[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nagle zmieniła się temperatura wody - stała się zdecydowaniewyŜsza, według oceny Pitta przynajmniej o pięć stopni.W chwili, gdysobie to uświadomił, poczuł, Ŝe wzdłuŜ stoku ruszył podwodny prądpodnoszący z dna chmury piasku i wyginający podwodne trawy.Prąddotarł do obu nurków i popchnął ich ponad dnem niczym huragan.Dirk dotąd uniknął przejaŜdŜki na linie za samochodem jadącymprzez wertepy, ale po tym doświadczeniu wiedział juŜ, jakie są odczuciaofiary wleczonej właśnie w ten sposób.Prąd pchnął go w zarośla ostrejtrawy morskiej, obrócił nim i posłał prosto na wystającą skałę pokrytąporostami i muszlami.Pitt próbował się ich przytrzymać, ale porostypozostały mu w dłoniach, a krawędzie muszli tylko pocięły kombinezon.Kolejny kaprys prądu odciągnął go od skały.Poczuł, Ŝe coś chwyta go zanogi - to Al złapał go mocno za uda.Pitt spojrzał w szkło maski przyjacielai mógłby przysiąc, Ŝe jedno brązowe oko mrugnęło doń porozumiewawczo.Wbrew pozorom poczynania Ala miały sens - ich połączona masaspowalniała szybkość, z którą byli przesuwani przez prąd, a co waŜniejsze,nie zostali rozdzieleni.Dirk usłyszał głuche postukiwanie i dopiero po dłuŜszej chwilizorientował się, Ŝe źródłem dźwięku są jego własne butle obijające się oskały.Odwrócił się, świecąc latarką przed siebie i dostrzegł czarną,połyskującą powierzchnię zbliŜającą się z wielką szybkością.Wyciągnąłdłoń, by jej dotknąć i gwałtownie wrócił do rzeczywistości.W samą porę.ZdąŜył jedynie osłonić głowę ramieniem, gdy od góry zamknął się nad nimobrośnięty i poszarpany sufit.Uratowała go ćwierćcalowa warstwa gumy, z której wykonany byłkombinezon.Nie była to jednak warstwa wystarczająco gruba, byzapewnić mu całkowite bezpieczeństwo.Ostre załomy rozcięły gumę,nylonową wyściółkę i skórę ramion.Poczuł przeszywający ból, woda wokółzabarwiła się krwią.Wystający fragment skały zerwał mu maskę i Pittpoczuł, jak woda zmieszana z piaskiem wypełnia mu nos, uszy i dostajesię do oczu.Spróbował wydechu przez nos.Pomogło to na chwilę, ale wefekcie bardziej podraŜniło błony śluzowe.Oczy zaczęły go piec i przestałwidzieć cokolwiek.Wiedział, Ŝe jest bliski utraty przytomności.Starał się do tego niedopuścić, ale organizm, choć przyjmował polecenia umysłu, odmawiał ichwykonania.Nagle zderzył się czołowo z wystającym głazem.W głowieeksplodował mu wielobarwny fajerwerk.A potem zapadła ciemność i światprzestał istnieć.Giordino poczuł, jak ciało Pitta wiotczeje, latarka wypadła zbezwładnej dłoni.Jedno spojrzenie upewniło go, Ŝe instynktdoświadczonego nurka zadziałał: ustnik był nadal pomiędzy zaciśniętymizębami nieprzytomnego.Al wzmocnił więc uchwyt na ciele przyjaciela izastanawiał się, co zrobić.W dole mignął mu piaszczysty fragment stoku.Szarpnął się gwałtownie, chcąc uŜyć nóg jako hamulców.Natychmiaststracił płetwy, i zdarł sobie skórę ze stóp i kolan.Zacisnął zęby na ustnikui wbił głębiej w piach krwawiące stopy.Był to desperacki czyn i zakończyłsię fiaskiem: wyorał dwie bruzdy w dnie, jeszcze bardziej poranił nogi istracił oparcie - prąd był bardzo silny.Jak kot znudzony zabawą ze zdechłą myszą zdradliwy prąd wypuściłich niespodziewanie ze swego uścisku.Al szybko chwycił kępę roślinności ipodciągnął się ku podobnemu do krateru zagłębieniu w dnie, trzymającciągle nieprzytomnego towarzysza.W spokojnej wodzie odpręŜył się ipozwolił, by obaj łagodnie opadli na dno.W bunkrze panowała nienaturalna cisza - maszyny i komputerymilczały znieruchomiałe, a ponad połowa załogi zgromadziła się wokółradiostacji.MęŜczyźni milczeli i palili, kobiety nerwowo piły kawę i równieŜnie były skore do rozmów.Panująca atmosfera napięcia i oczekiwania szarpała nerwy iodbierała ochotę do działania.Hunter i Denver siedzieli po obu stronachradiotelegrafisty, spoglądając na siebie przekrwionymi, zmęczonymioczami.Denver machinalnie przesuwał po blacie plastikową fiolkę wyjętą zkieszeni.Admirał przyglądał jej się przez chwilę badawczo, po czymzapytał:- Co to jest, u diabła?Denver uniósł fiolkę do światła.- Zawartość strzykawki.Dostałem to od Pitta do analizy.- I co to jest?- DG-10.Jedna z najskuteczniejszych trucizn, jakie wyprodukowałczłowiek.Wyjątkowo trudna do wykrycia, gdyŜ wywołuje wszystkie objawyataku serca.- Co on z tym robił?- Pojęcia nie mam.- Denver wzruszył ramionami.- Był wyjątkowotajemniczy.Powiedział, Ŝe to w końcu samo wyjdzie na jaw.- Ten facet to jedna wielka zagadka - mruknął Hunter, wpatrując sięprzed siebie niewidzącym wzrokiem.- Cholerna zagadka.- Telefon, sir - przerwał dyŜurny oficer ze słuchawką przy uchu.- Kto?Oficer był zdezorientowany.- To Aloha Willie, sir, nocny disc jockey radia POPO - odparł zwahaniem.- Co takiego? - Admirał otworzył usta ze zdumienia.- Nie mamochoty na pogawędki z Ŝadnymi kretynami z nocnych radiostacji.A pozatym jak on dostał ten numer?Oficer przełknął nerwowo ślinę i wyjąkał:- On mówi, Ŝe to waŜne, sir.Powiedział, Ŝe wygra pan głównąnagrodę, jeśli mu pan powie, co oznacza zdanie: Kos wrócił do gniazda.- Niech pan powie temu idiocie.- Hunter zamarł w połowie zdania.- Mój BoŜe! - krzyknął.- Crowhaven!Błyskawicznym ruchem odebrał zdumionemu oficerowi słuchawkę iwymienił serię błyskawicznych wypowiedzi z disc jockeyem, po czym oddałsłuchawkę nadal oniemiałemu oficerowi i poinformował Denvera:- Crowhaven nadaje na częstotliwości radiostacji Honolulu.- Przepraszam, nie rozumiem? - wykrztusił oszołomiony Denver.- Genialne posunięcie - odparł Hunter.- Delphi albo nie pomyślał onasłuchu na tym paśmie, albo boi się je zagłuszać.Nikt poza kilkomadzieciakami nie będzie słuchał o tej porze radiostacji nadającej rock androlla.Przestaw no, chłopcze, częstotliwość na tysiąc dwieście pięćdziesiątherców.Operator po usłyszeniu słowa “chłopcze” o mało nie spadł z krzesła,ale posłusznie przestawił radiostację na Ŝądaną częstotliwość
[ Pobierz całość w formacie PDF ]