[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po¿egnaliœmy siê i wróci³em sprawdziæ moje stadko.Wszyscybez problemów weszli do swoich skafandrów, wiêc ustawi³em ichw szyku.Wydawa³o nam siê, ¿e czekamy ju¿ bardzo d³ugo.— W porz¹dku, za³adunek.Przy tych s³owach drzwi ³adowni otworzy³y siê przede mn¹— z pomieszczenia ju¿ wyssano powietrze — i poprowadzi³emmoich ludzi na statek desantowy.Te nowe statki by³y potwornie brzydkie.Zwyczajna skorupaz przytrzymuj¹cymi ciê uchwytami, z laserowymi dzia³kami nadziobie i na rufie oraz z niewielkimi tachionowymi silnikamiponi¿ej laserów.Wszystko zautomatyzowane: maszyna najszyb-ciej jak siê da wyl¹duje na planecie, a potem wystartuje, ¿ebynêkaæ wroga.Zwyk³a rakieta do jednorazowego u¿ytku.Pojazd,który mia³ nas zabraæ, je¿eli prze¿yjemy, by³ zaparkowany oboki znacznie ³adniejszy.Przypiêliœmy siê i statek desantowy oderwa³ siê od „Sangrey Victoria", zostawiaj¹c za sob¹ dwie bliŸniacze smugi wyplutez paszcz silników.Potem mechaniczny g³os rozpocz¹³ odliczaniei z przyspieszeniem 4 g pomknêliœmy w dó³.Planeta, której nawet nie nadaliœmy nazwy, by³a kawa³emczarnej ska³y pozbawionym s¹siedztwa jakiejkolwiek gwiazdy,która mog³aby go ogrzaæ.Z pocz¹tku by³a widoczna jedynie przezbrak gwiazd, których blask zas³ania³a, jednak w miarê jak opada-liœmy, dostrzegaliœmy zmiany odcienia czerni jej powierzchni.Kierowaliœmy siê na pó³kulê przeciwleg³¹ do tej, na której znaj-dowa³ siê taurañski posterunek.Zwiad donosi³, ¿e ich obóz by³ ulokowany na œrodku p³askiejwulkanicznej równiny o œrednicy kilkuset kilometrów.By³a bar-dzo prymitywna w porównaniu z innymi taurañskimi bazamiwykrytymi przez SZ ONZ, ale zaatakowanie jej z zaskoczeniaby³o niemo¿liwe.Mieliœmy wyskoczyæ zza horyzontu jakieœ piêtnaœcie klików odniej — cztery statki nadlatuj¹ce z ró¿nych stron,gwa³townie wytracaj¹ce prêdkoœæ w nadziei, ¿e wyl¹dujemy przysamym celu i natychmiast otworzymy ogieñ.Nie by³o niczego,za czym mo¿na by siê ukryæ.Oczywiœcie wcale siê tym nie przejmowa³em.Mimowolniepomyœla³em, ¿e nie powinienem by³ ³ykaæ tej tabletki.Wyrównaliœmy mniej wiêcej kilometr nad powierzchni¹ i po-mknêliœmy z prêdkoœci¹ znacznie wiêksz¹ od prêdkoœci ucieczkitej planetoidy, nieustannie koryguj¹c kurs, ¿eby nie odlecieæw kosmos.Powierzchnia miga³a pod nami ciemnoszar¹ smug¹;s³aliœmy na ni¹ s³ab¹ poœwiatê z dysz naszych silników tachiono-wych, przemykaj¹c z jednej rzeczywistoœci w drug¹.Niezgrabny stateczek trz¹s³ siê i podskakiwa³ przez jakieœdziesiêæ minut; potem nagle b³ysn¹³ przedni silnik i szarpnê³onami do przodu, a pod wp³ywem gwa³townej deceleracji oczyusi³owa³y wyskoczyæ nam z orbit.— Przygotowaæ siê do odpalenia — powiedzia³ mechanicznykobiecy g³os.— Piêæ, cztery.Lasery statku otworzy³y ogieñ, milisekundowe strumienieœwiat³a stroboskopowymi b³yskami oœwietla³y powierzchniê pla-nety.By³a pl¹tanin¹ krêtych szczelin, lejów i rzadko rozsianychczarnych g³azów, kilka metrów pod naszymi stopami.Opadali-œmy i zwalnialiœmy.— Trzy.Nie by³o nam dane doczekaæ koñca odliczania.W oœlepiaj¹-cym rozb³ysku zobaczy³em horyzont uciekaj¹cy w dó³, gdy rufastateczku opad³a, a potem zawadzi³a o powierzchniê — i ju¿kozio³kowaliœmy, siej¹c szcz¹tkami statku i ludzi.Po d³ugimœlizgu zatrzymaliœmy siê ze zgrzytem i usi³owa³em wstaæ, alekad³ub przygniót³ mi nogê; przeszywaj¹cy ból i chrupniêcie, gdystatecznik zmia¿d¿y³ koœæ; ostry œwist powietrza uchodz¹cegoz mojego skafandra; potem pstrykniêcie w³¹czaj¹cego siê uk³aduprzeciwwstrz¹sowego, kolejny ból i potoczy³em siê po ziemi,a krew p³yn¹ca z kikuta nogi zamarza³a, zostawiaj¹c b³yszcz¹cyciemny œlad na matowoczamej skale.Poczu³em w ustach metali-czny smak i wszystko zasnu³a czerwona mg³a, która zmieni³a siêw br¹zowy rzeczny mu³, potem w wir i straci³em przytomnoœæ,pod wp³ywem tabletki zd¹¿ywszy jeszcze pomyœleæ, ¿e nie jesttak Ÿle.Skafander jest skonstruowany tak, ¿eby uratowaæ jak najwiê-ksz¹ czêœæ cia³a.Jeœli stracisz kawa³ek rêki lub nogi, jedna z szes-nastu ostrych jak brzytwy przys³on zamyka siê za ran¹ z si³¹ prasyhydraulicznej, odcinaj¹c koñczynê i uszczelniaj¹c skafander, za-nim umrzesz w wyniku gwa³townej dekompresji.Potem „uk³adprzeciwwstrz¹sowy" kauteryzuje kikut, uzupe³nia stracon¹ krewi podaje ci g³upiego Jasia oraz œrodki przeciwszokowe.Tak wiêcalbo umrzesz naæpany, albo — jeœli twoim kompanom uda siêwygraæ bitwê — po pewnym czasie przetransportuj¹ ciê do am-bulatorium na statku.Zwyciê¿yliœmy w tym starciu, kiedy le¿a³em nieprzytomnyw kokonie pancerza.Obudzi³em siê w szpitalu.By³ zat³oczony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]