnie, starannie przyczesane rude włosy osłonił przed wiatremsłomkowym kapeluszem.Natomiast ruda broda, przystrzyŜona jak u Vandyke’a, zakończonabyła tak ostrym szpicem, Ŝe moŜna było odnieść wraŜenie, iŜ wbije mu się w piersi przyszybkim skłonie głową.Ściskając w zębach grube cygaro, które na wietrze sypało iskrami, wkroczył międzymarynarzy dŜonki, jakby to on był tu panem i władcą.Gdyby rozdawano nagrody zanajbardziej dramatyczne wejście na scenę, admirał James Sandecker, szef Krajowej AgencjiBadań Morskich i Podwodnych, byłby poza wszelką konkurencją.Jego zacięty wyraz twarzy świadczył o tym, Ŝe poruszyły go smutne wiadomości,jakie otrzymał od Giordina jeszcze w czasie lotu.Kiedy tylko stanął na pokładzie “MuszliSzanghaju”, uniósł wysoko rękę, dając znak pilotowi hydroplanu, który odpowiedział takimsamym gestem.Po chwili maszyna zawróciła pod wiatr i pomknęła, ślizgając się pogrzbietach fal, aŜ wreszcie wzbiła się w powietrze i nabierając wysokości zakręciła szerokimłukiem na południowy wschód, w kierunku Hawajów.Giordino i Murphy podeszli bliŜej, a Sandecker utkwił spojrzenie w kapitanie dŜonki.- Witaj, Owen.Nie spodziewałem się, Ŝe cię tu zobaczę.Murphy z uśmiechem wyciągnął rękę.- Tak samo jak ja, Jim.Witaj na pokładzie.Cieszę się z tego spotkania.- Wskazałdłonią stojących dokoła zasępionych pracowników NUMA i dodał: - MoŜe ktoś mi wreszciewyjaśni, cóŜ to był za straszliwy huk i oślepiający błysk, jaki widzieliśmy wczoraj nahoryzoncie, i dlaczego ci ludzie wynurzyli się nagle na środku oceanu.Admirał nie odpowiedział.Omiótł spojrzeniem cały pokład oraz spuszczone Ŝagle izapytał:- A skąd ty się tu wziąłeś?- Ten statek został zbudowany w Szanghaju, prowadzę go do Honolulu, i dalej do SanDiego, gdzie chcę go oddać do remontu.- Wy się znacie? - wtrącił Giordino.Sandecker skinął głową.- Razem z tym starym piratem zaczynaliśmy studia w Annapolis, ale Owen byłsprytniejszy.Rzucił słuŜbę w marynarce dla jakiejś firmy elektronicznej i teraz ma chybawięcej forsy niŜ Departament Skarbu.- Tak wyszło - rzekł Murphy z uśmiechem.Admirał spowaŜniał nagle.- Czy od czasu tamtego komunikatu przez radio macie jakieś nowe wieści o bazie? -zwrócił się do Ala.- Obawiam się, Ŝe juŜ jej nie ma - ten odparł cicho.- Wszelkie próby nawiązaniałączności przez telefon akustyczny z drugiego batyskafu nie dały rezultatu.Keith HarrisuwaŜa, Ŝe zaraz po ewakuacji nastąpił najsilniejszy wstrząs.Jak juŜ mówiłem, nie mieliśmydość miejsca, Ŝeby zabrać wszystkich ludzi.Pitt i oceanograf z brytyjskiej ekspedycji naochotnika zostali w bazie.- Co zrobiliście, Ŝeby ich ratować? - zapytał Sandecker.Giordino wyglądał jak skazaniec, któremu juŜ nic nie jest w stanie pomóc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]