[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Urodziła się na jednym z najbiedniejszych przedmieść, wśród gratów i rupieci, które otaczają bagnisty śmietnik miasta.Urodziła się albinosem.Ojciec nie chciał jej w ogóle oglądać i oskarżył matkę, że spłodziła dziecko z nieboszczykiem w czasie tajnych schadzek na cmentarzu.Potem przegnał ją z domu.Matka opowiadała później Deolindzie, że był to dla niej czas największej rozpaczy.Ale nie zabiła dziecka, nie udusiła i nie zakopała w śmieciach, żeby móc wrócić do męża.Razem z córką poszła do wsi leżącej wiele dni drogi od miasta.Tam miała siostrę i mogła u niej zamieszkać.Pozostałych troje dzieci zostało z ojcem, matka tak za nimi tęskniła, że przez długi czas dosłownie umierała z rozpaczy.Po wielu miesiącach dostała wiadomość od męża, żeby nie wracała, bo znalazł sobie nową kobietę, która nigdy nie urodzi mu albinosa.Dzieci zostaną z nim, a on przeklina hańbę, jaką na niego ściągnęła, zdradzając go z upiorem na cmentarzu.- Urodziłam się, mając upiora za ojca - powiedziała Deolinda i brzmiało to tak, jakby przy każdym słowie pluła.- Teraz, kiedy jestem dorosła i mądra, rozumiem, że to prawda.Mój ojciec jest upiorem, nawet jeśli jeszcze żyje.- Ile masz lat? - spytał Nelio.Wzruszyła ramionami.- Jedenaście.Albo piętnaście.Albo dziewięćdziesiąt.- Mnie się wydaje, że dwanaście - powiedział.- Jeśli mam dwanaście lat, będę miała tyle samo do końca życia - oznajmiła.- Dlaczego ciągle trzeba swój wiek zamieniać na jakiś inny?- Niedawno pomyślałem dokładnie to samo - rzekł Nelio.- Sądzę, że tak długo będę miał dziesięć lat, aż mi się w końcu znudzi.Wtedy będę miał dziewięćdziesiąt trzy.W sadzawce rechotały żaby.Deolinda miała w torbie kilka podgniłych bananów, którymi się podzielili.Gdy przeżyła cztery pory deszczowe i nauczyła się chodzić, dotarło do niej, że jest inna.Wtedy jednak, kiedy pewnie bardziej niż kiedykolwiek potrzebowała matki, matka postradała zmysły i nawet sprowadzony z innej wsi słynny curandeiro nie potrafił jej wyleczyć.Przestała jeść, nie zaplatała już włosów i chodziła po wsi bez ubrania.W końcu siostra zamknęła ją w komórce, a drzwi zabiła gwoździami.Przez szpary w ścianach podawano jej wodę.Właśnie tam, w środku, umarła, bo wykłuła sobie oczy ostrą drzazgą z jednej z bambusowych tyk, na których opierał się dach.Ostatnie, co Deolinda pamięta, to dłonie matki wysunięte przez szpary w ścianie komórki.Miała wrażenie, że tylko tyle zostało z jej matki.Dwie puste, kurczowo splatające się dłonie.Potem siostra matki zmieniła się w stosunku do Deolindy, oskarżała ją o to, co się stało.Dziewczynka często była bita, a czasem nawet nie dostawała jeść.Próbowała zrozumieć, dlaczego wszystko jest teraz inaczej, ale nikt nie potrafił jej tego wyjaśnić.Dlatego zaczęła się poczuwać do winy, którą ją obarczano.To właśnie ją przodkowie wybrali, żeby nosiła w sobie ich złe uczynki.Zrozumiała, że nie może zostać we wsi, a jedyną deską ratunku wydał jej się ojciec.Pewnej nocy, kiedy wszyscy spali, odeszła i nigdy już nie wróciła.Dotarła do miasta i przy cuchnącym wysypisku śmieci odnalazła dom swojego ojca, ale on przegnał ją kosturem i zakazał jej się tam więcej pokazywać.Teraz zostały jej już tylko ulice.Nieraz siostry zakonne zabierały ją do domu dziecka, ona jednak nigdy nie zostawała tam dłużej niż dwa dni.Na ulicach było więcej takich białych ludzi jak ona.Niektórzy mieli nawet samochody i stanowiska, mieszkali w porządnych domach.Przede wszystkim zauważyła, że mają czarne dzieci.Na ulicach miasta nie ona jedna była inna.- Chcę żyć tak długo, aż będę mogła rodzić dzieci - oznajmiła.- Urodzę tysiąc dzieci i wszystkie będą czarne.Kiedy już nie dam rady więcej rodzić, zatłukę na śmierć swojego ojca.- To chyba nie jest dobry pomysł - powiedział Nelio w zamyśleniu.- Jeśli koniecznie trzeba go zatłuc, lepiej poproś o to kogoś innego.Chyba nie jest tak fajnie siedzieć w więzieniu.- Chcę, żebyś mnie nauczył, jak się znika - przerwała mu Deolinda.- Nie umiem - odparł Nelio.- Sam nie wiem, jak to się robi.Powiedz lepiej, dlaczego chciałaś być z nami.Deolinda długo siedziała bez słowa.Nelio widział, że się waha.Zamknął oczy, żeby się chwilę przespać na ławce, zanim ona się zdecyduje.Podskoczył gwałtownie, kiedy dotknęła jego ramienia.- Spałeś - stwierdziła.- Nie lubię czekać - wyjaśnił.- Zamiast czekać, robię coś innego.Teraz akurat spałem.- Cosmos jest moim bratem.Nelia zamurowało.Długo myślał nad tym, co usłyszał.Czyżby to rzeczywiście była prawda?- Widział, jak ojciec przepędza mnie kosturem.Wtedy Cosmos mieszkał jeszcze w domu.Jego też ojciec zaczął okładać.Uciekł więc do miasta i został przywódcą tych, co tam teraz śpią na schodach.Czasem spotykaliśmy się po kryjomu.Powiedział, że będę mogła dołączyć do bandy, kiedy on wyjedzie w podróż.To on nauczył mnie czytać, pisać i liczyć.- Ale przecież nie mógł wiedzieć, że cię przyjmę.- Podejrzewał, że to zrobisz.Nelio nie mógł przestać myśleć o tej dziwnej wiadomości.- Czy to dlatego Cosmos wyruszył w podróż? - spytał po chwili.- Żebyś mogła do nas dołączyć?- Może.- Cosmos powinien wisieć na ścianie jakiegoś kościoła - stwierdził Nelio nieobecnym głosem.- Nie on sam, ale jego portret.Jego twarz wyrzeźbiona w drewnie.Jak święty.Wyszli z ogrodu botanicznego przez tę samą dziurę, przez którą się tam dostali.- Jak będę duża, będę śpiewać dla całego świata - odezwała się nagle Deolinda, kiedy szli przez puste miasto
[ Pobierz całość w formacie PDF ]